70 lat temu ARESZTOWANO KS KARD WYSZYŃSKIEGO

„Wziąłem brewiarz i różaniec”. 70 lat temu aresztowano kard. Stefana Wyszyńskiego

Był późny, piątkowy wieczór 25 września 1953 roku gdy do bramy Domu Arcybiskupów Warszawskich przy ul. Miodowej zapukali smutni "panowie w ceratach". "Nigdy nie wyrzekłbym się tych trzech lat i takich trzech lat z curiculum mego życia" - pisał kard. Stefan Wyszyński

Tuż przed aresztowaniem kard. Wyszyński odprawił jeszcze Mszę Świętą w kościele akademickim św. Anny, a po niej spotkał się ze studentami, których prosił: “Mówcie różaniec. Znacie obraz Michała Anioła Sąd Ostateczny? Anioł Boży wyciąga człowieka z przepaści na różańcu. Mówcie za mnie różaniec”.

Tak kard. Wyszyński opisał moment aresztowania w swoich zapiskach:

Usłyszałem kroki skierowane do mego mieszkania. Przyszedł ksiądz Goździewicz. Melduje, że jacyś panowie przyszli z listem od ministra Bidy do biskupa Baraniaka i proszą o otwarcie bramy. Wyraziłem zdziwienie: „O tej porze?” (…) Tknięty przeczuciem, wstałem i ubrałem się. Istotnie, w bramie stało kilka osób i mocno szturmowało klamkę. (…) Już dobrze wiedziałem, kto nas odwiedza. Zszedłem na dół i kazałem otworzyć bramę. Właśnie w tej chwili wszedł bp Baraniak, prowadzony z ogrodu przez grupę ludzi, którzy tłumnie weszki do Sali Papieży.

„Ci panowie – mówi biskup – chcieli strzelać”. Szkoda – odpowiedziałem – wiedzielibyśmy, że to napad, a tak to nie wiemy, co sądzić o tym nocnym najściu. Jeden z panów wyjaśnia, że przychodzą w sprawie urzędowej i że dziwią się, iż nikt bramy nie otwiera. Odpowiadam: „Godziny urzędowe są u nas za dnia i wtedy i bramy, i drzwi są otwarte. Teraz nikt u nas nie urzęduje”. „Ale państwo ma prawo – odpowiada ów pan – zwrócić się do obywateli, kiedy chce”.

Jeden z panów zdjął palto, wyjął z teki list i otworzywszy – podał papier, zawierający decyzję rządu z dnia wczorajszego; mocą tej decyzji mam natychmiast być usunięty z miasta. Nie wolno mi będzie sprawować żadnych czynności związanych z zajmowanymi dotąd stanowiskami.

Oświadczyłem, że nic zabierać nie mam zamiaru. Jeden z urzędników zaczął tłumaczyć, że życie ma swoje wymagania. Odpowiadam, że tym wymaganiom każdy obywatel czyni zadość w swoim domu.

Przyniesiono mi palto i kapelusz. Wziąłem brewiarz i różaniec.

Wstąpiłem na chwilę do kaplicy, by spojrzeć na tabernakulum i na moją Matkę Bożą – w witrażu. Zeszliśmy na dół. Z progu raz jeszcze spojrzałem na obraz Matki Bożej Jasnogórskiej, wiszący nad wejściem do sali papieskiej, raz jeszcze złożyłem protest i wyszedłem do samochodu. Wsiadło trzech panów.

fot. Tomasz Gołąb/Gość Niedzielny

Po przybyciu do Rywałdu Królewskiego, pierwszego miejsca uwięzienia:

Zostałem sam. Na ścianie, nad łóżkiem, wisi obraz z podpisem: “Matko Boża Rywałdzka, pociesz strapionych”. To był pierwszy głos przyjazny, który wywołał wielką radość. Przecież stało się to, czym tyle razy mi grożono: pro nomine Jesu contumelias pati. Lękałem się, że już nie będę miał udziału w zaszczycie, którego doznali wszyscy moi koledzy z ławy seminaryjskiej. Wszyscy oni przeszli przez obozy koncentracyjne i więzienia. Większość z nich oddała tam swe życie; kilku wróciło w stanie inwalidów, jeden umarł po odbyciu więzienia polskiego.

Prymas Tysiąclecia spędził w internowaniu trzy lata – od 25 września 1953 roku do 28 października 1956. W tym czasie powstał m.in. program Wielkiej Nowenny z okazji tysiąclecia Chrztu Polski oraz Jasnogórskie Śluby Narodu.

Nigdy nie wyrzekłbym się tych trzech lat i takich trzech lat z curiculum mego życia. Jednak lepiej, że upłynęły one w więzieniu, niżby miały upłynąć na Miodowej. Lepiej dla chwały Bożej, dla pozycji Kościoła Powszechnego w świecie – jako stróża prawdy i wolności sumień; lepiej dla Kościoła w Polsce i lepiej dla pozycji mojego Narodu; lepiej dla moich diecezji i dla wzmocnienia postawy duchowieństwa. A już na pewno lepiej dla dobra mej duszy. Ten wniosek zamykam dziś, w godzinie mego aresztowania, swoim Te Deum i Magnificat.

kh/archwwa.pl

PODZIEL SIĘ

© Copyright - Archidiecezja Warszawska - created by baj@com

Kardynał Müller i. INSTRUKCJA PARAFII...SZTUKA BLISKOSCI I POKORY .....

2023→KARD. MÜLLER: ANI ŚWIECCY, ANI BISKUPI NIE BĘDĄ NA SYNODZIE GŁOSOWAĆ W SPRAWACH WIARY

SYNOD

Kard. Müller: Ani świeccy, ani biskupi nie będą na synodzie głosować w sprawach wiary

„Synod o synodalności będzie błogosławieństwem dla Kościoła wtedy, gdy wszyscy jego uczestnicy, od papieża, poprzez biskupów, po kapłanów, osoby zakonne i świeckie, pozwolą się oświecić Jezusowi Chrystusowi” – pisze kard. Gerhard Müller.

© AGATA ŚLUSARCZYK / FUNDACJA OPOKA

W cyklu tekstów z dodatku do tygodników katolickich „Ku Kościołowi synodalnemu: komunia, uczestnictwo, misja – ważne tematy i inspiracje” publikujemy dzisiaj artykuł kard. Gerharda Müllera. Jasno tłumaczy on czym jest, a czym nie jest synod, wbrew powielanym opiniom.

„Niektórzy uważają ten synod za rodzaj pierwotnego zgromadzenia wiernych, nadającego Kościołowi Bożemu konstytucję i nową doktrynę zgodną z antychrześcijańskim duchem obecnego czasu, czyniąc go kompatybilnym z ideologią Woke i LGBT. Nawet gdyby większość delegatów «zadecydowała» o «błogosławieństwie» związków homoseksualnych, wyświęceniu kobiet na diakonów lub kapłanów, papież ze swoim autorytetem nie będzie tolerować heretyckich nauk sprzecznych ze słowem Bożym zawartym w Piśmie Świętym, Tradycją apostolską i dogmatami Kościoła” – pisze były prefekt Kongregacji Nauki Wiary.

Polecamy także wcześniejsze teksty z synodalnego cyklu:

Abp Stanisław Gądecki: Na synodzie mamy do zaoferowania coś bezcennego, czyli wierność nauczaniu Kościoła

O. Jarosław Kupczak OP: Akronimu LGBT nie powinno się używać w kościelnej debacie

O. Dariusz Kowalczyk SJ: Zniesienie celibatu nie jest sposobem na zwiększenie liczby księży

O synodzie na temat synodalności

Synod o synodalności będzie błogosławieństwem dla Kościoła wtedy, gdy wszyscy jego uczestnicy, od papieża, poprzez biskupów, po kapłanów, osoby zakonne i świeckie, pozwolą się oświecić Jezusowi Chrystusowi.

W październiku 2023 r. Synod Biskupów będzie obradował przez cztery tygodnie, a zakończy się w październiku 2024 r. Jego tematem będzie synodalność. Termin ten jest pojęciem pochodnym od terminu „synod”. Jak wiadomo, refleksja nad zasadami nadprzyrodzonej wiary jest znacznie trudniejsza niż mówienie o rzeczach konkretnych. Zwiększa to ryzyko, że po nieuporządkowanej dyskusji wyłoni się niewyraźny rezultat. Ten synod nie może być czasem dla ideologów i ich programu władzy politycznej.

Nie chodzi zatem o treść wyznania wiary, ale o zasadę leżącą u podstaw teorii i praktyki synodów. Greckie słowo „synod” wraz z jego łacińskim odpowiednikiem „sobór” stało się kościelnym terminem technicznym (terminus technicus), gdy wielu biskupów zebrało się w Antiochii w 268 r., aby potępić Pawła z Samosaty jako heretyka. Ten fałszywy nauczyciel widział w Jezusie jedynie zwykłego człowieka, a tym samym zaprzeczał Jego boskiej naturze.

Decydujące znaczenie miał synod (concilium) w Nicei (325 r.) ze swoim dogmatycznym oświadczeniem przeciwko fałszywemu nauczycielowi Ariuszowi. Ten synod podkreślił, że Jezus Chrystus jeszcze przed wcieleniem był Synem Ojca w Trójcy Świętej, a zatem wraz z Nim i z Duchem Świętym jest jednym i prawdziwym Bogiem. Był to początek serii 21 wielkich soborów Kościoła katolickiego uznawanych za ekumeniczno-powszechne. Istnieje ponadto wiele innych soborów i synodów partykularnych, pośród których są takie, które mają uniwersalne znaczenie kościelne dzięki papieskiemu uznaniu. Istniały jednak również synody partykularne, które zwierzchnia władza w Kościele uznała za heretyckie i nieważne.

Synodalna kolegialność

W 1965 r. papież Paweł VI zinstytucjonalizował nowy rodzaj synodu, czyli „Synod Biskupów”, który zgodnie z sugestią Soboru Watykańskiego II miał pokreślić kolegialność biskupów między sobą i z papieżem. Papież jest niezmienną zasadą i fundamentem jedności Kościoła w objawionej wierze oraz komunii biskupów i wszystkich wiernych. Kościół nie jest jednak scentralizowany w papieżu, jak ma to miejsce w świeckim imperium. Kościół katolicki składa się bowiem z Kościołów lokalnych, które w doktrynie, w swoim życiu i swej istocie uobecniają lokalnie cały Kościół Chrystusowy. Dlatego zarówno centralizm, jak i partykularyzm zaprzeczają prawdzie o jednym Kościele trwającym we wspólnocie wielu Kościołów lokalnych ukonstytuowanych przez biskupów.

Zatem stały dialog między biskupami i papieżem jako następcą Piotra ma ogromne znaczenie dla świadectwa Kościoła o zbawieniu, jakie Bóg ofiaruje dzisiejszemu i przyszłemu światu w Chrystusie. Synod Biskupów jest zgromadzeniem konsultacyjnym. Nie ma takich kompetencji w sprawach doktryny i konstytucji Kościoła, jak plenarne zgromadzenie wszystkich biskupów na soborze ekumenicznym lub na synodzie partykularnym, którego decyzje są uznawane przez papieża, najwyższego nauczyciela chrześcijaństwa, jako ważny wyraz prawdy Objawienia. Na soborze biskupi jako następcy apostołów są autentycznymi świadkami Objawienia, nie nauczając niczego innego niż to, co sam Jezus polecił im nauczać.

