WYZNANIA ŚW AUGUSTYNA =możesz przeczytać tutaj w całości.plik

"Jakże wielki jesteś, Panie. Jakże godzien, by Cię sławić. Wspaniała Twoja moc. Mądrości Twojej nikt nie zmierzy. Pragnie Cię sławić człowiek, cząsteczka tego, co stworzyłeś. On dźwiga swą śmiertelną dolę, świadectwo grzechu, znak wyraźny, że pysznym sięsprzeciwiasz, Boże. A jednak sławić Ciebie pragnie ta cząstka świata, któryś stworzył. Ty sprawiasz sam, że sławić Cię jest błogo. Stworzyłeś nas bowiem jako skierowanych ku Tobie.
I niespokojne jest serce nasze, dopóki w Tobie nie spocznie."

 

Św. Augustyn – „ Wyznania” Ks. I Jak wskazuje tytuł utwór to wyznania, filozofia i rozmyślania. Rozpoczynają się one od wychwalania Boga i miejsca przy nim człowieka, jako cząsteczki, którą On stworzył i przez którą jest sławiony. Człowiek odkąd został stworzony, skierowany jest ku Bogu „ i niespokojne jest serce nasze, dopóki w Tobie nie spocznie”. Następnie Augustyn zastanawia się czy można wzywać Boga zanim się Go pozna. Przecież może wtedy przez pomyłkę wzywać kogoś innego, ale z drugiej strony, może trzeba wzywać o pomoc, by poznać. Dalej poruszona jest kwestia szukania Boga, sławią Go Ci, którzy Go szukają. Boga wzywa wiara, którą człowiek został obdarzony, wiara ta wynika ze świadomości istnienia Syna Bożego i Jego uczniów. Jednak Augustyn wciąż się zastanawia czy wypada wzywać Boga, przecież nie wiadomo czy jest takie miejsce w człowieku, do którego Bóg mógłby przyjść. Zastanawia się czy Boga może ogarnąć całe niebo i ziemia, które On stworzył. Wielbi Boga mówiąc, że nie byłoby go, gdyby nie było w nim Boga, a jednocześnie zdaje sobie sprawę, że człowiek istnieje w Bogu, bo w nim istnieje wszystko. Można więc zadać pytania: Czy jest sens wzywać Pana skoro jest On też w człowieku? Gdzie Bóg wylewa wszystko, gdy napełni już niebo i ziemię? A napełnia nawet przez sam fakt, że zawiera to w sobie bo zawiera wszystko. (wiem, że jak czytacie to wszystko, to wydaje się bezsensu, ale taka jest niestety cała książka… :/ ) Augustyn zastanawia się również czy wszystkie rzeczy napełnione przez Boga mają szansę Go ogarnąć? Jeśli tak to w jakich częściach? Ale z drugiej strony czy Boga można podzielić na mniejsze i większe części? Rzecz tak naprawdę jest niczym wobec Stworzyciela. Augustyn wychwala Pana Boga, określa jego wielkość i sprawiedliwość.......CZYTAJ DALEJ. w pdf

Pliki do pobrania

MAŁE SIOSTRY JEZUSA "Boga możesz spotkać w takim życiu, jakie masz" – mówią Małe Siostry Jezusa

Małe Siostry Jezusa  SKĄD JESTEŚMY

Zgromadzenie Małych Sióstr Jezusa jest jedną z kilkunastu wspólnot powstałych w oparciu o duchowość bł. Karola de Foucauld. Nasza wspólnota została założona 8 września 1939 r. przez Magdalenę Hutin w Algierii.

Bł. brat Karol hrabia, wcześnie osierocony, agnostyk i hulaka. Mając 22 lata zostaje oficerem i wyjeżdża do Algierii. Trzy lata później porzuca wojsko i podejmuję wyprawę do Maroka. Świadectwo wiary 
(Karol de Foucauld)
ur.15.09. 1858 – zm. 01.12.1916muzułmanów budzi w nim pytanie: „Czyżby Bóg istniał?” Po powrocie do Francji rozpoczyna poszukiwania duchowe, opatrznościowo spotyka księdza H. Huvelina, który do końca życia będzie mu ojcem i przyjacielem. Mając 28 lat doznaje łaski nawrócenia.
     Wyrusza na pielgrzymkę do Ziemi Świętej. Jest zafascynowany Jezusem, Jego ukrytym życiem w Nazarecie. Pragnie Go naśladować. Najpierw spędza 7 lat u Trapistów, potem 4 lata w Nazarecie jako pustelnik. Odkrywa stopniowo, że iść za Jezusem, kochać Go do szaleństwa, to stać się tak jak On, bliskim najbardziej opuszczonym.
     W 1901 r. zostaje wyświęcony na kapłana. Zamieszkuje na Saharze, najpierw w Beni-Abbes, a potem w Tamanrasset. Spędza całe godzimy na modlitwie przed Jezusem w Najświętszym Sakramencie. Chce być bratem i przyjacielem koczowników z pustyni - poznaje ich język, kulturę, stara się ich kochać i całym swoim życiem „krzyczeć Ewangelię”. Pozostaje wśród nich w sytuacji zagrożenia. Ginie zamordowany w Tamanrasset, 1 grudnia 1916.

Mała Siostra Jezusa Magdalena - zafascynowana życiem Karola de Foucauld, w jego pismach i duchowości odkryła pragnienia, które sama nosiła 
(Magdalena Hutin)
ur. 26.04. 1898 –zm. 06.11.1989w sercu – szaloną miłość do Jezusa i pragnienie adoracji, miłość do Jego najmniejszych sióstr i braci oraz miłość do Afryki i muzułmanów.
     Mając 40 lat wyjeżdża na Saharę. Chce tam żyć ideałem nakreślonym przez br. Karola – tajemnicą życia ukrytego, życia Nazaretu. Na prośbę Biskupa Sahary odbywa nowicjat u Sióstr Białych i 8 września 1939 r. składa śluby jako mała siostra Jezusa. Jest to data powstania naszego Zgromadzenia. Rodząca się Wspólnota ma być małym koczowniczym zgromadzeniem żyjącym kontemplacją Jezusa pośród ubogich muzułmanów.
     W czasie nowicjatu mała siostra Magdalena otrzymuje, jak sama to określa, „światło z Betlejem” – Bóg objawia się jej w Jezusie, bezbronnym, wydanym w ręce człowieka i pragnącym jego miłości dziecku.
W 1946r., podczas pielgrzymki do sanktuarium Marii Magdaleny w La Sainte Baume odkrywa jak głęboki sens ma to apostolstwo przyjaźni i adoracji, i że winno być ono przeżywane nie tylko wśród wyznawców Islamu. Rozpoczyna się czas fundacji wspólnot na całym świecie, w różnych środowiskach i Kościołach. Mała siostra Magdalena podróżuje niestrudzenie do końca swych dni, docierając także do krajów „za żelazną kurtyną”. Umiera w 1989r. w Rzymie. Obecnie trwa jej proces beatyfikacyjny.

