"TRZEBA ZMIENIĆ MODĘ LITURGICZNĄ "

Papież Franciszek i Jego słowa:

""Czy jestem stały, czy też żyję wiarą, sprawiedliwością i miłosierdziem w zależności od chwili: jeśli mam ochotę, to się modlę, jeśli mi to odpowiada, to jestem sprawiedliwy, pomocny i obowiązkowy, a jeśli jestem niezadowolony, jeśli nikt mi nie dziękuje, to przestaję? Ulegam znudzeniu? Mówiąc krótko, czy moja modlitwa i służba zależą od okoliczności, czy zależą od serca mocnego w Panu? Jeśli wytrwamy - przypomina nam Jezus - nie mamy się czego obawiać, nawet w smutnych i okropnych wydarzeniach życia, nawet w złu, które widzimy wokół siebie, ponieważ pozostajemy ugruntowani w dobru - podkreślił Papież

Dostojewski napisał: „nie bójcie się grzechu ludzkiego, miłujcie człowieka i w grzechu jego, albowiem to jest podobieństwo Bożej miłości i szczyt miłości na ziemi” (Bracia Karamazow, cz. II,6,3g). Wytrwałość jest odzwierciedleniem Bożej miłości w świecie, bowiem miłość Boga jest wierna, jest wytrwała, nigdy się nie zmienia""

Papież stwierdził, że trzeba "trochę zaktualizować sztukę liturgiczną, modę liturgiczną"

Co  "z koronkami, trzeba zmienić "modę liturgiczną"- oświadczył w czwartek papież Franciszek podczas spotkania z biskupami i księżmi z Sycylii. - Jesteśmy 60 lat po Soborze Watykańskim II - przypomniał.

Szef dyplomacji Watykanu mówi o agresji Rosji przeciw Ukrainie

Watykaniści odnotowują, że papież w wyjątkowo bezpośredni sposób zwrócił się do przedstawicieli duchowieństwa z włoskiej wyspy podczas audiencji w Watykanie.

Pytał: - Jak się miewa reforma, którą wprowadził Sobór? Co z liturgią?

- Ja nie wiem, bo nie chodzę na msze na Sycylii i nie wiem, jakie kazania wygłaszają księża. (...) Czy głoszą je tak, że ludzie wychodzą na papierosa, a potem wracają. (...) Czy to są kazania, w których mówi się o wszystkim i o niczym - zastanawiał się Franciszek.

Apelował: - Pamiętajcie, że po ośmiu minutach uwaga słabnie. Ludzie chcą treści; myśli, uczucia, obrazy, które będą nosić przez cały tydzień.

"Dalej koronki? Gdzie my jesteśmy?"

- A jak odprawiana jest msza? Ja tam nie chodzę, ale widziałem zdjęcia. Mówię jasno. Moi drodzy, dalej koronki? Gdzie my jesteśmy? 60 lat po Soborze! - stwierdził papież.

Następnie powiedział, że trzeba "trochę zaktualizować sztukę liturgiczną, modę liturgiczną".

- Można czasem nosić jakąś koronkę babci, ale tylko czasem - dodał.

https://www.polsatnews.pl/wiadomosc/2022-06-09/watykan-papiez-koniec-z-koronkami-trzeba-zmienic-mode-liturgiczna/

Msza święta - ofiara?

Fragment książki kard. Schönborna nt. Eucharystii

Christoph kard. Schönborn

Pokarm życia. Tajemnica Eucharystii

Wydawnictwo Księży Marianów
Warszawa 2006
ISBN 83-7502-044-3

V. Msza święta — ofiara?

Jak rozumieć słowa, że Eucharystia jest ofiarą? Można odpowiedzieć różnie na to pytanie. Próbowałem już przetrzeć pewien szlak: jeżeli chcemy wiedzieć, w co wierzy Kościół, musimy obserwować pilnie, co i jak świętuje. Stara chrześcijańska maksyma głosi: Lex orandi lex credendi. Prawo modlitwy jest także prawem wiary Kościoła. Albo, jak ujmuje to Katechizm: „Kościół wierzy tak, jak się modli” (KKK, 1124). Tak więc kiedy pytamy, w jakim sensie Msza święta jest ofiarą, popatrzmy, jak modli się Kościół.

Liturgia Kościoła

Najpierw uwaga o kościelnym świętowaniu. Niezwykle ważne jest, abyśmy nie próbowali włączać własnych osobistych myśli, ale sprawowali liturgię Kościoła. Dotyczy to szafarza Eucharystii (przewodniczącego, celebransa), kapłana, biskupa, ale też przygotowujących liturgię w naszych wspólnotach parafialnych. Zadaniem ich nie jest przeprowadzanie eksperymentów z liturgią, ale sprawowanie jej w sposób godny i zgodny z jej najgłębszym sensem. Czasem nazbyt subiektywne upodobania przygotowujących liturgię są wyzwaniem dla wiernych. Nie jest w porządku, jeżeli cała wspólnota zmuszona jest wbrew własnej woli zaakceptować bardzo subiektywne, nieraz wręcz samowolne idee przygotowujących liturgię. Oczywiście dotyczy to przede wszystkim i w sposób szczególny Mszy świętej. Ona jest sercem Kościoła, sercem liturgii, i tu wymaga się największego szacunku.

Z drugiej strony nie znaczy to, że nasza liturgia ma być naznaczona lękiem i skostnieniem. Możemy rozwinąć inicjatywę, odłożyć własny subiektywizm i oddać się sprawowaniu liturgii. Dla mnie liturgia jest pewną mistagogią, to rodzaj wtajemniczenia. Kto pozwala się prowadzić liturgii, tego Kościół niejako bierze za rękę i wprowadza w tajemnicę wiary. Wymaga to z jednej strony wielkiego zaufania do obrzędu, do tradycyjnej postaci liturgii, z drugiej jednak — również znacznej uległości i zgody na to, by liturgia nas formowała, kształtowała i wyciskała na nas swe znamię.

Uderza mnie to zwłaszcza w liturgii prawosławnej. Liturgia łacińska jest zwykle tak krótka, że nie zostawia czasu na prawdziwie wolną inicjatywę. Liturgia prawosławna, która trwa godzinę, półtorej lub dwie, umożliwia powolne poddanie się obrzędowi. Dusza ma czas wejść w obchód tajemnicy. Tu — sądzę — wiele możemy nauczyć się od Kościoła prawosławnego.

W każdym razie wspólnota, jak również jej przewodniczący, muszą za wszelką cenę unikać pokusy prezentacji samych siebie. Nie chodzi o to, by nasza liturgia była jak najbardziej oryginalna, ale o stworzenie przestrzeni Chrystusowi, tak by słyszalne stało się Jego słowo i by najważniejsze było naprawdę Jego przyjście w Eucharystii. To On jest właściwym liturgiem. Biskupi, księża są sługami Chrystusa, czy też, jak pisze św. Paweł, „szafarzami tajemnic Bożych” (1 Kor 4,1). Wspólnota gromadzi się nie wokół kapłana i nie wokół siebie samej, ale wokół Chrystusa.

Ofiara w trzeciej modlitwie eucharystycznej

Szukając odpowiedzi na pytanie o charakter ofiarny Mszy świętej, pozwólmy, by nas poprowadziła sama liturgia. Dawniej mówiono oczywiście o ofierze Mszy świętej, dziś formuła ta jest nieco mniej znana. Przyjrzyjmy się tekstom i zapytajmy, na ile uzasadnione jest mówienie o Mszy świętej jako o ofierze. Biorę w tym celu do rąk Mszał Rzymski i otwieram trzecią modlitwę eucharystyczną. Ułożono ją po soborze, jednak modlitwa ta zawiera w pełnym wymiarze elementy liturgii starożytnego Kościoła.

Modlitwa zaczyna się zaraz po Sanctus słowami uwielbienia Boga z perspektywy stworzenia:

Zaprawdę, święty jesteś, Boże, i słusznie Cię sławi wszelkie stworzenie, bo przez Jezusa Chrystusa, Twojego Syna, naszego Pana, mocą Ducha Świętego ożywiasz i uświęcasz wszystko oraz nieustannie gromadzisz lud swój, aby na całej ziemi składał Tobie ofiarę czystą.