Nawet jeśli papież przyznał teraz niektórym świeckim „prawo głosu” na Synodzie o synodalności, to ani oni, ani biskupi nie będą tam głosować w sprawach wiary. Są oni, owszem, świadkami i głosicielami prawdy i zbawienia w Jezusie Chrystusie w sensie uczestnictwa wszystkich ochrzczonych w nauczaniu, posłudze kapłańskiej i pasterskiej Chrystusa. Chodzi tylko o to, aby o wyzwaniach wiary w dzisiejszym świecie mówić w sposób tak precyzyjny, aby Chrystus w pełni pojawił się w świadomości współczesnych ludzi jako światło ich życia.

Kompetencje synodu

Niektórzy uważają ten synod za rodzaj pierwotnego zgromadzenia wiernych, nadającego Kościołowi Bożemu konstytucję i nową doktrynę zgodną z antychrześcijańskim duchem obecnego czasu, czyniąc go kompatybilnym z ideologią Woke i LGBT. Nawet gdyby większość delegatów „zadecydowała” o „błogosławieństwie” związków homoseksualnych, wyświęceniu kobiet na diakonów lub kapłanów, papież ze swoim autorytetem nie będzie tolerować heretyckich nauk sprzecznych ze słowem Bożym zawartym w Piśmie Świętym, Tradycją apostolską i dogmatami Kościoła. Musimy wszyscy dużo się modlić i odważnie angażować się słowem i pismem, aby Kościół nie stanął wobec tak ciężkiej próby (jak podczas ariańskiej zawieruchy lub tragicznego podziału Kościoła katolickiego w czasie reformacji protestanckiej w XVI w.).

Papież Franciszek i wielu biskupów na całym świecie wielokrotnie odrzucało błędy eklezjologiczne tak zwanej „drogi synodalnej” niemieckiego Kościoła partykularnego. W Chrystusie pełnia prawdy i zbawienia jest dana wszystkim ludziom raz na zawsze i w niezrównany sposób. Bóg nie potrzebuje nas – ludzi – jako swoich doradców, aby aktualizować lub ulepszać swoje słowo. Przeciwnie, to my musimy otworzyć się na Bożą prawdę, nawet jeśli świat jej zaprzecza i nienawidzi uczniów Jezusa tak samo jak nienawidził ich Mistrza, jedynego Nauczyciela i Zbawiciela całej ludzkości.

Nie możemy też, w imię zsekularyzowanego myślenia, czynić naszej ograniczonej ludzkiej logiki miarą słowa Bożego. Tylko w Jezusie Chrystusie, Słowie, które jest samym Bogiem i które w Synu Bożym przyjęło naszą ludzką naturę, znajdujemy pełnię prawdy, życia i łaski.

To prawda, że odwieczne i niezmienne słowo Boże w wyznaniu wiary Kościoła stawało się coraz bardziej precyzyjne językowo, kiedy trzeba było się przeciwstawić heretykom i schizmatykom. Ale to zjawisko, które nazywamy również historią dogmatu, nie oznacza, że sama prawda ewoluuje ku coraz bardziej kompleksowej wiedzy, jak chciało liberalne protestanckie chrześcijaństwo kulturowe czy katolicki „modernizm”. Słowo Boże pozostaje żywe w całej swej pełni łaski i prawdy w wierze i tradycji oraz w liturgicznym życiu Kościoła. Sobór Watykański II naucza: „Tradycja ta, wywodząca się od Apostołów, rozwija się w Kościele pod opieką Ducha Świętego. Wzrasta bowiem zrozumienie tak rzeczy, jak słów przekazywanych, już to dzięki kontemplacji oraz dociekaniu wiernych, którzy je rozważają w sercu swoim (por. Łk 2,19 i 51), już też dzięki głębokiemu, doświadczalnemu pojmowaniu spraw duchowych, już znowu dzięki nauczaniu tych, którzy wraz z sukcesją biskupią otrzymali niezawodny charyzmat prawdy. Albowiem Kościół z biegiem wieków dąży stale do pełni prawdy Bożej, aż wypełnią się w nim słowa Boże” (DV 8).

Wierność Chrystusowi

Synod o synodalności będzie błogosławieństwem dla Kościoła wtedy, gdy wszyscy jego uczestnicy, od papieża, poprzez biskupów, po kapłanów, osoby zakonne i świeckie, pozwolą się oświecić Jezusowi Chrystusowi, „światłości narodów, (…) [który] pragnie gorąco oświecić wszystkich ludzi blaskiem Jego jaśniejącym na obliczu Kościoła, głosząc Ewangelię wszelkiemu stworzeniu” (LG 1). W tym celu Chrystus, historycznie patrząc, ustanowił Kościół – poprzez swoje życie, swoją śmierć na krzyżu, która przyniosła nam zbawienie, i przez swoje zmartwychwstanie. Uczynił go obrazem Trójjedynego Boga. Nie po to, abyśmy stali się ważni przed ludźmi, ale po to, aby biskupi i wszyscy wierni uświadomili sobie znaczenie Kościoła sakramentalnego jako znaku i narzędzia zbawienia świata w Jezusie Chrystusie, jedynym pośredniku między Bogiem a ludźmi (por. 1Tm 2,5).

Autor jest prof. dr. hab. teologii, byłym prefektem Kongregacji Nauki Wiary

//////////[[[[[[[[[[[

Duszpasterskie nawrócenie parafii – watykańska instrukcja

Redakcja portalu | Z WATYKANU

Opublikowano: 20 lipca 2020 godz. 13:58

Ten tekst przeczytasz 3 i pół minuty

Nie tyle „sterylna próba przetrwania” co „duchowy dynamizm”. Nowa instrukcja Kongregacji ds. Duchowieństwa podpowiada kierunki reformy parafii.

FOT. CATHOPIC

Ofiary za sakramenty, zadania proboszczów, wikariuszy i świeckich czy znaczenie rad parafialnych, ale przede wszystkim akcent na duszpasterskie nawrócenie i obudzenie ducha misyjnego w parafiach – to tematy poruszone w ogłoszonej dziś instrukcji „Nawrócenie duszpasterskie wspólnoty parafialnej w służbie misji ewangelizacyjnej Kościoła”.

Dokument rozpoczyna się od przypomnienia pojęcia „nawrócenia duszpasterskiego”, który jest jednym z terminów używanych w kontekście nowej ewangelizacji. Przypomniane zostały słowa papieża Franciszka z adhortacji apostolskiej Evangelii Gaudium: „Jeśli coś ma wywoływać święte oburzenie, niepokoić i przyprawiać o wyrzuty sumienia, to niech będzie to fakt, że tylu naszych braci żyje pozbawionych siły, światła i pociechy z przyjaźni z Jezusem Chrystusem, bez przygarniającej ich wspólnoty wiary, bez perspektywy sensu i życia.” (EG 49). Biskupi stwierdzają, że jest rzeczą „nie do pomyślenia”, aby osłabła lub zginęła gorliwość w głoszeniu ewangelii i – za papieżem Franciszkiem – zachęcają, aby „aby zwyczaje, style, rozkład zajęć, język i wszystkie struktury kościelne stały się odpowiednią drogą bardziej dla ewangelizowania współczesnego świata, niż do zachowania stanu rzeczy” (EG 27).

Aby ten cel mógł zostać zrealizowany, Kongregacja ds. Duchowieństwa wysuwa wiele bardzo praktycznych wskazówek do pracy duszpasterskiej.

Dokument przypomina znaczącą rolę parafii w życiu chrześcijan, ale zauważa, że ze względu na zmieniające się potrzeby wiernych parafia „jest wezwana do szukania innych sposobów bliskości niż zwykłe działania. Zadanie to nie stanowi jakiegoś ciężaru do niesienia, ale jest wyzwaniem, które należy przyjąć z entuzjazmem”.

Jak powinna wyglądać parafia?

Autorzy dokumentu przypominają, że chociaż cechą charakterystyczną parafii jest jej konkretne umiejscowienie, to „opieka duszpasterska, sprawowana wyłącznie w granicach terytorialnych parafii, wydaje się być przestarzała, gdyż parafianie często nie rozumieją już takiej formy, która wydaje się bardziej naznaczona nostalgią za przeszłością, niż inspirowana odwagą na przyszłość”.

„Ponadto samo powtarzanie czynności duszpasterskich niemających wpływu na życie konkretnych ludzi staje się sterylną próbą przetrwania, często przyjmowaną z ogólną obojętnością. Jeśli parafia nie żyje duchowym dynamizmem właściwym ewangelizacji, naraża się na ryzyko bycia strukturą skupiającą się na sobie i sklerotyczną, która proponuje doświadczenia pozbawione już ewangelicznego i misyjnego smaku, być może przeznaczone tylko dla małych grup” – piszą biskupi.

Parafia, zdaniem autorów, ma za zadanie uczyć czytać i rozważać Słowo Boże, a zasadniczym momentem w tworzeniu wspólnoty parafialnej musi pozostać sprawowanie Eucharystii. Jednocześnie dokument podkreśla rolę relacji międzyludzkich pomiędzy członkami wspólnoty parafialnej: „Wspólnota parafialna jest wezwana do rozwijania prawdziwej „sztuki bliskości”. Jeśli zapuści ona głębokie korzenie, parafia naprawdę stanie się miejscem, w którym zostaje przezwyciężona samotność, obecna w życiu wielu ludzi, a także „sanktuarium, gdzie spragnieni przychodzą i piją, by dalej kroczyć drogą, oraz centrum stałego misyjnego posyłania”.

Zachęcając do reformy struktur, kongregacja ds. duchowieństwa nawołuje, aby procesie odnowy i przekształceń „unikać ryzyka nadmiernej i biurokratycznej organizacji wydarzeń oraz świadczenia posług, które nie wyrażają dynamiki ewangelizacji, ale kryterium samozachowawcze”.

Dokument omawia zasady funkcjonowania parafii, dekanatów i ewentualnych „okręgów duszpasterskich”, a także zadania proboszczów, wikariuszów, diakonów i osób konsekrowanych. Przypomina, że wspólnota parafialna składa się zwłaszcza z wiernych świeckich, których rolą jest współdziałanie z kapłanami w misji ewangelizacyjnej. Dokument zobowiązuje proboszczów do utworzenia w każdej parafii rady ekonomicznej, liczącej minimum trzy osoby świeckie, które są ekspertami w kwestiach ekonomicznych i prawnych. Zachęca również do tworzenia parafialnych rad duszpasterskich, która ma być głosem doradczym dla proboszczów.

Papież przypomina o dynamice „wyjścia”

Podczas prezentacji dokumentu ks. Andrea Ripa,podsekretarz Kongregacji ds. Duchowieństwa, podkreślił, że celem instrukcji jest zaproponowanie niektórych sposobów pomagających w dynamice „wyjścia”, która, zgodnie z życzeniem papieża, winna charakteryzować wszystkie parafie. Konieczne jest więc nawrócenie duszpasterskie, w którym będą brać udział wszyscy ochrzczeni, bo każdy z nich winien brać udział w ewangelizacyjnej misji Kościoła. Aby więc odpowiedzieć na znaczące zmiany społeczne i kulturowe, jakie zachodzą w świecie, konieczne jest przejście od duszpasterstwa zachowawczego, zamkniętego, do duszpasterstwa misyjnego, wychodzącego. Każda parafia więc winna stawać się miejscem, które sprzyja byciu razem, pomaga w kształtowaniu relacji międzyludzkich przezwyciężających wszechobecny indywidualizm i samotność.  

ah, VaticanNews, KAI/Stacja7

Papież Franciszek w Marsylii

ALESSANDRO 

50 tys. osób wzięło udział w mszy na stadionie w Marsylii pod przewodnictwem papieża Franciszka, a 100 tys. zgromadziło się na ulicach na trasie jego przejazdu - podały lokalne władze w tym mieście na południu Francji. Przybył prezydent Emmanuel Macron z małżonką Brigitte. W homilii papież mówił: "W naszym europejskim społeczeństwie można zachorować: na cynizm, rozczarowanie, rezygnację, 

Na mszę na słynnym Stade Velodrome przybyła także prezes Europejskiego Banku Centralnego Christine Lagarde.

