Bp Edward Dajczak Henryk Przondziono /GN
Katecheza szkolna nie załatwi wszystkich problemów Kościoła z młodzieżą – podkreśla bp Edward Dajczak w rozmowie z KAI i portalem stacja7.pl na temat sakramentu bierzmowania. – W skali całego kraju jest gigantyczna robota do wykonania, ponieważ nie chodzi tylko o to, by ludzie słyszeli o Bogu, ale by Go doświadczyli – ocenia biskup koszalińsko-kołobrzeski. Zgadza się także z opinią, że "bez wcześniejszego ewangelizowania katecheza to jak sianie ziarna na betonie”.
Bierzmowanie to bardzo ważny sakrament, pierwszy w pełni świadomie, dobrowolnie i autonomicznie przyjmowany przez młodego człowieka. Ale niestety często bywa uroczystym pożegnaniem z Kościołem na długie lata. Skoro tak, czy warto kontynuować dotychczasową praktykę przygotowania do tego sakramentu?
– W diecezji przemyskiej, rzeszowskiej, czy tarnowskiej sytuacja jest zupełnie odmienna od tej w koszalińsko-kołobrzeskiej. To różne światy, jeżeli chodzi o wiarę. W naszej diecezji nie funkcjonuje tak zwany katolicyzm tradycyjny. Praktykuje go już tylko jedna piąta mieszkańców. Młodzież, z którą spotykamy się przy okazji przygotowania do sakramentu bierzmowania, wychodzi z domów, które im nie dają doświadczenia Boga. Słowo "doświadczenie" jest tu znaczące: nie chodzi tylko o stronę emocjonalną, lecz o doświadczenie osobowe, o osobową relację z Bogiem.
Czy to znaczy, że młodzież gimnazjalna jest dzisiaj mniej dojrzała? A może za szybko jest wprowadzana w ten sakrament? Może w tej chwili osoba, która kończy 15 lat, jest mniej dojrzała niż kiedyś, bo – właśnie często – nie ma świadomości wiary wyniesionej z domu?
– Kiedy byłem biskupem pomocniczym w diecezji zielonogórsko-gorzowskiej, istniał jeszcze system czteroklasowych liceów i tam udzielałem sakramentu bierzmowania w drugiej klasie. Później zreformowano szkoły i bierzmowania udziela się wcześniej, już w gimnazjum. Nie chcę wypowiadać się na temat dojrzałości tej młodzieży, bo o to trzeba pytać psychologów i pedagogów. Natomiast na pewno problemem jest dojrzałość w wierze. Myślę, że w pierwszej klasie liceum młody człowiek ma większą świadomość wiary. Trzeba dotrzeć do młodych wtedy właśnie, gdy dojrzewają, a nie w czasie gimnazjalnej „głupawki”.
A czym jest sakrament bierzmowania? Czy może Ksiądz Biskup powiedzieć młodym ludziom (a także ich rodzicom), co się z nimi stanie w momencie otrzymania tego sakramentu? Co się zmieni w ich życiu, jeśli sakrament przyjmą świadomie i z wiarą?
– Istota tego sakramentu jest jednoznaczna. To doświadczenie Ducha Świętego. Doświadczenie Jego mocy, światła. Doświadczenie, które jest posłaniem i rozeznaniem w życiu. Żeby tak przeżyć bierzmowanie, należy wrócić do podstawy życia religijnego, to znaczy do konieczności osobistego spotkania z Bogiem. Bez tego, mimo wyjaśnień, nauk, spotkań, młody człowiek nie przeżyje takiego doświadczenia.
Komuś, kto nie zaznał w domu prawdziwej miłości, nie da się tego opowiedzieć. Jeżeli my tym dzieciom nie damy doświadczenia miłości Bożej, to nie zmieni się nic.
Można powiedzieć im: „Jezus jest Panem”, ale jeżeli ktoś ich w to nie wprowadzi, nie weźmie za rękę, nie pójdą dalej. Ciągle mówię rodzicom, że miłości nie można nauczyć się na wykładach. Jeśli mama i tata nie przytulą dziecka, to można sobie tylko pogadać o miłości. W życiu duchowym jest tak samo. Jeżeli będziemy jedynie przedstawiali piękne idee, to nikogo nie wprowadzimy w doświadczenie Boga. Piękna idea - to nie jest Bóg. To nie jest Bóg, do którego młodzi ludzie mogliby przyjść ze swoimi problemami, przed którym mogliby się wypłakać. Oni muszą doświadczyć Boga osobowego. Inaczej do Niego nie pójdą.
Rodzicom uświadamiamy, że jest szansa, iż po głębokim przeżyciu sakramentu bierzmowania ich dzieci się zmienią. To przekonujący argument dla rodziców, którzy często mają z nastolatkami niezłe problemy, nawet jeśli sami są „letni w wierze”. Daj się wciągnąć w tę wspólnotę, ze względu na to, że może to pomóc ich dzieciom. Można bazować na miłości rodzicielskiej, bo skoro ma to pomóc ich dziecku, współpracują.