Fragment kończy się cytatem z proroka Malachiasza8. Prorok piętnuje czysto formalny, zewnętrzny kult praktykowany w świątyni. Zapowiada czasy, kiedy narody „od wschodu słońca aż do zachodu” składać będą Bogu „ofiarę czystą” (Ml 1,11). Tak więc owa „ofiara czysta” — po łacinie oblatio munda — to Eucharystia. Eucharystia jest ofiarą, którą składa się imieniu Bożemu, zawsze i wszędzie, od wschodu słońca aż do zachodu. Jak jednak słyszymy również, jest tylko jedna ofiara. Chrystus ofiarował siebie samego „raz na zawsze”, jako ofiarę doskonałą (por. Hbr 7,27; 9,12). Jest tylko jedna ofiara i składając ją, Chrystus wypełnił wszystkie ofiary, jakie kiedykolwiek składano. Co znaczy jednak ofiara Mszy świętej?

Po słowach przeistoczenia następuje tak zwana anamneza, przypomnienie, przywołanie na pamięć. Kościół wspomina wielkie dzieła Boga, zwłaszcza te, które wiążą się z Jezusem Chrystusem:

Wspominając, Boże, zbawczą mękę Twojego Syna, jak również cudowne Jego zmartwychwstanie i wniebowstąpienie, oraz czekając na powtórne Jego przyjście, składamy Ci wśród dziękczynnych modłów tę żywą i święta Ofiarę.

Co jest tą świętą i żywą ofiarą, o której mówi się, że my ją składamy? Chrystus złożył raz na zawsze ofiarę, jednak tu słyszymy: składamy ofiarę.

Wejrzyj, prosimy, na dar Twojego Kościoła [w tekście łacińskim wyraźniej: in oblationem Ecclesiae tuae — na ofiarę Twojego Kościoła] i przyjmij Ofiarę, przez którą nas pojednałeś ze sobą9 .

Mówi się tu ponownie o ofierze Kościoła. Jest nią Chrystus, ofiarowany Baranek. Łaciński tekst brzmi: „...agnoscens hostiam cuius voluisti immolatione placare” — „uznając dar ofiarny, przez którego złożenie zechciałeś zostać pojednany”.

Niech On nas uczyni wiecznym darem dla Ciebie...

My sami powinniśmy stać się ofiarą: „Ipse nos tibi perficiat munus aeternum”. Mówi się zatem o ofierze Chrystusa, ofierze składanej przez Kościół, i o tym, że sami mamy stać się ofiarą. Po czym, niby streszczenie, padają doniosłe słowa:

Prosimy Cię, Boże, aby ta Ofiara naszego pojednania z Tobą sprowadziła na cały świat pokój i zbawienie.

Ukazuje się tutaj naszym oczom niebywały zasięg Eucharystii: przynosi ona całemu światu pokój i zbawienie. Albo jest to skrajna przesada, albo chodzi o ofiarę, która ma niewyobrażalną, niezwykłą moc. Co to jest owa „Ofiara naszego pojednania”, ofiara Chrystusa, ofiara Mszy świętej, to nasze oddanie? Tu mówi się tylko „ta Ofiara”.

Także i w innych modlitwach eucharystycznych mówi się oczywiście o ofierze, ofierze Chrystusa, ofierze Kościoła, i o tym, że każdy z nas ma stać się ofiarą. Ofiara ta — niezależnie od tego, co się przez to rozumie — ma przynieść całemu światu pokój i zbawienie.

Pytania na temat ofiary

Pojawia się w związku z tym wiele pytań: Co to w ogóle jest „ofiara”? Co znaczy złożyć lub składać ofiarę? Czy Bóg żąda ofiar?

Możliwe jest tutaj wiele nadużyć. Postawa ofiarnicza może być pretekstem do omijania problemów. Zamiast trudzić się nad ich rozwiązaniem, składa się ofiarę. Gotowość do poniesienia ofiar, zamiast próby podjęcia zmian, może być sposobem ucieczki przed działaniem. Albo wyrazem samousprawiedliwienia: „Spójrzcie, co mnie spotyka, jakie ofiary ponoszę, ile dla was robię”. Istnieje nawet niebezpieczeństwo, że powołanie się na poświęcenie dla rodziny stanie się w ustach niejednej matki czy ojca środkiem nacisku na najbliższych: „Zobaczcie, co dla was robię! A co wy robicie dla mnie?” To może posunąć się aż do szantażu moralnego: „Ponoszę dla ciebie ofiarę, a ty mnie nie kochasz...”. Ofiara jawi się tutaj jako wyraz negacji życiowej, niekiedy wręcz lęku przed życiem. Takie opory psychologiczne są dobrze znane. Zamiast grać rolę ofiary, powinienem zdobyć się na aktywność i zaangażowanie.

Nie brak również poważnych teologicznych zastrzeżeń do ofiary. Czyż sam Jezus Chrystus nie występował przeciwko ofiarom? Czy nie oświadczył jednoznacznie, że miłosierdzie więcej znaczy niż ofiary (por. Mt 9,13; 12,7; Oz 6,6)? Co daje ofiara, gdy nie ma miłości? Czy Jezus nie zastąpił ofiar Starego Przymierza przykazaniem miłości? Inne teologiczne zastrzeżenie brzmi: jeżeli śmierć Chrystusa była ofiarą, to jest to ofiara jedyna, złożona raz na zawsze (por. Hbr 7,27). Dlatego nie potrzeba żadnej nowej ofiary, nie potrzeba ofiary Mszy świętej.

Reformacja podejmuje ostrą polemikę z ideą ofiary Mszy świętej i praktyką ofiary mszalnej. Zamawiano na przykład 30 kolejnych Mszy świętych w określonej intencji — tzw. „Mszę gregoriańską”. W średniowieczu panowało głębokie przekonanie, że ofiara Mszy świętej, złożona zwłaszcza za zmarłych, przynosi wymierne, konkretne skutki. Dlatego jest tak wiele fundacji mszalnych. Za czasów mej młodości było jeszcze czymś o wiele bardziej oczywistym odprawianie Mszy świętej za zmarłych i uiszczanie tak zwanego stypendium mszalnego. Dziś mam poważne trudności, kiedy biskup jakiegoś biednego landu pisze do mnie: czy nie ma ksiądz kardynał dla nas stypendiów (intencji) mszalnych? Nasi księża nie mają z czego żyć. Żyją ze stypendiów mszalnych. Muszę im jednak uświadomić, że dziś w Austrii zamawia się znacznie mniej Mszy świętych.

Reformacja poddała krytyce ten pogląd. Wtedy było w tym zakresie wiele nadużyć. Uzyskanie odpustu było również związane z ofiarą Mszy świętej. Krytyka była tu częściowo słuszna. Częściowo jednak — musimy powiedzieć to z naszego punktu widzenia — rozwijano ją niesłusznie.

Marcin Luter (zm. 1546) wydał zdecydowaną walkę ofierze Mszy świętej. Nazywał ją, jak w pewnym miejscu stwierdza, „niemal powszechnym nadużyciem”. Skandalicznym nadużyciem jest to, że „prawie cały świat zrobił ze Mszy ofiarę” (WA 6,365). Chciałbym posłużyć się kilkoma cytatami, chodzi o dosadny, XVI-wieczny język, jakim zresztą posługiwali się również katoliccy polemiści. Luter nazywa ofiarę Mszy świętej „ogonem smoka”, który „spłodził” wiele rozmaitych zachowań bałwochwalczych (WA 50,204). Kiedy zaś później pojawił się problem ewentualnego pojednania, Luter oświadczył jasno i wyraźnie: „W tej sprawie jesteśmy i pozostaniemy na zawsze podzieleni i skonfliktowani”, a razem ze Mszą upada również papiestwo (por. W. Averbeck, Der Opfercharakter des Abendmahls, Paderborn 1967, 33). Dla Lutra było jasne, że musi odrzucić ideę ofiary Mszy świętej. Nie była to żadna tania polemika, choć przecież wypowiadał się bardzo polemicznie. Za taką decyzją kryło się głębokie przekonanie, że przyczyną sprawczą naszego odkupienia nie jest dzieło ludzkie. To Bóg nas odkupił. Ofiara Chrystusa nie jest dziełem ludzkim, lecz Bożym. Myśl, iż możemy uczestniczyć w ofierze Chrystusa i sami się jakoś do niej przyczynić, eliminowałaby pewien istotny element z tego, co według Lutra stanowi jądro chrześcijańskiej wiary. Ofiara Mszy świętej jest dla niego dziełem ludzkim. Luter wietrzy tu niebezpieczeństwo samousprawiedliwienia człowieka.