Zwracając się do wiernych, papież mówił, że społeczeństwa są obecnie naznaczone "światowym sekularyzmem i pewną obojętnością religijną".

"Doświadczenie wiary rodzi przede wszystkim wstrząs wobec życia" - wyjaśnił.

Jak dodał, jest to "przeciwieństwo serca powierzchownego, zimnego, przystosowanego do spokojnego życia".

Takie serce "jest osłonięte obojętnością i staje się nieczułe, kamienieje, niewrażliwe na wszystko i wszystkich, nawet na tragiczne eliminowanie ludzkiego życia, które dziś jest odrzucane w wielu ludziach, którzy emigrują, a także w jakże wielu dzieciach nienarodzonych i w wielu opuszczonych osobach starszych" - stwierdził Franciszek.

Zobacz też: 

Papież: zjawisko migracji musi być zarządzane z mądrą dalekowzrocznością i odpowiedzialnością europejską

Mówił, że "oziębłe, powierzchowne serce przemierza życie mechanicznie, bez pasji, bez impulsu, bez pragnienia".

"I na to wszystko, w naszym europejskim społeczeństwie, można zachorować: na cynizm, rozczarowanie, rezygnację, niepewność, ogólne uczucie smutku" - ostrzegł papież.

Apelował o otwartość wobec bliźnich i o to, by nie być obojętnym wobec ran tych, którzy są słabsi.

"Nasze metropolie i wiele krajów europejskich, takich jak Francja, gdzie współistnieją różne kultury i religie, są zatem wielkim wyzwaniem przeciwko nasilaniu się indywidualizmu, przeciwko egoizmowi i zamknięciu, które rodzą samotność i cierpienie" - oświadczył Franciszek.

Wyraził przekonanie, że "życie Kościoła, Francji, Europy potrzebuje łaski wstrząsu, nowego zastrzyku wiary, miłości i nadziei", odkrycia na nowo smaku zaangażowania na rzecz braterstwa.

Homilię papież zakończył modlitwą do Matki Bożej, aby "czuwała nad Francją i całą Europą".

Żegnając się z wiernymi przypomniał, że archidiecezja Marsylii była pierwszą na świecie, która została poświęcona Najświętszemu Sercu Pana Jezusa w 1720 roku podczas epidemii dżumy.

"Potraficie zatem być znakami czułości Boga, także w obecnej epidemii obojętności" - mówił.

Franciszek pozdrowił grupę przybyłych mieszkańców Nicei, którzy przeżyli zamach z 14 lipca 2016 roku w swoim mieście, dokonany przez dżihadystę. W ataku na promenadzie zginęło wtedy 87 osób, a ponad 200 zostało rannych.

"Pamiętajmy w modlitwie o wszystkich, którzy stracili życie w tej tragedii i we wszystkich aktach terrorystycznych popełnionych we Francji i we wszystkich częściach świata" - mówił papież.

Następnie dodał: "Nie ustawajmy w modlitwie o pokój w regionach ogarniętych wojną, zwłaszcza za umęczony naród ukraiński".

Na stadionie piłkarskim papież został entuzjastycznie powitany przez wiwatujące wiernych, wśród nich wielu młodych ludzi. Wcześniej tłumy pozdrawiały go na trasie jego przejazdu w papamobile.

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

1Bp Kaszak napisał list do księży diecezji sosnowieckiej

2Ojciec Kupczak o synodzie: w październiku będziemy obserwowali potężne zderzenie różnych wizji Kościoła

3Przedstawiono kalendarz prac synodu nt. synodalności

4Kongres „Parafia jutra” – co dalej?

5Papież w Marsylii: Otwórzmy drzwi kościołów i plebanii, ale przede wszystkim drzwi serca

6Mozambik. Dżihadyści zamordowali 11 chrześcijan

NAJNOWSZE W SERWISIE

1Dla bezpieczeństwa nas wszystkich

2Nawróceni grzesznicy przed sprawiedliwymi - żydowskie źródła Jezusowej przypowieści

3Prezydent: Decyzja rządu o utrzymaniu embarga na ukraińskie zboże - słuszna; ale należy zwiększać tranzyt

4Co Kościół w Polsce mówi o migrantach?

5Blisko 1000 osób na spotkaniu młodych przygotowujących się do bierzmowania

 

"W dobrej wierze " Dobra książka 750 stron

W dobrej wierze” to powieść obyczajowa. Akcja toczy się we współczesnym świecie i dotyka aktualnych problemów społecznych. Bohaterowie – ludzie dobrze sytuowani, cieszący się powszechnym poważaniem, spełnieni rodzinnie i zawodowo – kierują się w życiu zasadami religii katolickiej. Dzięki temu wszystko wydaje im się proste. Do czasu, gdy los wystawia ich na próbę. Nieoczekiwanie przychodzi im się zmierzyć z problemem homoseksualizmu i aborcji, do tej pory rozważanymi wyłącznie teoretycznie. Pojawiają się pytania dotyczące wierności małżeńskiej i konieczność stawienia czoła chorobie alkoholowej. Dylematy moralne zmuszają bohaterów do weryfikacji poglądów, wcześniej uznawanych za oczywiste i niepodważalne. Okazuje się, że nic nie jest tak proste, jak mogłoby się wydawać, kiedy spotyka człowieka osobiście

/////// 

 „Świat i Kościół .....

Krystian Kratiuk – redaktor 

Grzegorz Górny – dziennikarz autor książek

Paweł Lisicki – redaktor naczelny Do Rzeczy

Od kilku lat wspólnie przyglądają się kryzysowi Kościoła katolickiego w programie Ja, katolik. EXTRA. Obserwując coraz to większy chaos nie tylko informacyjny, lecz także obecny w samym nauczaniu Kościoła, postanowili, tym razem w książce, uporządkować najważniejsze sprawy dotyczące naszej wiary oraz odpowiedzieć na fundamentalne pytania, które nurtują dziś wielu wierzących

/////////

Godne to i sprawiedliwe. Dlaczego cywilizacja nie przetrwa bez prawdziwej religii

Scott Hahn, Brandon McGinley

Wydawnictwo: Espritreligia

248 str. 

Szczegóły 

KUP KSIĄŻKĘ  

Czy wiara jest sprawą wyłącznie prywatną? Czy religia to rzeczywiście opium dla mas? Co jest największą herezją dzisiejszych czasów?

Scott Hahn, wybitny teolog katolicki, wraz z Brandonem McGinleyem, amerykańskim publicystą, stawiają szereg fundamentalnych pytań dotyczących sposobu przeżywania naszej wiary. W najnowszej książce zwracają uwagę, że świat przyzwyczaił nas do myślenia o religii w kategorii „sprawy prywatnej”, co z samego założenia jest sprzeczne z doktryną wiary katolickiej.

Żyjemy dziś w społeczeństwie, którego zastraszającą większość stanowią „ateiści praktyczni” niemający nic przeciwko religii, gdy pozostaje ukryta w zaciszu domowym. W społeczeństwie, które doprowadziło do rozpadu pojęcia „prawdy”, które zanurzone jest w herezji indywidualizmu i relatywizmu. Jak z tym walczyć? Jak przywrócić Boski porządek na świecie?

Zostaliśmy powołani do istnienia i jesteśmy podtrzymywani w istnieniu przez Boga, który jest Miłością. Dlatego miłość nie jest wyjątkiem, nie jest obcym wtrętem w jałowy poza tym kosmos; miłość jest samą gramatyką istnienia, która nadaje zakorzeniony w Jezusie Chrystusie sens wszystkiemu, co widzimy i słyszymy, i czego dotykamy. Bez miłości jesteśmy niczym (zob. I Kor I3, I–3.). Z miłością, która obejmuje oddawanie sprawiedliwości Bogu z pomocą cnoty religijności, nasze dusze i nasza cywilizacja mogą stać się piękniejsze od wszystkiego, co nasza laicka, bałwochwalcza i nihilistyczna kultura może sobie wyobrazić.

FRAGMENT

PROF. SCOTT HAHN – autor i redaktor ponad czterdziestu książek, w tym bestselleru Czwarty kielich. Wybitny teolog, wykładowca i mówca. Były pastor. W 1986 roku przystąpił do Kościoła katolickiego, w którym odkrył pełnie prawdy. Prowadził popularne programy w amerykańskiej telewizji EWTN. Szczęśliwy mąż Kimberly, ojciec sześciorga dzieci i dziadek dwanaściorga wnucząt.

BRANDON MCGINLEY – katolicki pisarz i mówca mieszkający w Pittsburgu w Pensylwanii. Publikował m.in. w „Washington Post”, „First . ings” czy „Catholic Herald”. W 2010 roku ukończył Uniwersytet Princeton, gdzie poznał swoją żonę, Katie. Mają czworo dzieci.

Ks Arcybiskup Adrian Galbas

Abp Galbas: Jak można mówić o prześladowaniu Kościoła w Polsce?

„Czy o odrealnieniu nas, jako duszpasterzy, nie świadczy powtarzana jak mantra teza o prześladowaniu Kościoła? Czy to nie ubliża naszym siostrom i braciom chrześcijanom, którzy w tylu miejscach na ziemi są teraz naprawdę prześladowani? Jak na takim tle możemy mówić o prześladowaniach Kościoła w Polsce. Kto nas prześladuje?”. Publikujemy całą homilię abp. Adriana Galbasa wygłoszoną w Licheniu.

Słowo Boże, które daje nam dzisiaj Kościół jest bardzo poruszające. Cud, o którym mówi tylko Łukasz. Rzecz dzieje się w maleńkim miasteczku odległym o parę kilometrów od Nazaretu. Jezus wchodzi do Nain wraz ze swoimi uczniami, a w tym czasie z miasta wynoszą umarłego. Kobieta jest w rozpaczy. Nie ma męża i nie ma syna. Nie ma przeszłości i nie ma przyszłości. Ma rozpacz. Ma czarny, smutny smutek.

Jezus nie przechodzi obojętnie, nie mija jej. Przeciwnie: widząc jej rozpacz, lituje się nad nią, a jego litość nie jest jakąś słodką tkliwością i jedynie słowną czułością. Chrystus, litując się, działa i to działa konkretnie. Podchodzi do umarłego, dotyka go i mówi do Niego jak do żywego.  „Młodzieńcze, tobie mówię wstań”! A potem oddaje go matce. Zrobił coś niestandardowego, nieszablonowego. Coś co było poza schematem, mało tego: coś co sprawiło, że – dotykając mar - stał się nieczysty. Jednak ponad zimne prawo postawił gorący żal i wielką potrzebę tej kobiety.

Objawił tu też trzy sposoby swojego działania: przez słowo, przez dotyk, i przez konkretne działanie.

Funkcja prorocka, kapłańska i królewska. I to jest skuteczne. Młodzieniec wstaje z noszy. Przyszło do niego życie, od tego, który jest Życiem!

Słuchamy tego Słowa podczas Kongresu teologii pastoralnej, który jest poświęcony parafii. 

Czy nasze parafie są, czy mają szansę być niczym ta miejska brama, miejscem, w którym ludzie, dotknięci na różny sposób przez śmierć, spotkają Tego, który jest Życiem? Spotykają Go w wypowiedzianym Słowie, w dotknięciu sakramentu i w miłosiernym działaniu? Co zrobić, aby to było bardziej widoczne i bardziej skuteczne? Czy w naszym działaniu umiemy wyjść poza schematy? Czy widzimy człowieka z jego bólem, cierpieniem i potrzebą?