Copyright © 2009. Małe Siostry Jezusa

XHTML | CSS

Boga możesz spotkać w takim życiu, jakie masz – mówią Małe Siostry Jezusa

Kamil Szumotalski/Aleteia

Anna Malec - 26.12.16

Gdyby Pan Bóg był zarezerwowany tylko dla klauzury albo potrzebowałby jakichś specjalnych warunków, by spotkać się z człowiekiem, to byłby jakiś dziwny.

Wszystko zaczęło się od Karola de Foucauld, gdyby nie on, wspólnoty by nie było. Potem była Magdalena, ich bezpośrednia założycielka, choć ona sama twierdziła, że wspólnotę założył mały Jezus, nie ona.

W Warszawie mieszkają we cztery – Ania, Rysia, Iza i Grażyna. Małe Siostry Jezusa. Wynajmują mieszkanie w bloku na warszawskiej Pradze. Sąsiadki zakonnice? Dziś nikt się już nie dziwi, ale 13 lat temu, kiedy siostry się tu wprowadzały, budziły zdziwienie. Koledzy w pracy też już przywykli do koleżanki w habicie, choć czasem ktoś zapyta, jak cztery kobiety wytrzymują razem pod jednym dachem.

Iza pracuje w pralni. Ania jest listonoszką, Grażyna opiekuje się swoją chorą mamą a Rysia (tak naprawdę ma na imię Maria, ale wszyscy mówią do niej Rysia), starsza już siostra, zajmuje się domem. Kiedyś pracowała m.in. w stoczni szczecińskiej.

***

Anna Malec: W Waszych domach, w każdej kaplicy przez cały rok, nie tylko w okresie Bożego Narodzenia, jest figurka małego Jezusa. Jak na co dzień żyć duchowością dziecięctwa – co to w praktyce znaczy?

Siostra Rysia: Nasza założycielka – Magdalena, miała bardzo osobiste spotkanie właśnie z Jezusem, jako dzieckiem. Przeżyła to, jak była nowicjuszką, choć miała już 40 lat.

Pisze o podwórzu, które dobrze znała, w Algierze. Zobaczyła tam Maryję, trzymającą na swoich wyciągniętych rękach dzieciątko Jezus, tak jakby chciała je komuś dać. A Jezus jakby się wyrywał z jej dłoni. Zobaczyła też wokół nich wiele postaci, widziała, że się modlą, ale byli tak skupieni, że nie dostrzegali Maryi i Jezusa. Więc ona też się między nimi ustawiła, i to właśnie jej Maryja dała dzieciątko.

Magdalena bardzo to przeżyła. Miała ważenie, że dzieciątko jakby wcieliło się w nią, z całym uśmiechem, czułością, z jaką Maryja chciała je przekazać.

To jest u początków naszej duchowości dziecięctwa. O jej wizji dowiedziałyśmy sięjuż po jej śmierci, nie chciała uchodzić za kogoś nadzwyczajnego, tylko za zwykłą siostrę.

Tego też doświadczył Karol –podczas spowiedzi doświadczył Boga delikatnego, przebaczającego, spotkał się z miłością bez granic. To przemieniło całe jego życie.

Mówił o Jezusie, który stał się człowiekiem, i dzięki temu jest tak bliski człowiekowi – w jego słabości, w jego błędach.

Będąc w Betlejem i w Nazarecie, został bardzo poruszony tym, że Pan Bóg przyjął postać małego dziecka i przeszedł przez ten etap całkowitej zależności od ludzi a jednocześnie cały czas był Bogiem. To go tak poruszyło, że potem przez całe życie był prowadzony tą tajemnicą – Boga tak bliskiego, że aż obecnego w człowieku.

Błogosławiony Karol de Foucauld odważył się zamieszkać na pustyni pośród koczowników muzułmańskich. Z czasem zyskiwał coraz większe zaufanie z ich strony. Z pomocą francuskiego oficera zbudował mały klasztor w pobliżu niewielkiej oazy. Jego cela była dla każdego wędrowca otwarta. Sam uprawiał warzywa i owoce na swe utrzymanie. Większość czasu spędzał na cichej adoracji Jezusa eucharystycznego. Ten mnich pokoju zginął jednak z rąk muzułmanów (1 grudnia w 1916 roku), z którymi dzielił się podczas samotnej modlitwy i w darze bezinteresownej przyjaźni, Jezusowym pokojem.

We wczesnej młodości przeżył poważny kryzys wiary i stał się ateistą. Prowadził nieuporządkowane życie. W wieku 22 lat został oficerem, opuszcza Francje i udaje się do Algierii. Tam zetknął się ze świadectwem wiary w Boga i gorliwej modlitwy ze strony wielu muzułmanów. Na nowo zadawał sobie pytanie: "Czyżby Bóg istniał?".

Po trzech latach powrócił do Francji i dzięki najbliższej rodzinie głęboko chrześcijańskiej, rozpoczął przygodę szukania Boga. W tym najważniejszym okresie życia spotkał Ojca Huvelina, który stal się jego przewodnikiem duchowym i przyjacielem. Rozmowy z nim zaowocowały odkryciem Boga Żywego. Karol przeżył głębokie nawrócenie i zapragnął całkowicie oddać się Bogu prowadząc życie mnicha. Miał wtedy 28 lat.

W 1890 roku wstąpił do klasztoru trapistów we Francji, gdzie przebywał siedem lat. Po siedmiu latach opuszcza zakon i udaje się do Nazaretu, gdzie przez cztery lata żyje jak pustelnik. Właśnie tam odkrywa bliskość i przyjaźń Jezusa. Wspomnienia z Ziemi Świętej, a przede wszystkim doświadczenie Nazaretu, towarzyszyły mu do końca życia.

Święcenia kapłańskie przyjął w 1901 roku i w niedługim czasie udał się na Saharę do Beni-Abbes a następnie do Tamanrasset. Nauczył się miejscowego języka, poznawał kulturę Tauregów.

Przebywając na pustyni pisał sporo listów, które nacechowane były wielka prostotą, czystością i duchem posłuszeństwa wobec woli Bożej objawianej mu przez przełożonego zakonu i podczas medytacji nad Słowem Bożym.

Jego komentarze do wybranych fragmentów Ewangelii są jak świeżo upieczony chleb, mają smak młodego wina i czystość źródlanej wody. Dla najbliższej rodziny i przyjaciół żyjących we Francji były to z pewnością listy krzepiące, napełnione wiarą i miłością. Pocieszały.

Pliki do pobrania

REALIZUJEMY DUCHOWY TESTAMENT JANA PAWŁA II

- W Polsce jest obecnie ok. 30 sanktuariów Bożego Miłosierdzia oraz 250 parafii pod tym wezwaniem - wylicza ks. Zbigniew Bielas.MIŁOSZ KLUBA 



Boże, Ojcze miłosierny,


który objawiłeś swoją miłość
w Twoim Synu Jezusie Chrystusie,
i wylałeś ją na nas w Duchu Świętym, Pocieszycielu,
Tobie zawierzamy dziś losy świata i każdego człowieka.
Pochyl się nad nami grzesznymi,
ulecz naszą słabość,
przezwycięż wszelkie zło,
pozwól wszystkim mieszkańcom ziemi
doświadczyć Twojego miłosierdzia,
aby w Tobie, trójjedyny Boże,
zawsze odnajdywali źródło nadziei.
Ojcze przedwieczny,
dla bolesnej męki i zmartwychwstania Twojego Syna,
miej miłosierdzie dla nas i całego świata!
Amen.