Problem ofiary Mszy świętej nadal jest jedną z podstawowych kwestii naszej wiary. Czy chodzi o ludzkie dokonanie, o dzieło, które pozwala nam coś sobie wyobrażać? Czy ofiara czyni zbędnym dzieło Boga. Czy w ogóle musimy składać Bogu ofiary? Czy On potrzebuje tego? Czy Bóg nie jest nieskończenie większym od tego, czym mogą być wszystkie nasze ofiary?

Wielu ludzi zadaje sobie dzisiaj również pytanie: czy Jezus sam złożył ofiarę? W trzeciej modlitwie eucharystycznej padają przecież słowa: „Wejrzyj, prosimy, na dar Twojego Kościoła (oblationem ecclesiae tuae) i przyjmij Ofiarę, przez którą nas pojednałeś ze sobą”10 . Jak na podstawie owych słów o pojednaniu przez ofiarę należy wyobrażać sobie Boga? Pytanie pozostaje: czy Bóg potrzebuje ofiar?

Wiele znaczeń słowa „ofiara”

Co znaczy słowo „ofiara”? Posługujemy się nim w języku codziennym. Mam nadzieję, że poranne gazety nie doniosą znów o nowych ofiarach terroru. Wiemy, kim jest ofiara wypadku. Termin pojawia się nieustannie i mówi o doznanym przez kogoś nieszczęściu czy szkodzie. Chodzi o przemoc. Słyszymy o ofiarach nadużyć i rozróżniamy ofiary i sprawców. Ktoś doznaje przemocy, która dotyka go do głębi, rani, nawet niszczy.

Biblia zna jednak i inną sytuację, pojawiającą się także w języku codziennym. Coś muszę przezwyciężyć, coś wiele mnie kosztuje, mogę wręcz powiedzieć — jest dla mnie ofiarą. Iść wieczorem do zimnej katedry na katechezę, miast siedzieć przyjemnie w domu, jest dla mnie ofiarą. Musiałem pokonać samego siebie, by zebrać się i pójść. Niedzielne zgromadzenie wiernych nazywa się ofiarą Kościoła. Ofiara kosztuje, wymaga przezwyciężenia siebie. Poniesienie czy złożenie ofiary ma też w sobie coś negatywnego.

Pewna znajoma opowiadała mi, że jako dziecko musiała brać lekcje fortepianu i bardzo nie lubiła tego. W wieku czternastu lat znalazła w grze na fortepianie prawdziwą przyjemność. Wtedy babcia, surowa purytanka, zabroniła jej grać, ponieważ nie robi się przecież tego, co sprawia przyjemność. Ofiara jawi się tu wyłącznie w swych aspektach negatywnych.

Prawdziwą ofiarą jest przeto każde dzieło, które się przyczynia do połączenia nas świętą wspólnotą z Bogiem (św. Augustyn, De civitate Dei X, 6)11 .

Rzut oka na tradycję chrześcijańską okazuje się zaskakujący. Święty Augustyn (zm. 430) sformułował klasyczną dla Zachodu definicję ofiary (którą, niestety, często się zapomina). Ofiara jawi się tutaj zupełnie inaczej. W swym wielkim dziele Państwo Boże stwierdza: „Prawdziwą ofiarą jest przeto każde dzieło, które się przyczynia do połączenia nas świętą wspólnotą z Bogiem (De civitate Dei X, 6). Augustyn podaje szeroką i otwartą definicję ofiary. Jej sednem jest stworzenie wspólnoty. Ofiara w znaczeniu religijnym łączy nas w sancta societate (świętej społeczności) z Bogiem. W tym sensie ofiarą jest akt uwielbienia. Dlatego w Psalmach mówi się również o ofierze uwielbienia (por. Ps 50,23). Akt chwały czy uwielbienia tworzy wspólnotę między nami a Bogiem. Dlatego w Piśmie Świętym również posiłek nazywa się wspólnotą, ponieważ jako święty posiłek ustanawia wspólnotę z Bogiem i między ludźmi.

Może tu wchodzić w grę także przezwyciężenie siebie. Gdy zachodzi jakaś przeszkoda, muszę złożyć ofiarę pojednania. Jednak to nie jest istotą ofiary. Pokonanie siebie samego, niewielka codzienna ofiara zainteresowania, życzliwości, uśmiechu, wysłuchania drugiego, poświęcenia czasu tworzy wspólnotę. Przezwyciężenie siebie może okazać się czymś radosnym. Istotą ofiary jest to, że tworzy wspólnotę. Tu również pytanie wyjściowe ukazuje się w innym świetle: to nie Bóg potrzebuje ofiary, to my jej potrzebujemy, by wejść z Nim ponownie we wspólnotę.

Sięgnijmy jeszcze raz do Biblii w poszukiwaniu istoty ofiary. W Psalmie 51, wielkim psalmie pokutnym, czytamy: „Moją ofiarą, Boże, duch skruszony; nie gardzisz, Boże, sercem pokornym i skruszonym” (Ps 51,19). Duch, który ponownie zwraca się do Boga — oto prawdziwa ofiara. Chodzi nie tyle o ofiarę zewnętrzną. Gdy Jezus mówi: „Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary (Mt 9,13; 12,7; por. Oz 6,6), to prawdziwą ofiarą, jakiej pragnie i oczekuje, jest miłosierdzie, ponieważ ono tworzy wspólnotę.

Orędzie p.FRANCISZKA na Światowy Dzień Ubogich 13 11.br

6 listopada 2022

ORĘDZIE OJCA ŚWIĘTEGO NA VI ŚWIATOWY DZIEŃ UBOGICH

13 listopada 2022 r.

Chrystus dla was stał się ubogim” (por. 2 Kor 8, 9)

1. «Chrystus Jezus […] dla was stał się ubogim» (por. 2 Kor 8, 9). Tymi słowami Apostoł Paweł zwraca się do pierwszych chrześcijan w Koryncie, aby utwierdzić ich działania solidarnościowe na rzecz potrzebujących braci. Światowy Dzień Ubogich również w tym roku staje się na nowo swego rodzaju pozytywną prowokacją, która ma nam pomóc w refleksji nad naszym stylem życia oraz nad wieloma wymiarami ubóstwa, które pojawiają się w tym obecnym momencie dziejowym.

Kilka miesięcy temu świat wychodził z burzy pandemii, ukazując znaki ożywienia ekonomicznego, które mogłoby przynieść ulgę milionom osób wpędzonych w biedę z powodu utraty pracy. Otwierał się pogodny scenariusz, który nie zapominając o cierpieniu z powodu utraty osób bliskich, przedstawiał wreszcie perspektywy powrotu do bezpośrednich relacji międzyosobowych, do spotkań bez ograniczeń i restrykcji. Oto jednak nowe nieszczęście pojawiło się na horyzoncie nakładając na świat inny scenariusz wydarzeń.

Wojna na Ukrainie dołączyła do wojen regionalnych, które w ostatnich latach sieją śmierć i zniszczenie. W tym wypadku jednak obraz jawi się bardziej złożony ze względu na bezpośrednią interwencję jednego z mocarstw, które chce narzucić swoją wolę wbrew zasadzie samostanowienia narodów. Powtarzają się sceny znane nam z tragicznej pamięci, gdzie raz jeszcze wzajemny szantaż niektórych możnych tego świata zagłusza głos ludzkości domagającej się pokoju.