Z całym szacunkiem dla tematu tego Kongresu i rozumiejąc jego zasadność, cele i intencje, muszę wyznać, że mnie oczywiście bardzo interesuje parafia jutra, bardziej jednak interesuje mnie parafia dzisiaj. Nie wiem, czy będę jutro! Nie wiem też jakie będzie jutro. Zależy ono od zbyt wielu czynników, na które teraz nie mamy wpływu. Bardzo natomiast interesuje mnie parafia dzisiaj. Musimy uważać, żeby rozważając o jutrze nie uciec od dzisiaj. By nie pogrążać się jedynie we wspomnieniach i nie oddawać się jedynie marzeniom. By nie być ani za bardzo w przeszłości, ani za bardzo w przyszłości. „Dziś, gdy głos Jego słyszycie, serce nie zatwardzajcie” (Hbr 3,7), powie nam Autor Listu do Hebrajczyków.

Czego potrzebuje parafia dzisiaj, by skuteczniej odsłaniać ludziom obecność Chrystusa, by być domem pośród ludzkich domów, miejscem spotkania, a nie miejscem rozczarowania?
Ludzie najczęściej mają takie doświadczenie Kościoła, jakie mają doświadczenie parafii. Nie spotykają się przecież z księżmi, spotykają się z księdzem; z proboszczem, czy jego współpracownikiem.

Moim zdaniem po odpowiedź warto się udać do dwóch dokumentów, które ukazały się niedawno w Kościele. Pierwszy to Instrukcja o duszpasterskim nawróceniu parafii. A drugi to krajowa synteza synodalna. One oba przeszły chyba w Polsce bez większego zainteresowania, a szkoda.

Czerpana stamtąd odpowiedz na postawione wyżej pytanie jakiej parafii potrzebujemy brzmi dość jednoznacznie: parafii wcielonej.

Parafia musi być wcielona. Wcielenie to fundament chrześcijaństwa. Bóg, aby spotkać się z człowiekiem sam się nim stał. Przyszedł na ziemię w Chrystusie. W Nim dotknął ziemi i tego co ziemskie. Od tamtej pory Bóg nie jest już odległy. W Psalmie 33 czytamy, że Pan „spogląda z miejsca gdzie przebywa na wszystkich mieszkańców ziemi” (Ps 33,14). Nie, Bóg już nie spogląda z góry. On jest między nami. Słowo, które stało się Ciałem, i zamieszkało pośród nas, już się od nas nie wyprowadziło. Jest między nami.

Katechizm powie, że po wniebowstąpieniu, Chrystus jest z nami duchowo obecny, nieustannie wstawia się za nami i nieustannie zapewnia nam wylanie Ducha Świętego (por. KKK, 667). 

Jeśli tak jest to i Kościół musi być wcielony, urealniony, a nie odrealniony. Nie chodzi o to, że ma się upodobnić do świata, ale ma mieć ze światem kontakt. Z realnym życiem, realnych ludzi.

Żeby spotkać się z człowiekiem, trzeba go odebrać w miejscu, w którym on jest. Tak robił Chrystus, co widać w dzisiejszej Ewangelii. Pierwsze więc pytanie dla duszpasterza brzmi: gdzie są teraz moi parafianie? Nie chodzi o to jaki adres mają ich domy i mieszkania, choć i to jest ważne. Ale gdzie oni są? Jaka jest ich sytuacja życiowa, jakie mają pytania, a jakich nie mają? Jakie są ich rozterki, a jakie nie są? Co ich zajmuje, a co nie? 

"Parafie muszą być w kontakcie z rodzinami, z życiem ludzi i z życiem społeczności, powiedział papież Franciszek. Muszą być domami o drzwiach zawsze otwartych, aby wychodzić innym na spotkanie. I to ważne, aby owemu zbliżaniu się ku drugiemu towarzyszyła jasna propozycja wiary. Chodzi o otwarcie drzwi, aby Jezus mógł wyjść z całą radością swojego przesłania. Módlmy się za nasze parafie, aby nie stanowiły tylko funkcjonalnych biur, ale by ożywione duchem misyjnym, były miejscami przekazywania wiary oraz świadectwa miłości".

Przez „wcielenie” naszych parafii rozumiem także i to, by metody duszpasterskie jakie proponujemy były z tej, a nie z przeszłej epoki. „(…) samo powtarzanie czynności duszpasterskich, niemających wpływu na życie konkretnych ludzi staje się sterylną próbą przetrwania - czytamy w Instrukcji o duszpasterskim nawróceniu parafii - często przyjmowaną z ogólną obojętnością. Jeśli parafia nie żyje duchowym dynamizmem właściwym ewangelizacji, naraża się na ryzyko bycia strukturą skupiającą się na sobie i sklerotyczną, która proponuje doświadczenia pozbawione już ewangelicznego i misyjnego smaku, być może przeznaczone tylko dla małych grup” (IN, 17).

Ze zdumieniem przeczytałem list jednej z mieszkańców Górnego Śląska, która pisze tak:  „Moje dziecko przystąpiło do wczesnej komunii trzy dni po swoich szóstych urodzinach. Córka była najmłodszym dzieckiem w swojej grupie. Poszła, bo bardzo chciała i jak na swoje młode lata, użyła dojrzałych argumentów, by nas i naszego byłego proboszcza przekonać. Piszę o tym, by pokazać pewien kontrast, a nie chwalić się. Naszej zasługi w tym nie było, tylko Boża łaska. Obecnie córka chodzi do szóstej klasy szkoły podstawowej i ma awersję do katechez w szkole. I to nie jest bunt na wiarę i Pana Boga. Katecheza w szkole polega głównie na "zbieraniu" ocen za wyuczone modlitwy. Rok w rok to samo. Wykaz modlitw i daty zaliczeń dostają na początku roku szkolnego. Religia kojarzy się ze stresem, uczeniem na pamięć i tyle(…). Córka rok temu pytała czy jak dostała czwórkę, bo się pomyliła w tajemnicach różańca to znaczy, że Pan Bóg ją mniej kocha? Czemu marnowany jest czas…(…)? Jako rodzice próbujący szczerze przekazywać swoją wiarę dzieciom, rozmawiamy o tym z nimi, ale wiem, że nie każdy to praktykuje w swoim domu”.

Naprawdę nie miałem pojęcia, że ktoś dzisiaj przygotowujący dziecko do Pierwszej Komunii św. może mieć jeszcze przekonanie, że od znajomości tajemnic różańca to dziecko zaprzyjaźni się z Bogiem? Owszem, nauczy się wtedy dzieci modlitw, ale nie nauczy się ich modlitwy. Trudno się dziwić rodzicom, którzy takie dziecko wypisują z religii, trudno się dziwić dzieciom, które proszą o to swoich rodziców.

Czy też o „odcieleniu”, odrealnieniu nas, jako duszpasterzy, nie świadczy powtarzana jak mantra teza o prześladowaniu Kościoła? Czy to nie ubliża naszym siostrom i braciom chrześcijanom, którzy w tylu miejscach na ziemi są teraz naprawdę prześladowani, depcze się po ich śladach, by te ślady zatrzeć. Unicestwić.

Jak podaje Open Doors jest ich ponad 260 milionów i są obecnie największą prześladowaną grupą religijną na świecie. Często są ranieni, torturowani i zabijani z powodu swojej wiary. Jedynym ich przestępstwem jest wiara w Chrystusa. Czasem prześladowania mają charakter bardziej subtelny, ale nie mniej dramatyczny. Chrześcijanie z powodu swojej wiary tracą miejsca pracy lub środki na utrzymanie; ich dzieci z powodu swojej wiary lub wiary rodziców nie mogą dostać się do szkół lub mają ograniczone szanse zdobycia wykształcenia; z powodu presji otoczenia lub w obawie o swoje życie muszą opuścić swoje rodzinne strony. Czasem zabrania się im budowania kościołów, albo spotykania się w prywatnych domach; czasem przez uciążliwe procedury utrudnia się im lub wręcz uniemożliwia rejestrację chrześcijańskiego kościoła bądź organizacji. Pozbawiani są wielu innych praw, takich jak: prawo do ochrony przed arbitralnym zatrzymaniem, prawo do sprawiedliwego procesu, prawo dostępu do wymiaru sprawiedliwości, równości przed sądem, prawo do niestosowania tortur, prawo do posiadania rodziny. Pozbawia się ich podstawowych praw przysługującym im nie tylko jako mniejszościom religijnym, ale jako obywatelom i po prostu ludziom.

Jak na takim tle możemy mówić o prześladowaniach Kościoła w Polsce. Kto nas prześladuje?

Owszem, żyjemy w społeczeństwie wielokulturowym, wieloideowym, bardzo zsekularyzowanym i bardzo szybko się laicyzującym, z silnym nastawieniem antyklerykalnym, ale nie jesteśmy ani jako Kościół, ani jako chrześcijanie przez nikogo prześladowani. Pytanie tylko, czy parafia umie być dzisiaj „domem pośród domów”, domem pośród innych domów, z akcentem na „innych”, domów inaczej skonstruowanych, na innych fundamentach, czy umie być domem, który dba i pokazuje swoją inność, niepowtarzalność, i który stylem i jakością swojej posługi, jej pięknem, siłą argumentów, a nie argumentem siły,  gotowością do spotkania z mieszkańcami „innych domów”, inaczej myślącymi i inaczej wybierającymi, umie ich zainteresować, przyciągnąć, a tych, którzy dokonali chrześcijańskiego wyboru – w tym wyborze -  utwierdzić, dostarczając im świadectw i motywacji?

Czy powtarzając tezy o prześladowaniu Kościoła w Polsce, nie usprawiedliwiamy w ten sposób naszej niechęci do zmian, do wysiłku, do intensywnej pracy? Czy nie usprawiedliwiamy w ten sposób naszego lenistwa?

Parafia wcielona to także więc parafia ewangelizacyjna i ewangelizująca, bo w większości polskich parafii, większość parafian do kościoła nie chodzi. Być może są gdzieś jeszcze w Polsce miejsca, w których odsetek praktykujących przekracza połowę, ale to raczej wysepki. A wśród tych, którzy do kościoła chodzą ile jest ludzi z rodzin patchworkowych, rozbitych, ilu ludzi żyjących w związkach niesakramentalnych, ilu żyjących z różnych powodów w pojedynkę. Nie można ich nie dostrzegać. Nie można uprawiać kaznodziejstwa i w ogóle duszpasterstwa, prezentującego i rozwijającego „ja” idealne, powtarzając w kółko, że rodzina jest miejscem radości, miłości i przebaczenia, bo wielu wie, że w ich przypadku tak nie jest. Że im się nie udało! Wie to także wielu mówiących takie kazania!  Nie wymyślam tu nic nowego. W adhortacji Christifideles laici, która ma w tym roku już 35 lat, tam gdzie jest mowa o parafii i aktywności świeckich w parafii czytamy, że w szczególny sposób powinniśmy czuć się odpowiedzialni za ludzi niewierzących i niepraktykujących, dążąc do tego, aby parafia stała się miejscem zjednoczenia i domem otwartym dla wszystkich (por. CHF, 27).

Również towarzysząc rodzinom, małżeństwom, co samo w sobie jest konieczne i oczywiste, można być w kosmosie, a nie na ziemi, nie rozumiejąc, że ideały są raczej punktem dojścia, a nie punktem wyjścia.