Jan Paweł II, Kraków-Łagiewniki, 17.08.2002

Realizujemy duchowy testament Jana Pawła II

20 lat temu, 17 sierpnia 2002 roku, Ojciec Święty Jan Paweł II, w krakowskich Łagiewnikach, dokonał Aktu Zawierzenia Świata Bożemu Miłosierdziu.

MONIKA ŁĄCKA

Monika Łącka: Jak to się stało, że do udziału w przygotowaniach do obchodów 20. rocznicy zawierzenia świata Bożemu Miłosierdziu udało się zaprosić sanktuaria, parafie, wspólnoty, czcicieli Bożego Miłosierdzia nie tylko z Polski, ale i z całego świata?

Ks. Zbigniew Bielas: Rozpoczynając te duchowe przygotowania chcieliśmy, by w ten sposób był wypełniany duchowy testament Ojca Świętego. Dziś wiemy, że trwały one na wszystkich kontynentach - zarówno w dalekiej Australii, Argentynie, Brazylii, Fiji, Papui Nowej Gwinei, Wietnamie, na Barbadosie, Kolumbii, Kubie, Burkina Faso, Ugandzie, jak i u naszych sąsiadów: w Niemczech, na Słowacji, w Czechach, w Ukrainie, Szwajcarii, Włoszech, Francji, Austrii, Walii. Przesyłaliśmy materiały do ponad stu miejsc na całym świecie (i wiemy, że były one rozsyłane w kolejne miejsca), w pięciu językach: polskim, angielskim, hiszpańskim francuskim i portugalskim. Materiały i rozważania docierały również na Chorwację - tam były tłumaczone na język chorwacki i rozsyłane do czcicieli Bożego Miłosierdzia w tym kraju, ale także do Czarnogóry, Bośni i Hercegowiny. Co ważne, 22 października br. w sanktuarium w Marija Bistrica będzie miało miejsce odnowienie zawierzenia Chorwacji Bożemu Miłosierdziu. Z kolei w czerwcu uczestniczyłem w Kongresie Bożego Miłosierdzia w Slavkowicach w Czechach. Na jego zakończenie blisko 1000 osób pod przewodnictwem abp. Jana Graubnera zawierzyło Republikę Czeską Bożemu Miłosierdziu. Udało się więc znów rozpalić "iskrę miłosierdzia", przypomnieć to wydarzenie sprzed 20 lat i jego znaczenie dla współczesnego świata.

Przeczytaj też: 20 lat temu Jan Paweł II zawierzył świat Bożemu Miłosierdziu

Z niektórymi z miejsc, które włączyły się w przygotowania, związane są piękne historie.

Każde z tych miejsc jest pewnym cudem Bożego Miłosierdzia. Przykładem niech będzie historia związana z sanktuarium w Munyonyo w Ugandzie, gdzie powstaje Kaplica Miłosierdzia na wzór naszej łagiewnickiej kaplicy Wieczystej Adoracji: "We wrześniu 2019 roku zaczęliśmy kopać pod studnię głębinową w naszym sanktuarium w Munyonyo, by mieć stały dostęp do wody, z którego mogliby korzystać zarówno miejscowi, jak i pielgrzymi. Całościowo projekt nie jest zazwyczaj tani (ok. 10 tys. USD). Zaczęliśmy odwiert niedaleko kościoła, lekko na wzgórzu. Niestety pieniądze zostały wyrzucone w błoto, i to dosłownie, ponieważ na głębokości 80 m było więcej błota niż wody. Byliśmy trochę przytłoczeni tym faktem; ale nie poddaliśmy się i na początku października zaczęliśmy kopać w innym miejscu, w odległości kilkunastu metrów od przyszłej kaplicy Bożego Miłosierdzia (która była wówczas w początkowej fazie planowania). Kierownik odwiertu i tym razem tracił nadzieję, że się uda. Wszystko się zmieniło w pierwszą sobotę miesiąca, kiedy mamy comiesięczne rekolekcje o Bożym Miłosierdziu. Wiertło przebiło się przez skały i wytrysnęła w górę życiodajna woda. Było to 5 października, we wspomnienie św. Faustyny Kowalskiej" - napisał do Łagiewnik pracujący tam o. Wojciech Ulma OFMConv, kustosz sanktuarium.

FATIMA DZIS I DLA NAS .CZY SPEŁNILIŚMY POLECENIA MARYI Z FATIMY ? SZCZEGÓLNIE ....?

DZISIAJ W NASZEJ SWIĄTYNI W JAZGARZEWIE MSZA ŚW ZA OJCZYZNĘ 13 SIERPNIA O GODZ 18.00 I RÓŻANIEC FATIMSKI.ZAPRASZAMY

Miłujcie się! > Wiara > Fatima dziś i dla nas

Fatima dziś i dla nas

Posted byTeresa Tyszkiewicz23 sierpnia 2021

Rue du Bac i dar Cudownego Medalika, Lourdes i dar uzdrawiającego źródła, La Salette, Fatima – objawienia maryjne układające się w ciąg cudownych interwencji Bożych w nasze czasy. Dziś, gdy od ostatniej, fatimskiej,

dzieli nas ponad 100 lat,

warto się zastanowić nad ich znaczeniem i skutkami. Czy wezwania Matki Bożej zostały wysłuchane, Jej polecenia wykonane, prośby spełnione?

Każde z objawień maryjnych jest w zamiarach Bożych etapem w historii zbawienia, znakiem nie tylko na czas objawień, ale na całą przyszłość, przypomnieniem Ewangelii, wskazaniem drogi, wezwaniem do zmiany tego, co złe, ofiarowaniem łaski, obietnicą i – przestrogą. Zatem tak powinny być odczytane – nie jako coś, co było i minęło, ale co trwa, co jest stale żywe i aktualne. Aby dobrze zrozumieć orędzia, trzeba znać ich kontekst historyczny, dostrzec ich nadal aktualne przesłanie, skierowane do całego świata, lecz przede wszystkim do siebie samego, tu i teraz. Matka Boża, wzywając do pokuty, modlitwy, szczególnie różańcowej, do oddania siebie Jej Niepokalanemu Sercu, mówiła także do mnie, osobiście.

Objawienia w Fatimie zostały uznane przez Kościół

za szczególnie bogate w przesłanie do nas, do ludzi. Ojciec Święty Jan Paweł II w homilii wygłoszonej w Fatimie w 1982 r. tak to uzasadnia: „Jeśli Kościół zaakceptował orędzie z Fatimy, stało się to przede wszystkim dlatego, że orędzie to zawiera prawdę i wezwanie samej Ewangelii. »Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię« (Mk 1, 15); są to pierwsze słowa, jakie Mesjasz skierował do ludzkości. Orędzie z Fatimy jest w swej istocie wezwaniem do nawrócenia i pokuty, tak jak Ewangelia. Wołanie to rozległo się na początku XX wieku i stąd zostało skierowane szczególnie do obecnego stulecia”. Wiek XXI dopiero się zaczął, ale wołanie z Fatimy nic nie straciło na swej aktualności; świat nadal potrzebuje nawrócenia i pokuty. Ojciec Święty mówił dalej: „Wezwanie do pokuty jest wezwaniem matczynym, a jednocześnie mocnym i jednoznacznym. Miłość, która »współweseli się z prawdą« (por. 1 Kor 13, 6), potrafi być wymagająca i zdecydowana”.