2. Iluż to biednych rodzi niedorzeczność wojny! Gdziekolwiek się nie spojrzymy, widzimy, że przemoc uderza w osoby bezbronne i najsłabsze. Deportacje tysięcy osób, przede wszystkim dzieci, aby je wykorzenić i wymusić na nich zmianę tożsamości. Powracają jakże aktualne słowa Psalmisty, napisane w obliczu zniszczenia Jerozolimy oraz wygnania młodych Hebrajczyków:

Nad rzekami Babilonu - tam myśmy siedzieli i płakali,
kiedyśmy wspominali Syjon.
Na topolach tamtej krainy
zawiesiliśmy nasze harfy.
Bo tam żądali od nas
pieśni ci, którzy nas uprowadzili,
pieśni radości ci, którzy nas uciskali:
[…] Jakże możemy śpiewać
pieśń Pańską
w obcej krainie?

(Ps 137,1 4).

Miliony kobiet, dzieci oraz osób starszych, zmuszonych jest do narażenia się na niebezpieczeństwo bomb, byle tylko znaleźć ocalenie, szukając schronienia jako uchodźcy w krajach sąsiednich. ,....

Wojna na Ukrainie dołączyła do wojen regionalnych, które w ostatnich latach sieją śmierć i zniszczenie. W tym wypadku jednak obraz jawi się bardziej złożony ze względu na bezpośrednią interwencję jednego z mocarstw, które chce narzucić swoją wolę wbrew zasadzie samostanowienia narodów. Powtarzają się sceny znane nam z tragicznej pamięci, gdzie raz jeszcze wzajemny szantaż niektórych możnych tego świata zagłusza głos ludzkości domagającej się pokoju.

2. Iluż to biednych rodzi niedorzeczność wojny! Gdziekolwiek się nie spojrzymy, widzimy, że przemoc uderza w osoby bezbronne i najsłabsze. Deportacje tysięcy osób, przede wszystkim dzieci, aby je wykorzenić i wymusić na nich zmianę tożsamości. Powracają jakże aktualne słowa Psalmisty, napisane w obliczu zniszczenia Jerozolimy oraz wygnania młodych Hebrajczyków:

Nad rzekami Babilonu - tam myśmy siedzieli i płakali,
kiedyśmy wspominali Syjon.
Na topolach tamtej krainy
zawiesiliśmy nasze harfy.
Bo tam żądali od nas
pieśni ci, którzy nas uprowadzili,
pieśni radości ci, którzy nas uciskali:
[…] Jakże możemy śpiewać
pieśń Pańską
w obcej krainie?

(Ps 137,1 4).

Miliony kobiet, dzieci oraz osób starszych, zmuszonych jest do narażenia się na niebezpieczeństwo bomb, byle tylko 

3. W tym jakże sprzecznym kontekście, jakże bolesnym, pojawia się VI Światowy Dzień Ubogich, z zaproszeniem – zaczerpniętym z Apostoła Pawła – aby utrzymywać wzrok utkwiony w Jezusie, który: «będąc bogaty, dla was stał się ubogim, aby was ubóstwem swoim ubogacić» (2 Kor 8, 9). Podczas swojej wizyty w Jerozolimie Paweł spotkał Piotra, Jakuba i Jana, którzy poprosili go aby nie zapominał o ubogich. Wspólnota z Jerozolimy znajdowała się bowiem w poważnych trudnościach z powodu głodu, który dotknął kraj. Apostoł Paweł natychmiast zatroszczył się o zorganizowanie wielkiej zbiórki na rzecz tychże ubogich. Chrześcijanie z Koryntu okazali się bardzo wrażliwymi i chętnymi do pomocy. Za wskazaniem Pawła, każdego pierwszego dnia tygodnia zbierali to, co udało im się oszczędzić, a wszyscy byli bardzo szczodrzy.

Czas jakby się zatrzymał w tym punkcie, także i my, każdej niedzieli, podczas celebracji Mszy świętej dokonujemy tego samego gestu, zbierając wspólnie nasze ofiary, ażeby wspólnota mogła zaspokoić potrzeby najbiedniejszych. Jest to znak, który chrześcijanie zawsze czynili z radością i z poczuciem odpowiedzialności, ponieważ żaden brat i siostra../....../

Pliki do pobrania

ZNAK NADZIEI dla POLSKI. 11 listopad" idziemy razem aby pokonać beznadzieję stary system - bez przemocy i siły....11 LISTOPADA MSZA ŚW Z AOJCZYZNĘ GODZ 9.15

Krótkie cytaty na 11 listopada z literatury

Literatura polska i zagraniczna obfituje w wątki niepodległościowe. Większość z nich związana jest właśnie z dniem 11 listopada. Ciekawe cytaty można znaleźć zarówno w starych, jak i współczesnych tytułach.

"Odrzućmy wszystko co nas dzieli i bierzmy wszystko co nas łączy w pracy i w walce o wolność i niepodległość Polski." - Władysław Anders, Bez ostatniego rozdziału. Wspomnienia z lat 1939-1946.

"Ważne rzeczy, mój bracie! Wojna tuż nad nami! Wojna o Polskę! bracie! Będziem Polakami!" - Adam Mickiewicz, Pan Tadeusz.

"Polacy, w przeciwieństwie do reszty Europy, dosłownie modlili się o wojnę, doskonale zdając sobie sprawę, że konflikt zbrojny oznacza dla nich realną szansę na niepodległość." - Iwona Kienzler, Romanse na szczytach władzy.

"Polska to jedno z wielu państw podbitych przez silniejszych sąsiadów, a jednocześnie jedno z niewielu, którym udało się później odrodzić." - Thomas Sowell, Bieda, bogactwo i polityka w ujęciu globalnym.

Z głębi dziejów, z krain mrocznych Puszcz odwiecznych, pól i stepów Nasz rodowód, nasz początek Hen, od Piasta, Kraka, Lecha Długi łańcuch ludzkich istnień Połączonych myślą prostą
Żeby Polska, żeby Polska Żeby Polska była Polską! Żeby Polska, żeby Polska Żeby Polska była Polską!
Wtedy kiedy los nieznany Rozsypywał nas po kątach Kiedy obce wiatry gnały Obce orły na proporcach Przy ogniskach wybuchała Niezmożona nuta swojska
Żeby Polska, żeby Polska Żeby Polska była Polską!
Żeby Polska, żeby Polska Żeby Polska była Polską!
Zrzucał uczeń portret cara Ksiądz Ściegienny wznosił modły Opatrywał wóz Drzymała Dumne wiersze pisał Norwid I kto szablę mógł utrzymać Ten formował legion, wojsko
Żeby Polska, żeby Polska Żeby Polska była Polską!
Żeby Polska, żeby Polska Żeby Polska była Polską!
Matki, żony w mrocznych izbach Wyszywały na sztandarach Hasło: "Honor i Ojczyzna" I ruszała w pole wiara I ruszała wiara w pole Od Chicago do Tobolska
Żeby Polska, żeby Polska Żeby Polska była Polską!
Żeby Polska, żeby Polska Żeby Polska była Polską!
Żeby Polska, żeby Polska Żeby Polska była Polską!
Żeby Polska, żeby Polska Żeby Polska była Polską!