„Odnowa ewangelizacji wymaga nowej uwagi i różnorodnych propozycji duszpasterskich, aby Słowo Boże i życie sakramentalne mogły dotrzeć do każdego w sposób odpowiadający jego sytuacji życiowej”, czytamy we wspomnianej już Instrukcji (IN, 18). A papież Franciszek w Evangelii gaudium, pisze, że rzeczywistość jest ważniejsza niż idee. „Rzeczywistość po prostu jest, ideę się wypracowuje. Trzeba doprowadzić do stałego dialogu pomiędzy nimi, unikając oddzielenia idei od rzeczywistości (…). Idea oderwana od rzeczywistości rodzi nieskuteczne idealizmy i nominalizmy, które w najlepszym razie klasyfikują i definiują, ale nie angażują” (EG,231).

I jeszcze jeden element wcielonej parafii, na który chciałbym zwrócić uwagę - duszpasterstwo na wskroś biblijne. Jeśli parafia będzie miejsce głoszenia Słowa i przykładem życia Słowem, będzie żywa i bliska ludziom, bo Słowo jest bliskie ludziom i Słowa ludzie potrzebują. To chyba najczęstsza prośba pojawiająca się w polskiej syntezie synodalnej, która była tworzona przecież w parafiach.  „W trakcie synodu wybrzmiał problem niskiego poziomu głoszonych homilii, czytamy w syntezie krajowej. Podnoszono kwestię nieumiejętnego głoszenia katolickiej nauki społecznej, przez co wiele osób odbiera to jako głoszenie kazań politycznych, niekiedy wręcz z personalnymi odniesieniami. Zniechęca ponadto głoszenie homilii w tonie moralizatorskim, bez miejsca na Dobrą Nowinę i kerygmat. Księża w wielu przypadkach są nieprzygotowani do głoszenia słowa Bożego. W kazaniach często brakuje nie tylko głębokiego wyjaśnienia czytanego Słowa oraz prawd wiary, ale też jakiegokolwiek odniesienia do Biblii. Celebransi nierzadko czytają cudze teksty, ściągnięte z Internetu, głoszą zbyt krótkie lub zbyt długie i zawiłe kazania lub homilie, lekceważąc lub nawet obrażając w ten sposób słuchaczy. Wierni bardzo cenią te miejsca, gdzie codziennie jest głoszona krótka homilia, w której wyjaśnia się czytane słowo Boże”. 

To tylko jeden z cytatów na ten temat pochodzących z naszej syntezy, która – moim zdaniem – mogłaby być świetnym programem duszpasterskim dla Kościoła w Polsce, a na pewno dobrym rachunkiem sumienia dla nas, duszpasterzy.

I właśnie to ostatnia kwestia, o której chciałbym wspomnieć. Duszpasterze, czyli my. Parafia zależy od proboszcza i jego współpracowników. Nie od instrukcji, nie od poleceń biskupa i nie od tego forum. Zależy od tego, jaką wizję Kościoła mają pasterze, jaką mają gorliwość i wiarę.

Św. Paweł przedstawia dzisiaj Tymoteuszowi wskazania dotyczące tego jakim człowiekiem powinien być biskup i diakon. Choć wiemy, że funkcja owych „episkopos” w I wieku nie była jeszcze w pełni zdefiniowana i nie można jej wprost odnosić do dzisiejszego biskupa to z pewnością ten, podobnie jak prezbiter i diakon, mają być ludźmi zatroskanymi o Kościół, o wspólnotę, bardziej niż o siebie i posiadać „wielką pewność w wierze”. To wystarczy!

„Świeccy zauważają i wysoko cenią u swoich księży świadomość powołania, głęboką wiarę, prawdziwą pobożność, życie według zasad, dbałość o kult i nauczanie, troskę o człowieka, miłość do Kościoła, apolityczność przy jednoczesnym zaangażowaniu w sprawy społeczne, bezinteresowność, a przede wszystkim autentyczność i świadectwo” - to jeszcze jeden z cytat z syntezy synodalnej. „Przywoływano przykłady gorliwych księży, zwłaszcza proboszczów, dzięki którym rozwija się duszpasterstwo i wspólnota parafialna. Jednocześnie wierni świeccy dostrzegają brak wiary i autentycznej pobożności, materializm, łamanie zasad moralnych, brak wrażliwości na potrzeby ludzi, niską jakość stosunków ze społecznością parafialną i lokalną, błędną wizję antropologiczną, ujawniającą się w skrajnie negatywnym rozumieniu człowieka, wreszcie brak budowania relacji między sobą i zaniedbywanie własnej formacji. Takie spojrzenie na księży ujawnia głęboki kontrast między „kapłanem prawdziwie zaangażowanym” a „kapłanem oddelegowanym”. Razi „fenomen niewiary księży”, którzy „zgubili Boga” lub niekiedy pokazują, że Kościół to „gigantyczny biznes, finansowe konsorcjum”, co przekłada się na poczucie jeszcze nie fizycznego, ale już duchowego braku kapłanów”.

Takich księży trzeba bardzo wspierać. Gorliwych i rozpalonych. To im grozi najczęściej kryzys wypalenia. Wypalić może się tylko ten, kto płonie. Letni, ledwo się tlący, raczej się nie wypali. Tym, którym się chce, trzeba szczególnie intensywnie pomagać, by im się chciało stale. To przede wszystkim nasza, biskupów i przełożonych rola.

Parafia wcielona. Czy jest ona możliwa? Tak, ponieważ wiele takich parafii istnieje. Dzisiaj. Są miejscem prawdziwego wzrostu w wierze. Ci, którzy tam się gromadzą doświadczają spotkania z Chrystusem, który jest żywy i ożywiający. Jak świadkowie cudu z dzisiejszej ewangelii wielbią Boga i sprawiają, że wieść o Nim roznosi się po ziemi. Dziś to łatwiejsze bo przecież jest sieć.

Oby przykład takich parafii, wcielonych i żywych, promieniował i na innych. Oby nasi Parafianie, dzięki dobrej pracy parafii, mogli jako swoje powtarzać słowa dzisiejszego Psalmisty: „Tobie chcę śpiewać o Panie, będę szedł drogą nieskalaną” (por. Ps 101). „Zawsze uczciwie będę postępował”.

Pierwsza Komunia św 2023

Rok pracy i  służby  przy  ołtarzu 2023/2024

///////////////////////////

24.09 godz 9.15                        
24.09 godz 11.45 
                       
01.10 godz 9.15                        
01.10 godz 11.45                        
08.10 godz 9.15                        
08.10 godz 11.45  
                     
15.10 godz 9.15                        
15.10 godz 11.45                        
22.10 godz 9.15                        
22.10 godz 11.45      
                 
29.10 godz 9.15                        
29.10 godz 11.45 
   

Rodzice i dzieci  biorą czynną udział we Mszy sw  niedzielnej  przez czytanie ,śpiewanie  psalmu , czytanie modlitwy powszechnej i niesienie darów ofiarnych.Jest też gotową lista  aby się  wcześniej  zapisać. Lista jest jedna  aby było pewne  kto się zgłosił na ten dzień. Prosimy o podanie telefonu.

ł 

WYMAGANIA :

Wymagania dotyczące I komunii świętej

 .....

Wskazania ogólne i szczegółowe wyjątki z: "Wskazania dotyczące przygotowania do sakramentów wtajemniczenia chrześcijańskiego w archidiecezji katowickiej", oraz z zarządzenia Ks. dr hab Romana Buchty Dyrektora Wydziału Katechetycznego

Wskazania ogólne i szczegółowe wyjątki z: "Wskazania dotyczące przygotowania do sakramentów wtajemniczenia chrześcijańskiego w archidiecezji katowickiej", oraz z zarządzenia Ks. dr hab Romana Buchty Dyrektora Wydziału Katechetycznego

Do I Komunii Świętej przystępują dzieci w klasie III szkoły podstawowej.

Zarządzenie Ks. dr hab Romana Buchty Dyrektora Wydziału Katechetycznego w sprawie warunków dopuszczenia ucznia do I Komunii świętej.

Uczestnictwo w szkolnym nauczaniu religii (opanowanie materiału przewidzianego w Programie Nauczania Religii Rzymskokatolickiej w Przedszkolach i Szkołach (2010)  i prowadzenie zeszytu przedmiotowego).

Opanowanie pamięciowe podstawowych  modlitw: Ojcze nasz, Zdrowaś  Maryjo, 10 przykazań Bożych, 6 prawd wiary, 7 sakramentów świętych, 5 warunków dobrej  spowiedzi, Akt  wiary, nadziei, miłości, żalu, Przykazanie miłości, formuła spowiedzi zamieszczona w „Skarbcu Modlitw i Pieśni” (Wydawnictwo św. Jacka)
(Znajomość powyższych modlitw sprawdzana jest w ramach nauczania religii w szkole, a nie w ramach katechezy parafialnej, której zgodnie z Programem Nauczania Religii Rzymskokatolickiej w Przedszkolach i Szkołach (2010)  nadajemy charakter celebracji)

Uczestnictwo w katechezie parafialnej

Potwierdzenie faktu chrztu św. (akt chrztu)

Uwagi:
Pozostałe  modlitwy: Skład Apostolski,  V Przykazań Kościelnych, Grzechy  główne omawiamy, ale nie wymagamy ich pamięciowego opanowania. Zgodnie z programem nauczania ich realizacja przewidziana jest na dalszym etapie edukacyjnym (klasy IV - VI)
Dopuszczenie dziecka do I Komunii św. nie może być uwarunkowane uczestnictwem w niedzielnej Mszy Świętej we własnej parafii. Rodzice mają prawo uczestniczyć z dzieckiem w liturgii w innych parafiach.
Zachęcamy dzieci i rodziców do udziału w tzw. Mszach Świętych szkolnych oraz nabożeństwach  w roku liturgicznym.

Ks. dr hab Roman Buchta
Dyrektor Wydziału Katechetycznego
Kurii Metropolitalnej w Katowicach⁷⁸


Sakrament pokuty i pojednania oraz Eucharystia (wyjątki z: "Wskazania dotyczące przygotowania do sakramentów wtajemniczenia chrześcijańskiego w archidiecezji katowickiej"

A. Wskazania ogólne
13. W przygotowaniu dzieci do pierwszego przyjęcia sakramentów pokuty i pojednania oraz Eucharystii należy koncentrować się na przekazaniu Dobrej Nowiny o Bogu, który pragnie zjednoczyć się z człowiekiem i uzdalnia go do tego, odpuszczając mu grzechy.

14. W procesie przygotowania należy brać pod uwagę zróżnicowany poziom wiary i życia chrześcijańskiego dzieci, wynikający z takiegoż zróżnicowania w rodzinach. W przypadku rodzin bardziej zaangażowanych proces przygotowania będzie zwykle wsparciem świadectwa chrześcijańskiego i działań wychowawczych samych rodziców. Dla innych może być okazją do odnowienia relacji z Bogiem nawet po długim okresie bez wiary czy praktyk religijnych. Z tego powodu w ramach przygotowania skierowanego do rodziców warto akcentować:

rolę przykładu rodziców wobec dzieci (zarówno w wymiarze postaw moralnych, jak i osobistej relacji z Bogiem, budowanej zwłaszcza poprzez modlitwę, spowiedź i Eucharystię);

rolę wspólnoty (parafii) w procesie wzrostu w wierze;

rolę nawracania się i kształtowania prawego sumienia w budowaniu relacji z Bogiem i bliźnimi;

szanse, jakie daje świętowanie niedzieli, którego osią jest rodzinne uczestnictwo we mszy świętej;

rolę liturgii, czasu i przestrzeni sakralnej w przeżywaniu relacji z Bogiem.