Przypomnijmy sobie to „matczyne wezwanie”.

Historia objawień fatimskich

Dnia 13 maja 1917 r. troje pastuszków: Łucja (10 lat), Franciszek (9 lat) i Hiacynta (7 lat), pasło owce na pastwisku Cova de Iria u stóp skalistego wzgórza. Dwie błyskawice poprzedziły ukazanie się im „najpiękniejszej Pani, jaką kiedykolwiek widziały”.

Przychodzę z nieba

– powiedziała nieznajoma. Rozpoczęła się rozmowa, na końcu której „Najpiękniejsza Pani” spytała, czy chcą ofiarować siebie i swoje cierpienia Bogu jako zadośćuczynienie za grzechy i o nawrócenie grzeszników. Po twierdzącej odpowiedzi dzieci poleciła im odmawiać różaniec. Wcześniej zapowiedziała, że

przyjdzie 13. dnia każdego miesiąca aż do października.

Dzieci oczekiwały z niecierpliwością następnej wizyty Pani, podejmując liczne umartwienia „za nawrócenie grzeszników”.

Na spotkaniu w czerwcu

Matka Boża poleciła dzieciom odmawiać różaniec, dodając po każdej dziesiątce modlitwę, która dziś weszła już w powszechny zwyczaj i która zaczyna się od słów:

„O mój Jezu, przebacz nam nasze grzechy, zachowaj nas od ognia piekielnego…”.

Do Łucji Maryja powiedziała:

Bóg chce posłużyć się tobą, aby uczynić Mnie bardziej znaną i miłowaną i aby wprowadzić na całym świecie nabożeństwo do mego Niepokalanego Serca. Wszystkim tym, którzy je przyjmą, obiecuję ratunek, a ich dusze będą kochane przez Boga jak kwiaty położone przeze Mnie przed Jego tronem.

Podczas trzeciego widzenia, w lipcu, Maryja poleciła: „Odmawiajcie dalej każdego dnia różaniec na cześć Matki Bożej Różańcowej, żeby zakończyła się wojna [trwała wówczas I wojna światowa

– przyp. red.] i aby na świecie zapanował pokój…”. Następnie pokazała dzieciom piekło: „

widzieliśmy mnóstwo diabłów i potępionych dusz w ogromnym ognistym oceanie… Potępione dusze były w swoich ludzkich ciałach… Kotłowały się bez przerwy w płomieniach i krzyczały w przerażeniu”.

Wizja ta wywarła na dzieciach niesamowite wrażenie. Maryja powiedziała im:

 „Zobaczyliście piekło, do którego idą dusze grzeszników. Dla uratowania ich Bóg chce rozpowszechnić w całym świecie nabożeństwo do mojego Niepokalanego Serca. Jeżeli ludzie będą czynili to, o co proszę, to wiele dusz się nawróci i zapanuje pokój. Jeżeli jednak ludzie nie przestaną obrażać Boga…”. Tu Pani przepowiedziała następną wojnę, jeszcze gorszą [II wojnę światową], głód i prześladowanie Kościoła.

Aby temu zapobiec, przyjdę prosić o poświęcenie Rosji mojemu Niepokalanemu Sercu oraz o Komunię św. wynagradzającą w pierwsze soboty miesiąca. Jeżeli moje prośby zostaną wysłuchane, Rosja nawróci się i nastanie pokój. Jeżeli nie, rozpowszechni swoje błędy [komunizm] po świecie, wywołując wojny i prześladowania Kościoła świętego. Dobrzy będą umęczeni, Ojciec Święty będzie musiał wiele wycierpieć, różne narody będą unicestwione. Na koniec moje Niepokalane Serce zatriumfuje. Ojciec Święty poświęci mi Rosję, która się nawróci, i będzie dany światu na pewien czas spokój.

Na tym kończyła się ta część przepowiedni, którą Maryja przekazała wizjonerom do ogłoszenia. Dalsze Jej słowa miały pozostać w tajemnicy. Dopiero 2 stycznia 1944 r. Matka Boża poleciła Łucji, wówczas już zakonnicy w klasztorze w Tuy, spisanie otrzymanych wtedy słów i wizji oraz przekazanie ich biskupowi.

To, co się działo w dolinie Cova da Iria, zaczęło nabierać rozgłosu; coraz więcej ludzi schodziło się na dzień objawień, a władze miejscowe i koła niechętne Kościołowi zaczęły agitacje przeciw objawieniom i szykanowanie małych wizjonerów. Nawet proboszcz był nieufny i podejrzewał dzieci o kłamstwa.

13 sierpnia

starosta przetrzymał dzieci w areszcie i do ich spotkania z Matką Bożą nie doszło. Dopiero 19 sierpnia, gdy pasły swoje owce o zwykłej porze, Matka Boża ponownie się im ukazała.

13 września w Cova de Iria

czekało na objawienie już 30 000 ludzi. Widzieli, jak biały obłok okrył dzieci oraz dąb, na którym ukazywała się Pani. Tego dnia Maryja znów przypomniała swoim małym powiernikom o odmawianiu różańca, skutecznej modlitwy o zakończenie wojny. Wspomniała również, że w październiku, na zakończenie objawień, uczyni cud, aby wszyscy uwierzyli w prawdziwość Jej ukazywania się.

13 października

na miejsce objawień przybyło 100.000 ludzi. Lał deszcz, wszyscy byli przemoczeni, stali w błocie. Nagle przestało padać i wyjrzało słońce. Wtem – jak opisuje naoczny świadek Dominic Reis – „słońce zaczęło się toczyć z jednego miejsca na drugie i jednocześnie zmieniało kolory: niebieski, żółty, wszystkie! Potem słońce zniżyło się w kierunku dzieci, w stronę drzewa. Wszyscy głośno krzyczeli (…). Moja matka przygarnęła mnie do siebie i zaczęła płakać, mówiąc: »To jest koniec świata«. A potem małe dzieci wstały i chodziły wkoło ludzi, i mówiły do nich:

»Módlcie się i módlcie się mocno, już jest wszystko dobrze«”.

Biskup Fatimy, relacjonując to cudowne wydarzenie, napisał: „

Tysiące osób… widziało ten taniec słońca… zjawisko, które nie było zarejestrowane przez obserwatorium astronomiczne, a zatem nie było naturalne… widziały to osoby z różnych grup i klas społecznych, wierzące i niewierzące, dziennikarze głównych portugalskich gazet, a nawet ludzie przebywający poza miejscem zgromadzenia”.