"Operacja kryptonim "Znicz"  1 listopada 1984 roku (na dwa dni przed pogrzebem księdza Jerzego) w Stołecznym Urzędzie Spraw Wewnętrznych powstał 8-stronicowy plan. Sporządzono go w celu – jak czytamy – zapewnienia porządku na terenie m.st. Warszawy podczas pogrzebu Księdza Jerzego Popiełuszki [pisownia oryginalna – przyp. PL]. Założenia sporządzających ów dokument funkcjonariuszy były takie, że podczas uroczystości sytuacja może wymknąć się spod kontroli, zarówno kościelnych służb porządkowych, jak i funkcjonariuszy milicji oraz ZOMO. Kiedy tłum zebrany na Żoliborzu będzie zakłócał porządek publiczny, minister spraw wewnętrznych – generał Czesław Kiszczak – jednoosobowo ma prawo podjąć decyzję o działaniach określanych w planie jako blokadowo-rozpraszające. Poza terenem parafii pod wezwaniem św. Stanisława Kostki i przyległych do niej okolic, m.in. placu Komuny Paryskiej (dziś plac Wilsona) oraz ulic: Mickiewicza, Broniewskiego, Krasińskiego, Słowackiego i generała Zajączka, miały działać formacje ZOMO oraz tzw. posterunki filtrująco-obserwacyjne.Ponadto sporządzający plan funkcjonariusze zwrócili uwagę na fakt, iż co prawda żadne uroczystości związane z pogrzebem księdza Jerzego nie są zaplanowane na warszawskich Powązkach, to jednak przyjmuje się ten obiekt jako rejon potencjalnego zagrożenia (grób Grzegorza Przemyka). W rejonie tym należy dyslokować pododdziały zwarte MO. Ilu ich było i gdzie mieli działać? W dokumencie precyzyjnie wyliczono, ilu i z jakich jednostek funkcjonariuszy weźmie udział w akcji o kryptonimie "Znicz", podczas pogrzebu księdza Popiełuszki. I tak: służbę mundurową stanowiło ponad dziewięć i pół tysiąca, operacyjną ponad trzy tysiące dwustu, zaś inne służby (w tym m.in. ORMO i Ruchu Drogowego) ponad półtora tysiąca. Razem nieco ponad czternaście tysięcy ludzi. Terenem akcji były cztery opisane w dokumencie strefy....""" NIEKTORZY JEDNOCZĄ SIE  POD  ZNAKIEM BEZNADZI ZAPRASZAJĄC  STARY SYSTEM....

DZISIAJ JEST CIĄGLE ATAK NA KOSĆIÓŁ I NASZĄ OJCZYZNĘ. LUDZIE POPRZEBIERANI CHCĄ NADAL MIESZAĆ I NISZCZYĆ  WOLNOŚC...

11 listopada. Narodowe Święto Niepodległości

środa, 10 listopada 2021 19:00

103 lata temu, 11 listopada 1918 r., Józef Piłsudski przejął z rąk Rady Regencyjnej władzę zwierzchnią nad polskim wojskiem oraz został mianowany jego naczelnym dowódcą. Tego samego dnia we francuskim Compiègne przedstawiciele stron uczestniczących w I wojnie światowej podpisali rozejm. Porażka państw centralnych stała się faktem. Wojska niemieckie zaczęły wycofywać się z okupowanych ziem Królestwa Polskiego. Na ulicach Warszawy i innych miast trwało rozbrajanie żołnierzy armii zaborczych. Polska po 123 latach odzyskiwała niepodległość. Chociaż proces ten trwał wiele dni, a jeszcze więcej czasu zajęło ostatecznie ukształtowanie granic nowo powstałego państwa, ze względu na te dwa doniosłe wydarzenia właśnie dzień 11 listopada uznano za datę symbolizującą powrót Polski do grona niepodległych państw.

Obchody święta w II RP początkowo miały charakter wojskowy. Świętem państwowym 11 listopada stał się w 1937 r. na mocy ustawy o Święcie Niepodległości: „Dzień 11 listopada, jako rocznica odzyskania przez Naród Polski niepodległego bytu państwowego i jako dzień po wsze czasy związany z wielkim imieniem Józefa Piłsudskiego, zwycięskiego Wodza Narodu w walkach o wolność Ojczyzny - jest uroczystym Świętem Niepodległości” – postanowił Sejm. W Polsce międzywojennej oficjalne uroczystości odbyły się tylko dwukrotnie.

Podczas II wojny światowej możliwe były tylko konspiracyjne obchody, a za okazywanie przejawów pamięci o święcie groziły surowe kary ze strony niemieckiego okupanta. Pamięć o rocznicy odzyskania niepodległości ze świadomości społecznej usiłowały wymazać także władze komunistyczne. W1945 r. święto zostało zniesione przez udającą polski parlament Krajową Radę Narodową i zastąpione „Narodowym Świętem Odrodzenia Polski” wyznaczonym na 22 lipca.

Mimo zagrożenia represjami środowiska patriotyczne organizowały 11 listopada nielegalne uroczystości. Do historii przeszły obchody 60. rocznicy odzyskania niepodległości zorganizowane przez działaczy Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela oraz Komitetu Samoobrony Społecznej KOR. 11 listopada 1978 r. w Warszawie dwutysięczny pochód przeszedł ulicami miasta przed Grób Nieznanego Żołnierza. Podobnie wyglądały obchody święta w kolejnym roku – tym razem ich organizatorów czekał proces i kary więzienia. Niebagatelne zasługi w dziele pielęgnowania pamięci o rocznicy odzyskania niepodległości ma także Kościół. W świątyniach w całej Polsce tego dnia sprawowano nabożeństwa w intencji Ojczyzny. W latach 80., po powstaniu NSZZ „Solidarność”, władze komunistyczne starały się tolerować niezależne obchody, nadal były one jednak nielegalne i nierzadko kończyły się starciami z milicją. Równocześnie rządzący usiłowali odzyskać zaufanie społeczeństwa, organizując oficjalne obchody rocznicowe.

Charakter święta państwowego 11 listopada odzyskał w 1989 r. Uchwalona jeszcze przez Sejm PRL ustawa ustanowiła ten dzień „uroczystym Narodowym Świętem Niepodległości”, wolnym od pracy. Jak napisano w preambule: „Dla upamiętnienia odzyskania przez Naród Polski niepodległego bytu państwowego oraz walk pokoleń Polaków o wolność i niepodległość”.

Rocznica odzyskania niepodległości jest jedną z najważniejszych dat w polskim kalendarzu, a dla milionów Polaków okazją do manifestowania patriotyzmu, przywiązania do tradycji i dumy z polskiej historii. W całym kraju mieszkańcy dekorują tego dnia swoje domy i balkony biało-czerwonymi flagami, w południe śpiewają polski hymn.

Papież w Bahrajnie Półwysep Arabski : Jesteśmy świadkami infantylnego scenariusza na świecie, w którym igra się z ogniem i bronią

Papież w Bahrajnie: Jesteśmy świadkami infantylnego scenariusza na świecie, w którym igra się z ogniem i bronią

Na świecie "jesteśmy świadkami dramatycznie infantylnego scenariusza: w ogrodzie ludzkości, zamiast troszczyć się o całość, igra się z ogniem, z pociskami i bombami, z bronią" - powiedział papież Franciszek w piątek w Bahrajnie, w drugim dniu wizyty w tym kraju. Wygłosił przemówienie na zakończenie forum dialogu "Wschód i Zachód na rzecz Ludzkiej Koegzystencji".

Papież mówił przed Pałacem Królewskim Sachir w Awali, że ogień i broń "powodują płacz i śmierć, pokrywając wspólny dom popiołem i nienawiścią". "Siła, broń i pieniądze nigdy nie nadadzą przyszłości barw pokoju" - podkreślał.

Zaapelował też o zakończenie wojny na Ukrainie i podjęcie negocjacji pokojowych.

Na ceremonii zamknięcia forum dialogu, w którym uczestniczyło ok. 1200 osób, obecni byli król Bahrajnu Hamad ibn Isa al-Chalifa, pod którego patronatem zorganizowano to wydarzenie, a także wielki imam kairskiego meczetu Al-Azhar szejk Ahmed Al-Tajjeb i ekumeniczny, prawosławny patriarcha Konstantynopola Bartłomiej.

Papież zauważył, że obecnie "ludzkość, połączona jak nigdy dotąd, jest znacznie bardziej podzielona niż zjednoczona".

Nawiązując do nazwy Bahrajnu, oznaczającej "dwa morza", mówił, że na świecie z jednej strony jest "spokojne i łagodne morze współistnienia, z drugiej zaś gorzkie morze obojętności, wzburzane starciami i poruszone wichrami wojny, z jej coraz bardziej burzliwymi, niszczycielskimi falami, które grożą pochłonięciem wszystkich".