B. Wskazania szczegółowe

15. W łączności z nauką religii w szkole należy prowadzić parafialne przygotowanie do sakramentu pokuty i pojednania oraz Eucharystii, które ma na celu:

a. w odniesieniu do dzieci:

uzupełnienie wiedzy nabytej w ramach szkolnego nauczania religii o wymiar przeżyciowy, egzystencjalny; w tej perspektywie istotne jest ukazywanie: grzechu jako głównej przeszkody na drodze człowieka do Boga, przystępowania do sakramentu pokuty jako szczytowego momentu nawrócenia, w którym pragnienie zmiany życia spotyka się z Bożym miłosierdziem (przebaczeniem), zaś przyjmowania Eucharystii – jako pokarmu umacniającego na drodze życia poprzez zjednoczenie z Chrystusem;

oswojenie z przestrzenią sakralną, objaśnienie występujących w niej znaków (ze szczególnym uwzględnieniem symboliki kościoła parafialnego);

oswojenie ze wspólnotą parafialną;

b. w odniesieniu do rodziny:

uświadomienie rodzicom tego, że ich sposób przeżywania sakramentów pojednania i Eucharystii (i szerzej: przeżywania wiary) ma kluczowe znaczenie dla owocnego przyjmowania tych sakramentów przez dzieci (i szerzej: dla wzrostu ich wiary);

rozpoznanie przez duszpasterza sytuacji wiary w danej rodzinie;

w odniesieniu do osób przeżywających trudności w wierze – zaproponowanie drogi przezwyciężenia trudności (na przykład poprzez uczestnictwo w parafialnych formach ewangelizacji, włączenie do parafialnych grup formacyjnych, indywidualne towarzyszenie i tak dalej);

wskazanie rodzicom sposobów wsparcia dziecka w przygotowaniu do sakramentów oraz szerzej – na drodze wiary;

wskazanie rodzicom możliwości rozwijania osobistej wiary, głębszego zaangażowania się w czynienie rodziny „Kościołem domowym” (zwłaszcza poprzez świadectwo wiary, wspólne rozważanie słowa Bożego i modlitwę oraz świętowanie niedzieli) i bardziej intensywnego włączenia się w życie wspólnoty parafialnej.

16. Parafialne przygotowanie do sakramentu pokuty i pojednania oraz Eucharystii powinno przebiegać w następujących etapach:

a. pierwsza klasa szkoły podstawowej – dzieci z rodzicami powinny uczestniczyć w niedzielnej mszy świętej; zaleca się, by w pierwszą niedzielę miesiąca przeprowadzić przed lub bezpośrednio po mszy świętej krótką katechezę zgodną z tematyką Programu nauczania religii lub z rokiem liturgicznym;

b. druga klasa szkoły podstawowej – dzieci z rodzicami również powinny uczestniczyć w mszach świętych szkolnych oraz w wybranych okresowych nabożeństwach liturgicznych;

c. trzecia klasa szkoły podstawowej – należy raz w miesiącu organizować katechezę parafialną dla dzieci i rodziców zgodnie z Programem nauczania religii oraz nabożeństwa związane z poświęceniem dewocjonaliów; przy ustalaniu terminów katechez należy wziąć pod uwagę możliwości rodziców.

17. Zalecanym terminem przyjmowania po raz pierwszy sakramentu pokuty i pojednania są okresy Wielkiego Postu i Wielkanocy, a zwłaszcza sobota przed Niedzielą Miłosierdzia Bożego.

18. Zaleca się, by pierwsza spowiedź dzieci miała charakter „Obrzędu pojednania wielu penitentów z indywidualną spowiedzią i rozgrzeszeniem” oraz by dziecku towarzyszyli rodzice (lub inne bliskie osoby), także przy- stępujący do spowiedzi.

19. Warto zaproponować rodzicom, aby w przeddzień pierwszej spowiedzi świętej przeprowadzili w rodzinie wieczór pojednania, a po spowiedzi – wieczór dziękczynienia Bogu za Jego miłosierdzie.

20. Brak zgody.

21. Należy pielęgnować praktykę obchodzenia rocznicy pierwszej komunii świętej połączonego z odnowieniem przyrzeczeń chrztu świętego, jednakże bez organizowania dodatkowo tak zwanej uroczystej komunii świętej.

                 
 

2 lata temu odbyła się beatyfikacja kard. Wyszyńskiego i m. Czackiej

„Święci się zawsze gdzieś spotkają”. 2 lata temu odbyła się beatyfikacja kard. Wyszyńskiego i m. Czackiej

28 SIERPNIA 2021 FORMACJA

Bóg złączył tych dwoje ludzi, którzy potrafili się szlachetnie różnić i mimo to, przez nich dokonywał wielkich rzeczy, często po ludzku niemożliwych. „Przez Krzyż do nieba i Soli Deo”, jakże aktualne jest to i dzisiaj. Zostawili nam drogę. Innej szukać nie trzeba - podkreśla ks. Andrzej Gałka

Kiedy w 2020 roku okazało się, że z powodu pandemii, beatyfikacja Czcigodnego Sługi Bożego kardynała Stefana Wyszyńskiego musi być odwołana, a kilka miesięcy później papież Franciszek podpisał dekret beatyfikacyjny Czcigodnej Sługi Bożej Matki Elżbiety Czackiej, wtedy, pewnie trochę żartobliwie powiedziałem „Syn zaczekał na Matkę”.

Dlatego bardzo się ucieszyłem, gdy ksiądz kardynał Kazimierz Nycz ogłosił, że uroczystości beatyfikacyjne będą wspólne. Wydaje mi się, że znam dosyć dobrze relacje, jakie ich łączyły i pomyślałem sobie, że w tym wydarzeniu może być głęboki zamysł Boży. Bóg chce nam pokazać, jak dwoje ludzi może sobie wzajemnie pomagać w drodze do świętości. Dlatego tę krótką refleksję, a może lepiej medytację o życiu dwojga niedługo błogosławionych: Matki Elżbiety i księdza Prymasa – naszego biskupa, zatytułowałem „Święci się zawsze gdzieś spotkają”.

Nie byli rówieśnikami, Elżbieta Czacka była starsza od Stefana Wyszyńskiego o 25 lat. Oboje przeszli w młodości przez trudne doświadczenia. Niewidoma, młoda dziewczyna i młody, chory kleryk. Trudne początki, ale życie pełne ufności i błogosławiony koniec. Jak wielkich dzieł Bóg przez nich dokonał. Możemy pytać, jak to było możliwe? Po ludzku nie powinno się udać. Ale ich życie pokazuje, że „dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych. Przez Krzyż do nieba” mówiła swoim siostrom, niewidomym i świeckim współpracownikom Dzieła Matka Elżbieta Czacka. „Soli Deo” przypominał wszystkim w 1946 r. młody biskup lubelski, Stefan Wyszyński. Mogli uczynić tyle dobra, ponieważ całkowicie oddali swoje życie Bogu i na serio przyjęli słowa św. Pawła „nic nie może odłączyć nas od miłości Chrystusowej”.

Żeby naprawdę komuś pomóc, trzeba chociaż na chwilę zapomnieć o sobie. Żeby od kogoś przyjąć pomoc, trzeba uznać, że się jej potrzebuje i do tego potrzeba trochę pokory. W obu przypadkach jest to niezwykle trudne, dlatego rzadko się to udaje. Siostrze Elżbiecie od Ukrzyżowania Pana Jezusa udało się tak dobrze, że światło z którego czerpała, świeci jasno do dziś. Księdzu Stefanowi również. Ani ślepota, ani brak zdrowia, w niczym im nie przeszkodziły.

Późniejsza założycielka Dzieła Lasek urodziła się w Białej Cerkwi – dziś Ukraina – 22 października 1876 r. Jako hrabianka otrzymała staranne wychowanie i wykształcenie. Żyła w wygodzie i dostatku. W wieku 22 lat ostatecznie utraciła wzrok. Ślepota młodej Róży stała się dla rodziców upokorzeniem nie do przyjęcia. Dom zamknął się na gości. Jak zaakceptować to, na co nie potrafią się zgodzić nawet najbliżsi – myślała. Zrozumiała, że może liczyć tylko na Boga, któremu ufała, i na siebie. Zamiast jechać na kolejną operację za granicę, jak tego chcieli rodzice, przyjmuje radę okulisty, doktora Gepnera – przyjaciela domu – który mówi jej prawdę „wzrok jest na zawsze stracony”. Ale zarazem wskazuje drogę – nikt w Polsce nie zajmuje się niewidomymi. Zrozumiała, że jest odpowiedź jak dalej żyć i że jest wskazówka na drogę. Młoda hrabianka zbiera doświadczenia w ośrodkach dla niewidomych za granicą, uczy się pisma Braille’a. Postanawia stworzyć instytucję, Dzieło, w którym będą mogli kształcić się i przygotowywać do samodzielnego życia niewidomi. Gdzie nauczą się, że mimo niewidzenia mogą być szczęśliwi. Po latach mówiła do Janiny Doroszewskiej: „Tak jak doktor Gepner był moim wielkim dobroczyńcą, tak największym moim szczęściem jest to, że zostałam niewidomą. Cóż by ze mnie było, gdyby nie to kalectwo? Jakie byłoby moje życie bez niego?”.

Jej ślepota stała się skałą, na której Bóg mógł wybudować piękny dom. Nadano mu nazwę „Dzieło Lasek”. Ta mężna i dzielna niewiasta, jaką znamy z jej zapisków, głęboko zjednoczona z Bogiem, widząca Jezusa, który krwią swoją obmywa ją i całe jej dzieło, jest jednocześnie człowiekiem zwyczajnym i serdecznym. Troszczy się o każdy najmniejszy drobiazg, o ludzi, których spotyka.W tym samym czasie, gdy młoda Róża przygotowuje się do pełnienia późniejszej misji, 3 sierpnia 1901 r. w Zuzeli nad Bugiem, na pograniczu Podlasia i Mazowsza, przychodzi na świat Stefan Wyszyński.

Po wstąpieniu do Seminarium Duchownego we Włocławku okazało się, że Stefan jest chory na gruźlicę. Choroba postępuje tak szybko, że młody alumn, jak również jego przełożeni, boją się, że nie dożyje do święceń kapłańskich. Stefan modli się, szczególnie do Matki Najświętszej, aby wyprosiła mu łaskę święceń i aby mógł odprawić przynajmniej Mszę Świętą prymicyjną. Potem będzie mówił, że to Niepokalana uratowała mu życie. To cierpienie, które przeszedł w czasie studiów nauczyło go – jak sam powie – patrzeć z pokorą na drugiego człowieka. W czasie studiów spotyka po raz pierwszy księdza Władysława Korniłowicza, o którym później powie, że wywarł on ogromny wpływ na całe jego życie kapłańskie. Ta znajomość, która podczas studiów na KUL-u przerodziła się w głęboką przyjaźń, przetrwała aż do śmierci księdza Korniłowicza. W lipcu 1926 r. na zaproszenie księdza Korniłowicza przyjeżdża po raz pierwszy do Lasek. Wtedy też ma miejsce pierwsze spotkanie z Matką Czacką. Tak Prymas na spotkaniu z siostrami w Laskach w 1965 r, wspomina to spotkanie: „Trzydzieści lat minęło w lipcu od pierwszej mojej wędrówki z Warszawy do Lasek, bodajże z siostrami i jeszcze jedną przyjazną duszą temu zakątkowi. Przyszliśmy na pustkowie. Była kaplica, wzniesiony jeden, drugi dom, a wokół las (…). Człowiek się dziwi, że tutaj dokonało się coś wielkiego, że tu Bóg zasiał ziarenko gorczyczne, które tak prężyło się ramionami w górę, że stało się drzewem (…). Pamiętam tak wiele doznań tu łaski Bożej, która brała ludzi za czupryny i gdy chcieli pełzać po ziemi uczyła ich latać”.Zaś w czasie sympozjum poświęconego 50-leciu istnienia Lasek, w grudniu 1973 r. powie „Pan Bóg dał mi sposobność zetknięcia się z Matką i Ojcem, i mógłbym się wiele od nich nauczyć. Powiem krótko: łaski, która wtedy była mi dana nie umiałem właściwie wykorzystać. Bo ludzie szli swoimi drogami na przełaj, a ja za bardzo nauczyłem się chodzić bitymi drogami, chodnikami zaprogramowanymi, dającymi się ująć w konkretne wykłady. Nie dało się tego pogodzić”. Niemniej zapoczątkowana wtedy przyjaźń z Dziełem i jego założycielami, przetrwała aż do końca dni wielkiego Prymasa.