Przed cudem słońca Matka Boża powiedziała pastuszkom:

Ja jestem Matką Bożą Różańcową. Odmawiajcie codziennie różaniec… Jest ważną rzeczą, żeby ludzie się nawrócili i prosili o przebaczenie grzechów. Niech już więcej nie obrażają Pana Boga, który i tak już jest bardzo obrażany.

Na zakończenie rozmowy ukazał się obok Maryi św. Józef z Dzieciątkiem Jezus na ręku, a później sam Pan Jezus.

Cudem słońca zakończyły się objawienia w Cova da Iria.

 Losy wizjonerów

Ale nie zakończyły się objawienia Hiacyncie, Franciszkowi i Łucji. Spisała je później Łucja, po śmierci Franciszka i Hiacynty, bo, jak zapowiedziała Pani, oboje zmarli: Franciszek w 1919 r., a Hiacynta w roku 1920. Hiacynta, już chora, ujrzała Matkę Bożą, która powiedziała, „że przyjdzie wkrótce zabrać Franciszka do nieba. A mnie zapytała, czy jeszcze chciałabym nawrócić więcej grzeszników. Odpowiedziałam Jej, że tak. Wtedy powiedziała mi, że trafię do szpitala, gdzie będę bardzo cierpieć. I żebym cierpiała w intencji nawrócenia grzeszników, jako zadośćuczynienie za grzechy”.

Hiacynta miała kilkakrotnie apokaliptyczne wizje różnych wojen, będących skutkiem odrzucenia Boga przez ludzi, oraz prześladowań Kościoła i Ojca Świętego. Jedynym ratunkiem przed ostateczną zagładą jest modlitwa, różaniec, szczególnie w rodzinach, oraz nabożeństwo do Serca Jezusowego i Niepokalanego Serca Maryi. Tylko to całkowite oddanie siebie Jezusowi przez Maryję przezwycięży moc zła i odwróci karę za grzechy.

Łucja wstąpiła do zakonu sióstr św. Doroty w Tuy (Hiszpania) w 1925 r. Jeszcze tego samego roku zjawiła się jej Matka Boża, ukazująca swoje serce: „Córko moja, spójrz na Serce moje otoczone cierniami, które niewdzięczni ludzie przez bluźnierstwa i niewdzięczność w każdej chwili wbijają. Przynajmniej ty pociesz Mnie i przekaż, że tym wszystkim, którzy w ciągu pięciu miesięcy, w pierwsze soboty, wyspowiadają się, przyjmą Komunię św., odmówią cząstkę różańca i będą Mi towarzyszyć przez kwadrans, rozważając 15 tajemnic różańcowych, w intencji zadośćuczynienia za popełnione grzechy, w godzinę śmierci obiecuję przyjść z pomocą ze wszystkimi łaskami potrzebnymi do zbawienia”. W 1929 r. Łucja otrzymała symboliczną wizję Trójcy Przenajświętszej: Boga Ojca, Ducha Świętego i Jezusa Chrystusa przybitego do krzyża. Poniżej piersi Chrystusa widać było hostię i kielich. Na hostię spływały krople krwi z twarzy Ukrzyżowanego i rany w Jego boku. Po prawej stronie krzyża stała Matka Boża ze swoim sercem na dłoni, a po lewej widniał napis „jakby z kryształowej wody spływającej na ołtarz ze słowami: »Łaska« i »Miłosierdzie«”.

Zrozumiałam, że została mi przekazana tajemnica Trójcy Przenajświętszej” – wyjawiła Łucja.

Ponieważ często przybywali do jej klasztoru ludzie, chcący ją zobaczyć lub porozmawiać z nią o objawieniach, Łucja poprosiła władze kościelne o możność przeniesienia się do Karmelu, gdzie chroniłaby ją ścisła klauzura. Otrzymawszy zgodę, wstąpiła do klasztoru Karmelitanek w Coimbrze i przyjęła zakonne imię siostry Marii Łucji od Niepokalanego Serca.

Siostra Maria Łucja dożyła 98 lat, zmarła w tym samym roku co Jan Paweł II – 2005.

Orędzia na dziś i jutro

Wezwania Matki Bożej z Fatimy są ciągle aktualne, sama o tym mówiła w następnych objawieniach w Montichiari-Fontanelle i w Medjugorie. Za Jej słowami proroczymi poszły też wydarzenia światowe: upadek komunizmu bez rozlewu krwi,

cudowne ocalenie życia Jana Pawła II podczas zamachu 13 maja 1981 r.,

wyzwolenie wielu narodów, ustanie w nich prześladowań na tle religijnym, powrót Kościoła katolickiego do krajów, z których został usunięty. Ale do powszechnego pokoju jest jeszcze bardzo daleko, jak również do uznania prawa Bożego w życiu publicznym. Nie wystarczy poświęcenia Maryi poszczególnych krajów, jeżeli nie pójdzie za nim poświęcenie się Jej dokonane w głębi serca każdego człowieka.

Jakie zatem są życzenia Matki Bożej Fatimskiej skierowane do nas, 99 lat od Jej objawień? Spróbujmy je zebrać i rozważyć.

Rozszerzanie i pogłębianie czci Matki Bożej i Jej Niepokalanego Serca, najściślej zjednoczonego z Sercem Jezusowym. 

„Jezus pragnie, abym była więcej znana i miłowana”.

Odmawianie jak najczęściej różańca św., jeśli można, to codziennie, w rodzinach. Tę prośbę Maryja wyrażała prawie w każdym spotkaniu z wizjonerami: „Jestem Matką Bożą Różańcową”. Zachęcała również do regularnego korzystania z sakramentu pokuty, aby zawsze żyć w stanie łaski uświęcającej, a także do najczęstszego uczestnictwa w Eucharystii oraz czytania i medytowania Pisma św.

Modlitwa, ofiary i pokuta za grzechy własne i w intencji nawrócenia się grzeszników.

Bóg jest znieważany, prawa Boże deptane, świat pogrąża się w ciemności zła. Potrzeba pokuty i zadośćuczynienia Bogu i Matce Najświętszej. „Ofiarujcie się za grzeszników i powtarzajcie wielokrotnie – zwłaszcza gdy będziecie czynić jakąś ofiarę – »O Jezu, czynię to z miłości do Ciebie, w intencji nawrócenia grzeszników oraz jako zadośćuczynienie za grzechy popełnione przeciwko Niepokalanemu Sercu Maryi«” (13 lipca 1917 r.).

Pierwsze soboty miesiąca mają być przeżyte ku czci Niepokalanego Serca Maryi. Kto przez 5 kolejnych pierwszych sobót przyjmie Komunię św., odmówi cząstkę różańca św. i przez 15 minut rozważ jedną z tajemnic różańcowych w zjednoczeniu z Matką Bożą, ma to zapewnienie: „te dusze będą obdarzone szczególną łaską, jako kwiaty przed tronem Bożym je postawię”; „Tym, którzy to nabożeństwo przyjmą, obiecuję ratunek. Przybędę w godzinę śmierci z całą łaską, jaka dla ich wiecznej szczęśliwości będzie potrzebna” (10 grudnia 1925 r.).