"Niestety - stwierdził - Wschód i Zachód coraz bardziej przypominają dwa przeciwstawne morza".

Jak zauważył, forum w Bahrajnie jest wyrazem woli, by "płynąć po tym samym morzu, obierając kurs na spotkanie, a nie konfrontację".

"Po dwóch strasznych wojnach światowych, po zimnej wojnie, która przez dziesięciolecia trzymała świat w napięciu, przy tylu katastrofalnych konfliktach w każdej części globu, pośród ton oskarżeń, gróźb i potępienia, wciąż znajdujemy się na krawędzi kruchej równowagi i nie chcemy zatonąć" - dodał Franciszek.

Zwrócił uwagę na uderzający jego zdaniem paradoks: podczas gdy większa część ludności świata jest zjednoczona tymi samymi trudnościami, nękana poważnymi kryzysami żywnościowymi, ekologicznymi i pandemicznymi, a także "coraz bardziej skandaliczną niesprawiedliwością globalną, niewielu potężnych koncentruje się na zdecydowanej walce o interesy partykularne, ekshumując przestarzałe języki, wytyczając na nowo strefy wpływów i przeciwstawne bloki".

Wyraził przekonanie, że "gorzkie" są konsekwencje, gdy "wciąż akcentuje się przeciwieństwa, nie odkrywając na nowo zrozumienia, obstaje się przy stanowczym narzucaniu własnych modeli i własnych despotycznych, imperialistycznych, nacjonalistycznych i populistycznych wizji".

Jak mówił papież, uczestnicy forum pragną, aby spory między Wschodem a Zachodem zostały załagodzone dla dobra wszystkich, "bez odwracania uwagi od innej przepaści, która stale i dramatycznie się powiększa - przepaści między Północą a Południem świata".

Zaznaczył, że pojawienie się konfliktów nie powinno spowodować, że straci się z oczu "ukryte tragedie ludzkości", takie jak katastrofa nierówności, w wyniku której "większość mieszkańców Ziemi doświadcza bezprecedensowej niesprawiedliwości, haniebnej plagi głodu i nieszczęścia zmian klimatycznych, będących oznaką braku troski o wspólny dom".

Przypominał o potrzebie wolności religijnej i ochronie miejsc kultu oraz ich poszanowania, a także edukacji, bo - dodał - "niewiedza jest wrogiem pokoju". "Tam, gdzie brakuje możliwości edukacyjnych, wzrasta ekstremizm i zakorzenia się fundamentalizm" - ostrzegł.

Ponadto zdaniem papieża nie wystarczy deklarować się jako osoba tolerancyjna; "trzeba naprawdę zrobić miejsce dla drugiego, dać mu prawa i możliwości" - wskazał. Osoby religijne - powiedział - odrzucają nienawiść, przemoc i niezgodę i "z mocą mówią NIE bluźnierstwu wojny i stosowaniu przemocy".

"Ponieważ nie wystarczy powiedzieć, że dana religia jest pokojowa, konieczne jest potępienie i odizolowanie ludzi przemocy, którzy nadużywają jej imienia. Nie wystarczy też dystansować się od nietolerancji i ekstremizmu, trzeba działać w przeciwnym kierunku" - dodał.

Papież stwierdził stanowczo: "Konieczne jest zaprzestanie wspierania ruchów terrorystycznych poprzez dostarczanie finansowania, broni i strategii oraz prób usprawiedliwiania tych ruchów, używając nawet mediów. Trzeba to wszystko uznać za zbrodnie międzynarodowe, zagrażające bezpieczeństwu i pokojowi na świecie".

Podkreślił, że człowiek religijny, człowiek pokoju "sprzeciwia się także wyścigowi zbrojeń, interesom wojennym, rynkowi śmierci", a także "nie popiera sojuszy przeciwko komuś, lecz drogi spotkania ze wszystkimi".

RZECZY OSTATECZNE CZŁOWIEKA

„Sąd Ostateczny” Hansa Memlinga, 1467–1471.
WIKIMEDIA

Rzeczy ostateczne

Niebo istnieje. Piekło też. Bóg chce nas wszystkich w tym pierwszym, ale niestety nie wszyscy podzielają to pragnienie.

FRANCISZEK KUCHARCZAK

Nowy numer 43/2022

Któregoś dnia w roku 43 św. Paweł przeżywa wizję nieba. Po latach zwierzy się z tego Koryntianom (2 Kor 12,2). Pisze o „znajomym człowieku” (z kontekstu jasno wynika, że chodzi o niego), który „został porwany aż do trzeciego nieba”. Po chwili dodaje: „Został porwany do raju i słyszał tajemne słowa, których się nie godzi człowiekowi powtarzać”. Doświadczenie musiało być tak realne, że apostoł nie wie nawet, czy było to „w ciele, czy poza ciałem”. Zapewne na tej podstawie Paweł stwierdzi później, że „ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują” (1 Kor 

Strona główna  Wiara  Tajemnica nieba

Tajemnica nieba o Józef Augustyn

wtorek, 22 października 2019, 12:42:04Idziemy nr 43/2019

Święci nigdy nie pasowali do tego świata, oni odstawali od niego - mówi o. Józef Augustyn SJ w rozmowie z Ireną Świerdzewską.

fot. Bożena Sztajner

Czy my, zwykli grzesznicy, możemy marzyć o świętości? 

Świętość jest dla wszystkich, dosłownie. Nie jest związana z pozycją społeczną, z wysokim urodzeniem, wykształceniem. Mało tego, właśnie bogactwo, jakie człowiek posiada, zdobywa czy otrzymuje w darze – bywa, że staje się bardziej przeszkodą niż pomocą w dążeniu do świętości. Świętość związana jest najpierw z postawą serca, z otwartością na Boga, intymną więzią z Nim, ze sposobem myślenia.

O jakiej postawie i jakim sposobie myślenia Ojciec mówi?

Istotą świętości jest radykalne powierzenie życia Bogu: całym sercem, całą duszą, całą mocą, ze wszystkich sił. Pierwszym, zasadniczym sposobem dążenia do świętości jest zmiana myślenia. Jako ludzie wierzący wiele nieraz robimy od strony obrzędowości, praktyk, ale to często nie ma przełożenia na naszą świętość, ponieważ nasze myślenie o nas samych, o Bogu, o bliźnich, jest nieświęte, pełne złych myśli. Uważamy, że coś się nam należy, ktoś winien nas chwalić, nagrodzić. Ciągle mamy jakieś pretensje, żale, czujemy się pokrzywdzeni, pogrążeni w poczuciu niższości. Ewagriusz z Pontu mówił, że kto kocha prawdziwą modlitwę, a jednocześnie rozpamiętuje się w złu, nie może pozostać wolny od szaleństwa. W zależności od tego, jak ktoś myśli, rozeznaje, ocenia to, co jest w nim samym i w świecie, staje się święty albo nieświęty.

Gościłem ostatnio w pewnej wspólnocie, gdzie odmawia się modlitwę św. Antoniego M. Klareta: „Dzieckiem Niepokalanego Serca Maryi jest ten, kto płonie miłością (...) i usiłuje rozpalić wszystkich ludzi na swej drodze. Nic go nie odstrasza, raduje się w niedostatkach, podejmuje trudy, chętnie się poświęca, znajduje upodobanie w oszczerstwach, radość w udrękach”. Jak my zachowujemy się, kiedy jesteśmy obmawiani, oczerniani, okradani? W „Listach matki” mojej matki, do moich sióstr, które odkryłem niedawno [Anna Augustyn, „Listy matki”, Wydawnictwo M, Kraków 2019], znalazłem niezwykłe wyznanie. Gdy mąż się jej sprzeciwił w ważnej dla niej sprawie, nie obraziła się, ale zareagowała radykalną decyzją duchową: „ja swojej woli nie mam”. Wola Boża – to kluczowe pojęcie, na które często powołuje się w listach do dzieci. Świętość to nieustanne przekraczanie barier wyznaczanych przez konwencje społeczne, mody, ludzkie potrzeby. Święci nigdy nie pasowali do tego świata, oni odstawali od niego.