Szczególnie ważne są relacje Matki z księdzem Wyszyńskim w czasie okupacji. Jak wiemy, po wybuchu wojny, ksiądz Wyszyński musiał opuścić Włocławek i udać się do Wrociszewa, do swojej rodziny. Jednak w roku 1940 potrzebny był kapelan w Kozłówce, gdzie przebywała grupa 24 młodych sióstr i 18 niewidomych dziewcząt. Ojciec Korniłowicz, który przebywał wtedy w Żułowie – filia Lasek na lubelszczyźnie – zasugerował, aby siostry zwróciły się z prośbą do księdza Wyszyńskiego. Na prośbę i z upoważnienia Matki, jedna z sióstr udała się do Wrociszewa i jak pisze, „w skromnym domku zastała księdza profesora nad książkami Na widok mojego habitu ucieszył się bardzo, wstał i powiedział: Laski przyjechały do mnie! Wytłumaczyłam mu, że przyjechałam z polecenia Matki Czackiej i księdza Korniłowicza, i zapytałam, czy zechce przyjechać do Kozłówki (…). Zgodził się natychmiast”. Od tej chwili nastąpiły lata bardziej intensywnego zaangażowania w środowisku Lasek. Zimą 1941 r. laskowska grupa z Kozłówki, ze względu na bezpieczeństwo, przeniosła się do Żułowa, do domu sióstr. W czerwcu 1942 r. ksiądz Wyszyński, przyjeżdża do Lasek, na miejsce księdza Jana Zieji, jako kapelan sióstr, niewidomych a także jako duszpasterz okolicznej ludności i kapelan Armii Krajowej. W trudnym czasie II wojny światowej pracował z Matką Czacką nad Konstytucjami Zgromadzenia, zbliżał się bowiem termin kolejnego ich zatwierdzenia, omawiał z Matką sprawy codzienne i sytuację Zakładu, poświęcając na to, co dzień parę godzin. Skrupulatnie odnotowano to w „Dzienniku przyjęć Matki”. Szczególnie w latach 1943-1944.

Już w 1942 r. dowództwo VIII Rejonu AK planowało, że na wypadek Powstania Warszawskiego, w Domu Rekolekcyjnym powstanie szpital wojenny. Ksiądz Wyszyński miał wątpliwości, czy można tak narażać niewidomych, dyskusje przecięła Matka, stwierdzając „Decyzja podjęta w 1939 r. walki o wolność obowiązuje i teraz”. Była zdania, że niewidomi nie mogą stać na boku, skoro walkę podjął cały naród. Tuż przed wybuchem powstania szpital poświęcił ks. Stefan Wyszyński. Po latach Prymas tak to wspomina: „Był to moment, który odsłonił nowe oblicze Matki Róży Czackiej (…). Patrzyłem wtedy na Matkę i myślałem sobie, skąd w tej kobiecie, zajętej przecież swoim Dziełem, taka odwaga, aby wystawiać Dzieło na wszelkie niebezpieczeństwa związane z czynnym zaangażowaniem w powstanie. Matka była zdecydowana. Uważała, że trzeba okazać postawę mężną, bo tego wymaga w tej chwili cały świat (…). Odsłonił mi się wtedy nowy obraz człowieka, który dotychczas oddany był tylko modlitwie i służbie ociemniałym. I taką postać, i taką osobowość widzę do tej pory. Było w niej coś z Traugutta”. I dalej mówił Prymas: „A Matka dla nas wszystkich była źródłem spokoju, rozwagi i gotowości służenia. Zawsze gotowa, zawsze czujna”.W marcu 1945 r., ksiądz Stefan Wyszyński opuszcza Laski i wraca do Włocławka. Po drodze odwiedza grupę niewidomych z siostrami w Maurzycach, koło Łowicza. Z Łowicza pisze pierwszy list do Matki, w którym daje piękne świadectwo o bezinteresownej i radosnej posłudze sióstr wobec niewidomych. I kończy list słowami: „Ręce Matki ze czcią całuję, pełen wdzięczności za wszystko dobro, którego w Laskach doznałem”.

Po opuszczeniu Lasek rozpoczyna się nowy etap w relacji Matka – ksiądz Wyszyński, czas pisania listów. W 2006 r. Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego, we współpracy ze Zgromadzeniem Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża, wydał listy Matki Czackiej do księdza Wyszyńskiego i księdza Wyszyńskiego do Matki. W sumie 65 listów i kartek. Pierwszy ukazał się pod datą 10 marca 1945 r., ostatni z datą 31 grudnia 1952 r. W archiwum sióstr znajdują się jeszcze dwa pierwsze listy, z przełomu lat 1938/39, dotyczące osobistych problemów innej osoby i zostały wyłączone z wydanego zbioru. Korespondencja ta pokazuje, jak bardzo wspierali się modlitwą, radą i przyjaźnią. Nie skupiali się na wydarzeniach świata zewnętrznego, nie skarżyli się na trudy i przeciwności. Pisali o tym, co w życiu istotne. Wśród listów są też krótkie kartki z życzeniami z okazji imienin i świąt, bądź kartki przysłane Matce z Rzymu. Czasami pojawiają się też rzadkie, na pozór lakoniczne wzmianki o wydarzeniach z życia osobistego.Po nominacji księdza Wyszyńskiego na biskupstwo lubelskie, kontakt z Matką i Laskami nie rozluźnia się. Biskup lubelski otacza opieką dom w Żułowie. Korespondencja między Matką i młodym biskupem, jest tak samo żywa, serdeczna i pełna wzajemnej troski. Widać wyraźnie, jak Bóg złączył tych dwoje ludzi, jak są sobie wzajemnie potrzebni. Troska biskupa o Laski pokazuje wielką miłość do tego Dzieła. Miłość głęboką i wzajemną. Matka Elżbieta i siostry franciszkanki otaczają modlitwą biskupa Stefana Wyszyńskiego również wtedy, gdy w 1948 r. zostaje arcybiskupem warszawskim i gnieźnieńskim, a tym samym Prymasem Polski, a w 1952 r. kardynałem. Matka doda jeszcze, że odtąd uważa go za „najwyższą w Polsce władzę”. Dla niego Laski nie przestają by domem, w którym zawsze może szukać oparcia i chwili wytchnienia, będzie wracał do Lasek wiele razy, jak tylko czas mu na to pozwoli. Po śmierci księdza Korniłowicza staje przy Matce założycielce, niewidomej franciszkance i do końca jej życia jest dla niej pomocą.Oprócz wspomnianych listów, ważnym przyczynkiem do poznania kim była dla kardynała Matka Czacka, są jego zapiski „Pro Memoria”. Wynika z nich, że każdego roku, z wyjątkiem lat uwięzienia, Prymas był kilkanaście razy w Laskach i za każdym razem odwiedzał Matkę. Zaś w czasie uwięzienia, w listach do swojego ojca lub siostry, prosił, aby odwiedzali Laski i dopytywał, co się w nich dzieje. W jednym z listów prosił swego ojca, aby przysłał mu fotografię Matki Czackiej i księdza Korniłowicza. Zaś pod datą 9 września 1950 r., dziękując za przysłanie fotografii napisał „Dziś są mi te twarze wielką pomocą”.

Jak ważna była dla niego Matka, pokazuje to czas jej choroby, gdy nie pełniła już żadnych funkcji w Zgromadzeniu i Towarzystwie. Zwłaszcza ostatnie tygodnie jej życia. 4 maja 1961 r. przyjeżdża specjalnie do Lasek, aby odprawić Mszę Świętą w jej intencji i udzielić jej odpustu zupełnego na godzinę śmierci. Przyjeżdża też 12 maja, gdy właściwie rozpoczęła się agonia. W drodze do Gniezna, 14 maja, zatrzymuje się w Laskach, aby modlić się przy nieprzytomnej Matce i udzielić jej swego błogosławieństwa. O śmierci Matki Prymas dowiaduje się w Gnieźnie. Po powrocie do Warszawy, 18 maja wieczorem przyjeżdża do Lasek, aby modlić przy otwartej trumnie Matki. 19 maja bierze udział w jej pogrzebie i wygłasza mowę pożegnalną. W kazaniu, które wygłosił, powiedział: „W tej chwili moim jest obowiązkiem stanąć przy tym obfitym źródle wody żywej i z pomocą nieudolnych słów pochwycić przynajmniej odrobinę ożywczych wspomnień z bogatego życia Matki naszej, Matki naszych serc, Matki Dzieła, Zgromadzenia i rodziny laskowej niewidomych”. I dalej mówił Prymas: „Usiłujemy odsłonić testament, który w milczeniu przekazała nam, spadkobiercom swej bogatej spuścizny (…). Patrzymy na Matkę, inaczej jej tutaj nie nazywaliśmy. Nie tylko siostry zakonne i rodzina niewidomych, ale i my kapłani (…), czerpaliśmy z bogatego ducha naszej Matki i duchowości tego ubłogosławionego przez Boga miejsca (…). Matka zawsze umiała znaleźć dla siebie chwilę na osobiste obcowanie ze swym Bogiem ukrytym. To był człowiek, który nieustannie stał w obliczu swego najlepszego Boga (…). Człowiek, który wytrwale czerpał z niezgłębionego źródła Bożej miłości! Dlatego zdołała tylu ludzi wokół siebie obdzielić i pożywić tą miłością”.Po śmierci Matki, ksiądz Prymas często będzie wracał do grobu założycielki. Przed każdym wyjazdem do Rzymu, na sesje soborowe, przed każdym ważnym wydarzeniem, często, przed trudnymi rozmowami z ówczesną władzą komunistyczną, niepostrzeżenie, bez zapowiadania się, chociaż na chwilę, jedzie do Lasek, aby tam się modlić.