Oddanie się osobiste Matce Najświętszej. Jej Niepokalane Serce chce być schronieniem dla wszystkich, zwłaszcza dla pokutujących:

 „Jeśli się ludzie nie nawrócą, Bóg ześle karę, jakiej świat jeszcze nie widział”, ale „na koniec moje Niepokalane Serce zatriumfuje”. W orędziach Matki Bożej w Fatimie i słowach Pana Jezusa skierowanych do św. Faustyny otrzymujemy obietnicę zwycięstwa Serca Jezusowego i Niepokalanego Serca Maryi nad złem, lecz nasze współdziałanie z Nimi jest nieodzowne. Przyszłość nasza oraz przyszłość całego świata leży w tych Najświętszych Sercach, ale w naszych rękach także.Amen.

CZUWAJĄC PRZY MATCE

Czuwając przy Matce

Czy kiedy wieczorną porą śpiewamy w naszych wspólnotach słowa: „Maryjo, Królowo Polski”, zastanawiamy się, skąd wzięła się ta modlitwa? Jaka jest geneza Apelu Jasnogórskiego i dlaczego stał się on w Polsce tak popularny?

SZYMON BABUCHOWSKI

GN 28/2022

Choć Apel jest bliski sercom wielu Polaków, jego początki owiane są tajemnicą. Nie znamy jego autora ani momentu, w którym po raz pierwszy odmówiono, czy też odśpiewano tę modlitwę. Niektórzy wiążą jej historię z dwoma wydarzeniami, które miały miejsce na początku XX wieku. Pierwsze z nich to bicie dzwonów w kościołach diecezji przemyskiej, zarządzone przez bp. Józefa Sebastiana Pelczara na 21 maja 1910 r. To wtedy, w przededniu rekoronacji obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej, dzwony całej diecezji miały od godziny 21.00 bić przez kwadrans na znak duchowej łączności z Maryją. Drugie wydarzenie to apel żołnierzy polskich z 4 listopada 1918 r., tuż po wyzwoleniu Jasnej Góry z rąk austriackich zaborców. 22 Pułk Piechoty pod dowództwem podporucznika Artura Wiśniewskiego stanął wówczas o 21.15 przed cudownym obrazem, dziękując za niepodległość odzyskaną po 123 latach niewoli.

Jestem, pamiętam, czuwam

Oba fakty miały jednak charakter jednorazowy i nie zapoczątkowały jeszcze tradycji odmawiania modlitwy do Maryi w porze wieczornej. Dlatego bezpośredniej genezy Apelu Jasnogórskiego szukać należy raczej w innych zdarzeniach. Jednym z nich była z pewnością katastrofa lotnicza podporucznika Władysława Polesińskiego z lipca 1930 r. Silnik samolotu kierowanego przez wybitnego pilota uległ wówczas awarii i maszyna zaczęła gwałtownie spadać. Po zahaczeniu o drzewo runęła na ziemię i stanęła w płomieniach. Polesiński wykrzyknął: „Jezu, ratuj!” i właśnie wtedy miał usłyszeć wewnętrzny głos, który poinstruował go, w jaki sposób wydostać się z samolotu. Wraz z obserwatorem podporucznikiem Zygfrydem Stępniem udało mu się opuścić maszynę, a zaraz potem nastąpił wybuch.

Wszystko działo się około godziny 21.00. Gdy Polesiński wrócił do domu, okazało się, że dokładnie o tej porze modliła się za niego żona. Oboje uznali to za cud. To wydarzenie przemieniło życie oficera – z niedowiarka stał się człowiekiem głębokiej wiary. Co wieczór o 21.00 stawał do „raportu” przed Chrystusem i meldował Mu się jako swojemu Wodzowi. Podczas modlitwy wspominał też Maryję – Królową Polski. Tę praktykę przejął wkrótce założony przez niego Rycerski Zakon Krzyża i Miecza, zrzeszający wojskowych pragnących moralnej odnowy swojego środowiska. Polesiński współpracował też z akademickimi kołami Sodalicji Mariańskiej, dlatego nie dziwi fakt, że podczas II wojny światowej właśnie w tym kręgu utrwaliła się tradycja odmawiania wieczornego apelu. Ideę tę szerzyli w Warszawie m.in. pallotyn ks. Leon Cieślak i jezuita ks. Aleksander Kisiel. Duchowni przekształcili „raport rycerski” Polesińskiego w modlitwę typowo maryjną, zbliżoną kształtem do dzisiejszego Apelu Jasnogórskiego. Na odwrocie obrazków z wizerunkiem Matki Bożej Częstochowskiej, wydrukowanych w nakładzie miliona (!) egzemplarzy w środowisku skupionym wokół ks. Kisiela, można było odczytać słowa: „Apel jasnogórski o 9 wieczór. Matko Najświętsza, jestem przy Tobie, pamiętam, czuwam”. Systematyczna modlitwa popularna była też wśród więźniów obozów koncentracyjnych. Na przykład grupę, która o 21.00 modliła się w Dachau do Matki Bożej, utworzył bł. ks. Stefan Wincenty Frelichowski.

Ofensywa dla czystości

Już w czasie wojny miejscem szczególnego trwania podobnej modlitwy stała się Jasna Góra, gdzie paulin o. Polikarp Sawicki gromadził różne grupy akademickie, najczęściej związane z Sodalicją Mariańską, na wieczornych modlitwach przed obrazem Matki Bożej. Wiadomo, że dwukrotnie – w latach 1942 i 1943 – brał w tych spotkaniach udział student Karol Wojtyła (zostało to udokumentowane wpisami do księgi pamiątkowej). Były to spotkania tajne, nawiązujące do Wielkiego Ślubowania Młodzieży Akademickiej na Jasnej Górze z 24 maja 1936 r.

Gdy w 1946 r. prymas August Hlond powierzył Polskę Niepokalanemu Sercu Maryi, idea cowieczornej modlitwy do Matki Bożej zaczęła zataczać coraz szersze kręgi. Wspomniany ks. Cieślak wydał wówczas książeczkę, w której zachęcał do takiej praktyki. Ale stały zwyczaj jej odprawiania na Jasnej Górze utrwalił się dopiero po aresztowaniu prymasa Stefana Wyszyńskiego, kiedy jasnogórscy paulini rozpoczęli wraz z pielgrzymami modlitwy o jego uwolnienie. Za „oficjalny” początek tej tradycji uznaje się wieczór 8 grudnia 1953 r., gdy o 21.00 w pustej i zamkniętej kaplicy Matki Bożej Częstochowskiej, przed zasłoniętym obrazem, zgromadziło się pięć osób. Było wśród nich trzech paulinów: przeor o. Jerzy Tomziński, kustosz sanktuarium o. Teofil Krauze i o. Aleksander Rumiński, a także Maria Okońska z towarzyszką z Instytutu Prymasowskiego. Ich modlitwa była odpowiedzią na ogłoszony trzy miesiące wcześniej przez Piusa XII Rok Maryjny. Ojciec Tomziński podczas wieczornych nieszporów z udziałem bp. Zdzisława Golińskiego, poprzedzających ów historyczny Apel, zachęcał: „Wszyscy, wszyscy – powtarzam – bez wyjątku musimy stanąć dzisiaj do wielkiego maryjnego apelu, do generalnej ofensywy o czystość. (...) Młodzieży, musisz ukochać i walczyć o nieskalaność Twojej myśli i Twego serca. Musisz być bohaterem i męczennikiem w zachowaniu anielskiej cnoty czystości. (...) Staniemy wszyscy na Jasnogórski Apel. Co to jest? Nic trudnego. Codziennie o godz. 21.00 wieczorem przeniesiemy się myślą i modlitwą na Jasną Górę, do Cudownej Kaplicy. Są rodziny, które o tej porze przerywają rozmowę, pracę, stają w milczeniu i na czele z ojcem odmawiają dziesiątek Różańca. Są całe zastępy polskiej akademickiej młodzieży, która to czyni. Gdy powiedziano o tym Księdzu Prymasowi – kard. Wyszyńskiemu, odniósł się życzliwie do tego. Potem jednak, kiedy przemyślał tę sprawę, powiedział: »Codziennie o godzinie dziewiątej wieczorem przenoszę się myślą na Jasną Górę, modlę się i błogosławię całemu Narodowi«”.