Mama, wychowując dziewięcioro dzieci, zajmując się gospodarstwem, nie miała wiele czasu na modlitwę, nie mogła też być codziennie na Mszy Świętej, za czym tęskniła. Czy nie łatwiej budować świętość w zakonie, gdzie jest czas na budowanie więzi z Jezusem?

Odkryte listy matki, kilkadziesiąt lat po jej śmierci, były dla mnie zaskoczeniem. Rzuciły mnie wręcz na kolana. Pokazują one bowiem, co jest istotą świętości, oraz że nie ma „metody” na zdobywanie świętości. Gdy rozważamy o sposobach modlitwy, rozeznawaniu duchowym, rachunku sumienia – rozmawiamy o metodach życia duchowego, o zimnych narzędziach. Ponad metodami jest postawa serca. Długie modlitwy, rekolekcje, udział w pięknej liturgii, pielgrzymki – wszystko to jest absolutnie względne. Jeżeli człowiek do tego się przywiązuje, wówczas odwodzi go to od świętości. Prowadząc od wielu lat rekolekcje ignacjańskie, zauważam, że pomagają one tylko tym, którzy podchodzą do życia w sposób skruszony, pokornie. Natomiast tam, gdzie gromadzą się żale, pretensje, gdzie brakuje – choćby w małym stopniu – pokory wobec ludzi, wielkiej tęsknoty za Bogiem, wówczas to, co robimy w życiu duchowym, łatwo staje się pożywką dla autokreacji, wyniosłości, pychy, samozadowolenia. Wielkimi „ekspertami” w dążeniu do świętości byli Ojcowie Pustyni, którzy ostrzegali, że długie modlitwy, surowe umartwienia pozbawione pokory łatwo stają się okazją do pychy.

Czy widział Ojciec, jak jego mama budowała bliskość z Panem Bogiem?

Byłem świadomy, że jest to bardzo dobra mama, ciepła, dyskretna, cierpliwa, pogodna, otwarta na ludzi. Potrafiła jednak upomnieć stanowczo, ale zawsze z największą miłością. Po śmierci męża, gdy miała więcej czasu, odwiedzała ubogich. To, co było samą istotą świętości, było dla mnie wręcz niewidoczne. Listy ukazują wielkie cierpienie, które mężnie znosiła. Trudne małżeństwo, ciężka praca, tragiczne doświadczenia wojenne, kłopoty z dziećmi, śmierć dziecka – wszystkie te bolesne doświadczenia stawały się wyzwaniem dla jej wiary. Po śmierci siedemnastoletniego syna napisała do córki: „w wyrokach Bożych było, że Kaziu taką śmiercią pójdzie z tego świata, a to dlatego, żebyśmy w tym wielkim bólu i żalu oczyścili nasze serca do większej miłości Bożej, żeby ta miłość nasza ku Panu Jezusowi nie była taka zamącona światem, tylko czysta, piękna i święta”; że tak właśnie przeżywała tę śmierć, dowiedziałem się pół wieku później z odkrytych listów

o. Józef Augustyn SJ

 

LITANIA DO WSZYSTKICH ŚWIĘTYCH //O wszyscy święci! "Gość Niedzielny"

WW.GOSC.PL → ROZWAŻANIA → NIEDZIELNA LITURGIA SŁOWA W GOŚCIU NIEDZIELNYM → TRZEBA SIĘ WSPIĄĆ

Trzeba się wspiąć

Zacheusz był niskiego wzrostu. „Czy naprawdę nie jesteśmy wszyscy tacy przed Bogiem i wobec Bożych rzeczy?” – pyta retorycznie Benedykt XVI. I coś w tym jest.

Łk 19, 1-1

Jezus wszedł do Jerycha i przechodził przez miasto. A pewien człowiek, imieniem Zacheusz, który był zwierzchnikiem celników i był bardzo bogaty, chciał koniecznie zobaczyć Jezusa, któż to jest, ale sam nie mógł z powodu tłumu, gdyż był niskiego wzrostu. Pobiegł więc naprzód i wspiął się na sykomorę, aby móc Go ujrzeć, tamtędy bowiem miał przechodzić.

Gdy Jezus przyszedł na to miejsce, spojrzał w górę i rzekł do niego: «Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu». Zszedł więc z pośpiechem i przyjął Go rozradowany. A wszyscy, widząc to, szemrali: «Do grzesznika poszedł w gościnę».

Lecz Zacheusz stanął i rzekł do Pana: «Panie, oto połowę mego majątku daję ubogim, a jeśli kogoś w czymś skrzywdziłem, zwracam poczwórnie».

Na to Jezus rzekł do niego: «Dziś zbawienie stało się udziałem tego domu, gdyż i on jest synem Abrahama. Albowiem Syn Człowieczy przyszedł odszukać i zbawić to, co zginęło».

Czytaj Pismo Święte w serwisie gosc.pl: biblia.gosc.pl

 

1. Przytłacza nas mnóstwo małych, codziennych spraw, terminów, zmartwień, lęków. Często nie jesteśmy w stanie sami wyskoczyć ponad tę zabieganą krzątaninę. A jednak trzeba od czasu do czasu wspiąć się ponad zwykłe, szare życie. Potrzebujemy drzewa, czyli Kościoła, który pozwoli nam zobaczyć Pana Jezusa. Konieczny jest widok na Boga.

2. Zacheusz był grzesznikiem, ale nie wygasła w nim ciekawość Boga. Tęsknił za czymś, co otworzy nowy rozdział w jego życiu. Szukał Jezusa wiedziony jakąś dobrą intuicją. Przypomina się historia Mojżesza, który na 40 długich lat utknął w ziemi Madian. Zrezygnował z planów ratowania Izraelitów z niewoli. Żył na wolnych obrotach, bez większych ambicji. I wtedy właśnie, gdy miał już 80 lat, ujrzał płonący krzew na pustyni i usłyszał w nim głos Boga. Stało się to w momencie, gdy wydawało się, że najlepsze ma już za sobą. Powołanie może przyjść późno. Pan sam wybiera moment i czas. Ważne jest to, aby nie zgasła w człowieku święta ciekawość, otwartość na Boże natchnienia, wrażliwość na znaki z nieba.

3. Zacheusz chciał zobaczyć Jezusa, ale to On pierwszy spojrzał na niego. To spojrzenie zmieniło wszystko. „Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu”. Bóg woła po imieniu i chce wejść do naszego domu. Ten dom wymaga często „posprzątania”. Kiedy w życie wkracza Bóg, wiele spraw zaczynamy widzieć inaczej. Dostrzegamy wyraźniej nasz brud. Rozumiemy, że trzeba podjąć radykalne decyzje, zerwać z grzechem, naprawić krzywdę, wybrać miłość i troskę o innych jako życiowy drogowskaz.

4. Kościół jest miejscem, w którym Bóg chce mnie zobaczyć.

Wiara jest spoglądaniem w stronę Jezusa, ale także odkrywaniem, że On patrzy na mnie. Adoracja Najświętszego Sakramentu jest takim momentem, w którym pokazujemy się Bogu. To jak wzniesienie się ponad ten świat. Spoglądamy na białą Hostię, a wiara mówi, że patrzymy na Jezusa. On z ołtarza patrzy na nas. Jesteśmy mali jak Zacheusz, troszczymy się o własne korzyści, kręcimy się wokół swoich małych spraw. W Kościele odnajdujemy dystans, możemy się wspiąć ponad siebie, wejść w ciszę, która umożliwi przemieniające spotkanie. Wiara to odkrycie, że Bóg na mnie patrzy, że nie jestem sam, że On zna moje imię i chce przyjść do mojego domu. Adoracja prowadzi do czynu, do dobrej decyzji, daje siłę do zerwania ze złem, do nawrócenia. „Przyjął Go rozradowany”. Często szukamy radości nie tam, gdzie jest jej źródło. Próbujemy zagłuszyć naszą pustkę i kompleksy tandetną internetowo-telewizyjną papką, która ciągnie nas w dół. A tymczasem aby widzieć, trzeba się wspiąć. Aby odnaleźć radość, trzeba siebie dać

Litania do Wszystkich Świętych

Kyrie elejson, Chryste elejson, Kyrie elejson.
Chryste usłysz nas, Chryste wysłuchaj nas.
Ojcze z nieba Boże - zmiłuj się nad nami.
Synu Odkupicielu świata Boże - zmiłuj się nad nami.
Duchu Święty Boże - zmiłuj się nad nami.
Święta Trójco, Jedyny Boże - zmiłuj się nad nami.