W archiwum, w Laskach zachowała się bogata spuścizna kardynała Stefana Wyszyńskiego, mówiąca o jego zaangażowaniu w życie Zgromadzenia i Towarzystwa. Z zachowanych tekstów wynika, że każdego roku Wielki Piątek i Wielką Sobotę, przed południem, kardynał spędzał w Laskach – z wyjątkiem lat uwięzienia. W Wielki Piątek uczestniczył w liturgii Męki Pańskiej, spotykał się z różnymi ludźmi, zaś w Wielką Sobotę wygłaszał konferencję do ludzi Lasek, często zaś osobno dla sióstr. Przypominał w nich postać Matki, jej życie i prosił siostry, a często upominał, by nie zagubiły ducha i stylu życia Matki. Tak mówił do sióstr w Wielką Sobotę 1958 r.: „Jestem 32 lata „obywatelem miasta Laskowskiego”, patrzyłem na to, wiem. Cechą naszej Matki było to, że umiała być zawsze pogodna. To była prawdziwa Franciszkanka Służebnica Krzyża. Ona zrozumiała ducha Ewangelii, ducha Krzyża – i chciała tego ducha wpoić w was (…). Pragniemy, aby on się utrzymał i abyście wy były służebnicami Krzyża, a nie samych siebie”.Wiemy, że gdy wymagało tego dobro dusz, dobro człowieka, Kościoła i Narodu, ksiądz Prymas potrafił być surowy, być znakiem sprzeciwu. Tego też się uczył od Matki Czackiej, z którą, jak mówił, współpraca nie była łatwa, bo Matka wymagając od siebie, wymagała też od innych. „Umiała być w tych wymaganiach niezwykle surowa, jakkolwiek wszyscy czuli, że surowość jej podyktowana jest wielką miłością dusz, Sprawy i Dzieła”.Bóg złączył tych dwoje ludzi, którzy potrafili się szlachetnie różnić i mimo to, przez nich dokonywał wielkich rzeczy, często po ludzku niemożliwych. „Przez Krzyż do nieba i Soli Deo”, jakże aktualne jest to i dzisiaj. Zostawili nam drogę. Innej szukać nie trzeba. I już na koniec, w Wielką Sobotę 13 kwietnia 1963 r., na spotkaniu z mieszkańcami Lasek, ksiądz Prymas powiedział: „Osobiście pragnę wam jasno powiedzieć, że gdy mi jest niełatwo – bo przecież nie brakuje powodu – to mam patronów, do których mogę się odwoływać i wiem, że mi pomogą. Pierwszym jest nasz Ojciec (…), a drugim sprzymierzeńcem jest Matka, do której trzeba się tak po cichu podsunąć (…). Ja się nigdy nie modlę za Matkę Czacką, ja się tylko modlę do Niej. Pamiętajcie, więc, że Oni oboje są na pewno w chwale Ojca”.

Ks. Andrzej Gałka – ur. 1948, duchowny rzymskokatolicki, rektor kościoła św. Marcina w Warszawie, krajowy duszpasterz osób niewidomych, kapelan warszawskiego Klubu Inteligencji Katolockiej

Dożynki parafialne 2023 ,10.09 Blog. z Markowej

Zakończyły się uroczystości w Markowej (zdjęcia)

10 września 2023 - 08:03

Ponad 30 tysięcy wiernych zgromadziło się w Markowej na mszy św. beatyfikacyjnej rodziny Ulmów. W nabożeństwie uczestniczył m.in. Prezydent RP Andrzej Duda, przedstawiciele parlamentu, członkowie rządu, służb dyplomatycznych, duchowni z Polski oraz z zagranicy.

Liturgii przewodniczył prefekt Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych kard. Marcello Semeraro. Hierarcha podkreślał szczególną wymowę beatyfikacji: do chwały ołtarzy zostaje wyniesiona cała rodzina, połączona nie tyko więzami krwi, ale także wspólnym świadectwem danym Chrystusowi, aż do ofiary własnego życia.

Prezydent Andrzej Duda powiedział, że wydarzenie ma niezwykle ważny wymiar duchowy, związany z naszymi przekonaniami religijnymi, a także zobowiązaniami wynikającymi z wiary.

To też podkreślenie w sposób dobitny, instytucjonalny prawdy historycznej o czasach niemieckiej, hitlerowskiej okupacji polskich ziem w czasie II wojny światowej, ówczesnym zbrodniczym prawodawstwie na tej ziemi, które było podstawową przyczyną tej tragedii i straszliwej zbrodni, jaka została popełniania na polskiej rodzinie

– zaznaczył Andrzej Duda.

Liturgiczne wspomnienie rodziny będzie obchodzone 7 lipca, w dniu zawarcia sakramentu małżeństwa przez Józefa i Wiktorię. Ulmowie zostali zamordowani 24 marca 1944 r. przez Niemców za 

BŁOGOSŁWIENI RODZICE I ICH DZIECI Z MARKOWEJ 10 wrzesień 2023

Kard. Marcello SemeraroPAP/DAREK DELMANOWICZ

Kard. Semeraro: W męczeństwie błogosławionych szczególną rolę odgrywa dziecko, które Wiktoria nosiła w łonie

Szczególna wymowa dzisiejszej beatyfikacji polega na tym, że do chwały ołtarzy zostaje wyniesiona cała rodzina, połączona nie tyko więzami krwi, ale także wspólnym świadectwem danym Chrystusowi aż do ofiary własnego życia - powiedział kard. Marcello Semeraro podczas mszy beatyfikacyjnej rodziny Ulmów

Hierarcha w homilii podkreślił, że sercem beatyfikacji jest miłość.

"Błędem byłoby, gdyby dzień beatyfikacji rodziny Ulmów posłużył jedynie przywołaniu na myśli terroru i okrucieństw dokonanych przez oprawców, nad którymi ciąży już osąd historii" - wskazał kard. Semeraro.

Jak zaznaczył, "chcemy natomiast, aby dzień dzisiejszy był dniem radości, ponieważ słowa Ewangelii spisane na papierze stały się dla nas przeżywaną rzeczywistością, która jaśnieje w chrześcijańskim świadectwie małżonków Ulmów i w męczeństwie nowych błogosławionych".

Nawiązując do biblijnej przypowieści o miłosiernym Samarytaninie, kardynał Semeraro powiedział, że dom Ulmów "stał się tą gospodą, w której był goszczony i doświadczał opieki pogardzany, odrzucony i śmiertelnie ranny człowiek".

Podkreślił, że "bez opiekuńczej troski, człowiek zawodzi". "Troska jest bardzo ważną częścią człowieczeństwa, bowiem czyni istnienie właśnie ludzkim. Za ten gest gościnności i troski - jednym słowem: miłosierdzia - wypływający ze szczerej wiary małżeństwo Ulmów wraz z dziećmi zapłacili najwyższą cenę męczeństwa. Ich życie był cenną monetą, którą przypieczętowali bezinteresowność całkowitego daru z siebie samego w imię miłości" - wskazał hierarcha.

Jak zaznaczył, "szczególna wymowa dzisiejszej beatyfikacji polega także na tym, że do chwały ołtarzy zostaje wyniesiona cała rodzina, połączona nie tyko więzami krwi, ale także wspólnym świadectwem danym Chrystusowi aż do ofiary własnego życia".

Kard. Semeraro powiedział, że "nowi błogosławieni uczą nas przede wszystkim przyjmowania Słowa Bożego i codziennego dążenia do pełnienia woli Bożej". Dlatego, jak zaznaczył - "żyli w świętości nie tylko małżeńskiej, ale również rodzinnej".

"W świadectwie i męczeństwie Ulmów i ich dzieci odkrywamy na nowo wielkość rodziny, miejsca życia, miłości i płodności. Odkrywamy na nowo wielkość misji, jaką Stwórca powierzył małżonkom i powtarzamy słowa św. Jana Pawła II, które skierował do rodzin w 1994 r. +W Kościele i w społeczeństwie nadeszła epoka rodziny, która jest powołana do odegrania pierwszoplanowej roli w dziele nowej ewangelizacji+" - powiedział duchowny.

Rodzina Ulmów - droga na ołtarze

Hierarcha w homilii podkreślił, że "w męczeństwie nowych błogosławionych szczególnie sugestywną rolę odgrywa maleńkie dziecko, które Wiktoria nosiła w swoim łonie, przychodzące na świat w bolesnych chwilach rzezi matki".

"Chociaż nie miało ono jeszcze imienia, dzisiaj nazywamy je błogosławionym" - stwierdził.

Zdaniem hierarchy, ta beatyfikacja ma bardziej aktualne przesłanie niż kiedykolwiek. "Chociaż nigdy nie wypowiedziało żadnego słowa, dzisiaj to małe, niewinne dziecko, które razem z aniołami i świętymi w raju wyśpiewuje chwałę Bogu w Trójcy Jedynemu, tutaj na ziemi woła do współczesnego świata, aby przyjął, kochał i chronił życie od chwili poczęcia aż do naturalnej śmierci, zwłaszcza życie bezbronnych i zepchniętych na margines" - zastrzegł.

Dodał, że niewinny głos tego dziecka "chce wstrząsnąć sumieniem społeczeństwa, w którym szerzą się aborcja, eutanazja i pogarda dla życia, postrzeganego jako ciężar, a nie dar".

Jak podkreślił kard. Semeraro, "rodzina Ulmów zachęca nas do reagowania na +kulturę odrzucenia+, którą potępia papież Franciszek".

Hierarcha przywołał słowa papieża Franciszka: "Odrzucamy nadzieję dzieci, które przynoszą nam życie pozwalające nam iść naprzód, i nadzieję tkwiącą w korzeniach, które mają osoby starsze".

Kard. Semeraro zaznaczył, że "świadectwo Józefa i Wiktorii Ulmów oraz ich dzieci uczy otwartości na innych, zwłaszcza najbardziej potrzebujących".

Hierarcha pozdrowił obecnych na uroczystości beatyfikacyjnej przedstawicieli wspólnoty żydowskiej. "Ich udział jest nie tylko wyrazem szlachetnych uczuć wdzięczności za to, czego dokonali nowi błogosławieni, gdy w Europie - a zwłaszcza tutaj, w Polsce - szalała rozpętana przez niemieckich okupantów furia skierowana wobec narodu żydowskiego, co nazywano +ostatecznym rozwiązaniem+" - stwierdził.

Jak zastrzegł, "zjednoczenie rodzin żydowskich i rodziny katolickiej w tym samym męczeństwie zawiera bardzo głęboki sens oraz rzuca najpiękniejsze światło na przyjaźń żydowsko-chrześcijańską, zarówno na płaszczyźnie ludzkiej jak i religijnej".

"Rzeczywiście, nienawiść prześladowców do Żydów była w samej swej istocie nienawiścią do Boga Przymierza, Starego i tego Nowego, we krwi Chrystusa" - ocenił. kard. Semeraro.

Podkreślił, że "konkretnością swego gestu rodzina Ulmów, jak również inni ludzie dobrej woli, którzy pomagali Żydom, antycypowali nauczanie Soboru Watykańskiego II, św. Pawła VI a także św. Jana Pawła II, przyjmując w swoim życiu postawę kogoś, kto burzy mury i obejmuje z braterską miłością".

Naczelny Rabin Polski: świadectwo rodziny Umów jest nam dziś potrzebne

Prefekt watykańskiej Dykasterii Spraw Kanonizacyjnych odniósł się także do trwającej od 18 miesięcy rosyjskiej inwazji na Ukrainę, która zmusiła do ucieczki i szukania schronienia w Polsce wielką liczbę uchodźców.

"W tym trudnym czasie różne instytucje rządowe i samorządowe oraz tysiące ludzi z prostych rodzin spontanicznie otwierali drzwi swoich domów na przyjęcie tych, którzy musieli uciekać" - mówił.

Dodał, że powszechne zaangażowanie działaczy oraz wolontariuszy w akcję radzenia sobie z kryzysem humanitarnym nabrało niezwykłych rozmiarów i wielkiego znaczenia.

"Niestety, podobne sytuacje powtarzają się również w innych częściach świata i powodują, że rzesze uchodźców szukają słusznego przyjęcia u innych. Niech wstawiennictwo nowych błogosławionych i ich świadectwo ewangelicznej miłości zachęcą wszystkich ludzi dobrej woli, aby stali się tymi, którzy +wprowadzają pokój+, otwierając drzwi i angażując się na rzecz