Ogarniani miłością

Co szczególnie ciekawe, dokładnie tego dnia internowany w Stoczku Warmińskim kardynał Wyszyński dokonał aktu całkowitego oddania się Maryi w niewolę. Wkrótce Apel przerodził się w wielką modlitwę za Kościół w Polsce, wzbogacając się o rozmaite intencje i modlitewne rozważania. Wiele z rozważań, które wygłosił po swoim uwolnieniu prymas, zostało nagranych na taśmie magnetofonowej i dziś stanowi ciekawy dokument. Prowadzone od 1957 r. peregrynacje kopii obrazu Matki Bożej Jasnogórskiej zwyczaj wieczornej modlitwy dodatkowo upowszechniły i utrwaliły. Od 1960 r. Apel wszedł na stałe do programu nabożeństw maryjnych na Jasnej Górze, a dwa lata później, za sprawą ówczesnego przeora o. Anzelma Radwańskiego, zyskał jeszcze bogatszą oprawę – towarzyszyło mu odtąd każdorazowo odsłanianie obrazu. Obecnie na jego program składają się: hymn „Bogurodzica”, trzykrotnie śpiewany hejnał: „Maryjo, Królowo Polski”, rozważania, intencje, dziesiątka Różańca, antyfona „Pod Twoją obronę”, błogosławieństwo i pieśń do Matki Bożej. W rozmaitych wspólnotach Apel przybiera czasem nieco inne formy – istnieje np. tzw. wersja młodzieżowa, z rozbudowanym tekstem zawierającym odniesienia do polskiej młodzieży i rodzin. Wśród kilku melodii hejnału najbardziej popularna pozostaje jednak ta skomponowana przez salezjanina ks. Stanisława Ormińskiego.

Miesiąc sierpień miesiącem całkowitej abstynencji

InformacjeSierpień to nie miesiąc trzeźwości, lecz miesiąc abstynencji

Sierpień to nie miesiąc trzeźwości, lecz miesiąc abstynencji

– Mówi się, że sierpień to „miesiąc trzeźwości”. Nieprawda, miesiącami trzeźwości są wszystkie miesiące roku. Natomiast Episkopat podkreśla, że jest to „miesiąc abstynencji”. Trzeźwość musimy zachować zawsze, bo upicie się jest grzechem. Natomiast w sierpniu Episkopat zachęca, byśmy podejmowali decyzję niepicia alkoholu, niekupowania i nieczęstowania nim – przypomina ks. kan. Zbigniew Kaniecki, konsultor Zespołu Konferencji Episkopatu Polski ds. Apostolstwa Trzeźwości i Osób Uzależnionych, duszpasterz trzeźwości w diecezji płockiej, proboszcz parafii św. Jadwigi Śląskiej w Białej koło Płocka.

– Historia pokazuje, że najskuteczniejszą formą apostolstwa trzeźwości jest podejmowanie decyzji niespożywania alkoholu, niekupowania i nieczęstowania nim – mówi ks. Kaniecki. – Spotykam się z zarzutami, że Kościół chce zabrać radość życia, bo w sierpniu zakazuje picia. Ludzie jakby nie rozumieli, że alkohol nie daje radości życia, lecz właśnie ją zabiera, przecież dobrze wiemy, jak nadużywanie alkoholu wpływa na nasze rodziny, jakie przynosi nieszczęścia i tragedie.

Hasło, które zaproponował Episkopat brzmi: „Przez abstynencję wielu do trzeźwości wszystkich”. Biskupi wybrali miesiąc sierpień, aby uszanować ofiarą niespożywania alkoholu wielkie historyczne rocznice, jak cud nad Wisłą czy Powstanie Warszawskie, gdy rodacy oddawali życie za naszą wolność. Także sierpniowe Maryjne święta: Wniebowzięcia – 15 sierpnia, Najświętszej Maryi Panny Królowej – 22 sierpnia i Matki Bożej Częstochowskiej – 26 sierpnia można by w ten sposób uczcić

ISTOTA KŁAMSTWA

Istota kłamstwa

W Ewangelii św. Jana Pan Jezus nazywa szatana „kłamcą i ojcem kłamstwa” (J 8,44), natomiast nigdzie nie mówi, że jest on „ojcem łakomstwa” czy też „ojcem lenistwa”, dlatego nieuwzględnienie kłamstwa w spisie siedmiu grzechów głównych jest rzeczywiście zastanawiające. W celu zrozumienia tej sytuacji należy najpierw precyzyjnie określić, czym są owe grzechy główne.

Spójrzmy na encyklopedyczną definicję. W „Encyklopedii PWN” czytamy, że „grzechy główne w największym stopniu powodują utratę więzi człowieka z Bogiem i innymi ludźmi”. Definicja ta jest nieścisła, ponieważ utrata więzi z Bogiem dotyczy każdego grzechu ciężkiego. Bliższa prawdy jest definicja ze „Słownika języka polskiego PWN”. Według niej siedem grzechów głównych to „siedem skłonności do złego”. Nie chodzi więc o sam grzeszny uczynek, ale o pewną predyspozycję do konkretnych grzesznych zachowań. „Skłonność”, choć nie jest najlepszym synonimem dla grzechów głównych, gdyż oznacza potencjał, a nie stan faktyczny, zbliża nas do zrozumienia ich natury.

Dopiero jednak w podręcznikach do teologii znajdujemy właściwą definicję grzechów głównych. Święty Antoni Wielki w odniesieniu do nich mówił o wadach. Na chrześcijańskim Wschodzie grzechy główne nazywano nie tylko wadami, chorobami duszy, namiętnościami, pożądliwościami, ale również złymi myślami. Na Zachodzie mówiono także o wadach głównych (łac. vitia capitalia). W tym ujęciu siedem grzechów głównych dotyczy podstawowych wad ludzkich, od których wywodzą się wszystkie złe uczynki. Ale czy wady nie są tym samym co skłonności? Nie do końca...

Pierwsi rodzice, podejmując decyzję o nieposłuszeństwie wobec Boga, zranili ludzką naturę. Uszkodzili ją. Spowodowali jej defekt, nanieśli rysy, które odebrały im oraz ich potomkom podobieństwo do Stwórcy. Uszkodzenie, defekt, rysa to inaczej wada – stan faktyczny, a nie potencjalny. Grzechy główne to są te rysy uczynione na naszej ludzkiej naturze, które powstały w wyniku grzechu pierworodnego. Grzech Adama i Ewy objawia się w tych siedmiu rysach. Można powiedzieć, że siedem grzechów głównych to jakby siedem łożysk, w których płyną konkretne rzeki grzechów uczynkowych. Im łożysko jest głębsze, czyli im wada jest bardziej utrwalona, tym trudniej z niego się wydostać.

Kłamstwo, choć bardzo powszechne, nie jest łożyskiem, ale brudną rzeką. Kłamstwo ma charakter wtórny, a nie pierwotny. Wykorzystujemy je, aby coś ukryć lub coś pozyskać – jest ono niejako narzędziem. Kłamstwa mogą być wielkie lub małe, ale zawsze są wtórne wobec pierwotnej namiętności. Jeśli chcę przestać kłamać, to muszę poradzić sobie z przyczyną kłamstwa. Kłamstwo jest objawem choroby, a nie samą chorobą. Jest jak gorączka w organizmie – jeśli chcę się jej pozbyć, muszę leczyć przyczynę. Ze względu na ten wtórny charakter kłamstwo nie zostało zaliczone do siedmiu grzechów głównych, co nie oznacza, że nie może być grzechem ciężkim. Przeciwnie, jest jednym z najcięższych, kiedy kłamiemy, by fałszywie oskarżyć drugą osobę. Wszak ojciec kłamstwa to diábolos, a to oznacza „oskarżyciel, oszczerca”.•

 

Święta Teresa z Avila"O CHRZEŚCIJANIE ! O CÓRKI MOJE! OCKIJMY SIĘ JUŻ Z TEGO SNU ! PATRZMY , JAK BOSKA HOJNOŚĆ PANA NIE CZEKA NAWET ŻYCIA PRZYSZŁEGO Z PRZYGOTOWANĄ NAGRODĄ, ALE JUŻ WTYM ZYCIU DAJE ".. WSZYSTKO

"O CHRZEŚCIJANIE !   O CÓRKI MOJE! " ŚW TERESA WIELKA  KARMELITANKA

Rozważaj, co będziesz czynić, naśladuj to, czego będziesz dokonywać, i prowadź życie zgodne z tajemnicą Pańskiego krzyża”.słowa ze święceń kapłańskich."

Eucharystii jest osobiste zgłębianie tego daru. Święta Teresa z Lisieux powiedziała o tym następujące słowa: „Gdyby ludzie znali wartość Eucharystii, służby porządkowe musiałyby kierować ruchem u wejścia do kościołów”.

Kardynał Stefan Wyszyński zachęcał nas stale, byśmy byli dzielni, byśmy wzrastali, byśmy czuli wolę życia, „byśmy byli jak orły wolne”, co wznoszą się wysoko ponad przeciętność.

Beatyfikacja Prymasa Tysiąclecia ma się odbyć 7 czerwca 2020 roku na placu Piłsudskiego w Warszawie. Woody Ochnio /East News

Kardynał Stefan Wyszyński zachęcał nas stale, byśmy byli dzielni, byśmy wzrastali, byśmy czuli wolę życia, „byśmy byli jak orły wolne”, co wznoszą się wysoko ponad przeciętność.

W dzisiejszym świecie pomylonych pojęć, znaczeń słów, a przede wszystkim pogwałceń natury, zdania proste i oczywiste mogą przywracać równowagę w umysłach i sercach ich odbiorców. Mistrzem prostych, a jednocześnie z odwagą i jasnością intencji wypowiadanych zdań był Prymas Tysiąclecia. Gdy przeglądam jego homilie, wydane staraniem Instytutu Prymasowskiego, czytam zapiski „Pro memoria” czy też słowa wypowiadane przez kardynała podczas spotkań z biskupami, członkami Rady Głównej Episkopatu Polski, da się odczytać na nowo w nich wszystkich przesłania i wskazówki ku przyszłości. Choć warunki życia i otoczenie się zmieniły, a wrogowie starzy upadli.

Macierzyństwo i ojcostwo

Obejrzałem nie tak dawno przejmujący film dokumentalny Pawła Woldana o Marii Okońskiej, twórczyni Miasta Kobiet, która postawiła na Maryję i poprzez Nią stale wspierała Prymasa Tysiąclecia. Gdy był księdzem w Laskach, gdy pozostał przez dwa lata w Lublinie, by posługiwać diecezji jako biskup, a w końcu gdy przez 33 lata dzierżył władzę prymasowską. „Z woli Bożej jestem znowu wśród gromady kobiet” – pisał w Komańczy w grudniu 1955 r., gdy pozostawał pod przymusową opieką sióstr nazaretanek. „Zapamiętałem sobie: ilekroć wchodzi do twego pokoju kobieta, zawsze wstań, chociaż byłbyś bardzo zajęty. Wstań, bez względu na to, czy weszła siostra przełożona, czy siostra Kleofasa, która pali w piecu”. Jak pisał dalej, „w ten sposób płacisz dług wobec twej rodzonej Matki, która ci usłużyła własną krwią i ciałem”. W książce „Godność kobiety” Prymas Tysiąclecia przypomina nam, mężczyznom, że wszystko, co mamy, stanowi konsekwencję tego fundamentu: „Ta dłoń pierwsza mnie wyczuła, pierwsza mnie dotknęła, pierwsza rozpoznała i pospieszyła mi z pomocą” – dłoń matki. „Jak cudowna ta dłoń! Przedziwnie delikatna i przemądrze przystosowana do każdej posługi. Wyczulona i gotowa osłonić za każdą cenę”.

Prymas: kard. Wyszyński to świadek Chrystusowej Ewangelii na nasze czasy

Kard. Stefan Wyszyński to świadek Chrystusowej Ewangelii na nasze czasy, uczy wiernego trwania przy krzyżu, przebaczenia i szacunku dla każdego człowieka - zaznaczył prymas Polski abp Wojciech Polak w liście przygotowującym do beatyfikacji Prymasa Tysiąclecia. 

Dziś, po wielu latach, gdy jestem dziadkiem i biorę na ręce kolejne maleństwo, bezbronnego wnuka, odnajduję sens prymasowskich zdań. Patrzę na ich młode mamy; nasze całe ludzkie życie jest zależne od tego pierwszego stanu bezpieczeństwa, rozwoju zgodnego z biciem serca natury. Wszelkie próby odwrócenia kota ogonem mogą jedynie zburzyć ten gmach stworzenia świata, niczego w zamian nie budując. Macierzyństwo i ojcostwo – to dwa filary ludzkiej egzystencji, niezamienne i niezmienne, jeśli chce się świat budować i następnym pokoleniom zostawić bezpieczny. Nawet wojny i bomby nie są w stanie zniszczyć tego porządku rzeczy – natury stworzonej przez Boga.