Święta Maryjo, módl(cie) się za nami
Święta Boża Rodzicielko,
Święta Panno nad pannami,
Święty Michale,
Święty Gabrielu,
Święty Rafale,
Wszyscy święci Aniołowie i Archaniołowie,
Wszystkie swięte Duchy niebieskie,
Święty Janie Chrzcicielu,
Święty Józefie,
Wszyscy święci Patriarchowie i Prorocy,
Święty Piotrze,
Święty Pawle,
Święty Andrzeju,
Święty Janie,
Święty Tomaszu,
Święty Jakubie,
Święty Filipie,
Święty Bartłomieju,
Święty Mateuszu,
Święty Szymonie,
Święty Tadeuszu,
Święty Macieju,
Święty Barnabo,
Święty Łukaszu,
Święty Marku,
Wszyscy święci Apostołowie i Ewangeliści,
Wszyscy święci Uczniowie Pańscy,
Wszyscy święci niewinni Młodziankowie,
Święty Szczepanie,
Święty Wawrzyńcze,
Święty Wincenty,
Święty Wojciechu,
Święty Stanisławie,
Święci Fabianie i Sebastianie,
Święci Janie i Pawle,
Święci Kosmo i Damianie,
Święci Gerwazy i Protazy,
Wszyscy święci Męczennicy,
Święty Sylwestrze,
Święty Grzegorzu,
Święty Ambroży,
Święty Augustynie,
Święty Hieronimie,
Święty Marcinie,
Święty Mikołaju,
Wszyscy święci Biskupi i Wyznawcy,
Wszyscy święci Doktorowie,
Święty Antoni,
Święty Benedykcie,
Święty Bernardzie,
Święty Dominiku,
Święty Franciszku,
Święty Kazimierzu,
Wszyscy święci Kapłani i Lewici,
Wszyscy święci Zakonnicy i Pustelnicy,
Święta Mario Magdaleno,
Święta Agato,
Święta Łucjo,
Święta Agnieszko,
Święta Cecylio,
Święta Katarzyno,
Święta Anastazjo,

Św Jadwigo 

Święta Elżbieto Węgierska, módl się za nami.
Wszyscy Święci i Święte Boże, módlcie się za nami.

Wezwania do Chrystusa
Chryste, Synu Boga żywego, zmiłuj się nad nami.
Chryste, który na ten świat przyszedłeś, zmiłuj się nad nami.
Chryste, który zostałeś ukrzyżowany, zmiłuj się nad nami.
Chryste, który śmierć za nas przyjąłeś, zmiłuj się nad nami.
Chryste, który zostałeś pogrzebany, zmiłuj się nad nami.
Chryste, który zmartwychwstałeś, zmiłuj się nad nami.
Chryste, który wstąpiłeś do nieba, zmiłuj się nad nami.
Chryste, który zesłałeś Ducha Świętego na Apostołów, zmiłuj się nad nami.
Chryste, który siedzisz po prawicy Ojca, zmiłuj się nad nami.
Chryste, który przyjdziesz sądzić żywych i umarłych, zmiłuj się nad nami.

Błagania w różnych potrzebach
Prosimy Cię, abyś nam odpuścił grzechy, wysłuchaj nas, Panie.
Prosimy Cię, abyś nas doprowadził do prawdziwej pokuty, wysłuchaj nas, Panie.
Prosimy Cię, abyś nas utwierdził i zachował w swojej świętej służbie, wysłuchaj nas, Panie.
Prosimy Cię, abyś naszym dobroczyńcom dał wieczną nagrodę, wysłuchaj nas, Panie.
Prosimy Cię, abyś dał i zachował plony ziemi, wysłuchaj nas, Panie.
Prosimy Cię, abyś strzegł Kościoła świętego i nim kierował, wysłuchaj nas, Panie.
Prosimy Cię, abyś zachował Ojca Świętego i całe duchowieństwo w prawdziwej pobożności, wysłuchaj nas, Panie.
Prosimy Cię, abyś zjednoczył wszystkich wierzących w Chrystusa, wysłuchaj nas, Panie.
Prosimy Cię, abyś wszystkich ludzi doprowadził do światła Ewangelii, wysłuchaj nas, Panie.

Zakończenie
Chryste, usłysz nas, Chryste, usłysz nas.
Chryste, wysłuchaj nas, Chryste, wysłuchaj nas.

Modlitwa końcowa
Boże, Ty widzisz, że wskutek naszej słabości upadamy w grzechy, * okaż nam swoje miłosierdzie * i spraw, aby przykłady Twoich świętych odnowiły w nas miłość ku Tobie. Przez Chrystusa, Pana naszego.
W: Amen.

O wszyscy święci!

Jeden z moich przyjaciół, prawnik, jeździ zazwyczaj terenowym autem zabłoconym do granic możliwości, bo jego pasją jest obserwacja dzikiej przyrody. Nie to jednak stanowi najbardziej charakterystyczną cechę samochodu Przemka, lecz spora liczba „świętych” obrazków, czy raczej obrazków świętych, które powtykane są we wszelkie możliwe szczeliny kokpitu.

Przyczyniło się to do obdarzenia właściciela pojazdu ironicznym przydomkiem – „kierowca meksykańskiej taksówki”, zgodnie nadanym przez kolegów, przyjaciół i współpasażerów. Przypomniał mi się ten przydomek, gdy przed zabraniem się za pisanie edytorialu musiałem zrobić trochę miejsca na biurku. Błogosławiony ksiądz Sopoćko, święty Jan Paweł II, święta Faustyna, święty Jan od Krzyża, namalowany przez jedną z karmelitanek z Hafnarfjörður na Islandii, i jeszcze kilka wizerunków, mniej lub bardziej udanych, spojrzało na mnie spod stosu czasopism, listów, notesów i książek. I lżej na duszy mi się zrobiło, że wszystkie te sportretowane osoby, powtórzę – w mniej lub bardziej udany sposób – jakby miały swoje uczestnictwo w tym, co na co dzień robię, czemu poświęcam czas. Więcej, przypomniała mi się w tym samym dokładnie momencie przypowieść kaznodziejska, jak to zadano któremuś z wybitnych duchownych pytanie, czy nie ma czasem wątpliwości w wierze. Odpowiedział, że owszem, ma. Zapytany, co z nimi robi, odparł, że patrzy wstecz na tych wszystkich, którzy byli przed nim – świętych, męczenników, heroicznie cnotliwych, doktorów Kościoła – i na tych, których twarzy nie zna, bo są świętymi anonimowymi. I że patrząc na nich wszystkich, myśli sobie: „Jeśli oni się nie mylili, to i ja się nie pomylę; jeśli oni szli tą drogą, to i ja chcę nią iść. No cóż... lepiej mi się zrobiło, gdy pomyślałem, że oni, święci z moich obrazków (nie wstydzę się, gdyby ktoś o to chciał zapytać, że je mam i że mnie otaczają) w jakimś stopniu uczestniczą w tym, co robię. Słowo „uczestnictwo” jest tu najważniejsze. Świętych obcowanie, w które wierzymy i które wyznajemy, nie tylko odmawiając Credo, ale i modląc się czy to za wstawiennictwem świętych, czy to za naszych zmarłych (w najbliższych dniach tych właśnie modlitw będzie najwięcej), streścić można tym jednym słowem: uczestnictwo. W czym? Ująć to można rozmaicie. Na tę okoliczność najchętniej odpowiadam: w miłości, którą Bóg umiłował świat.

Korzystając z okazji, chciałbym poruszyć jeszcze jeden problem, związany już nie tyle z niebem, ile z mocno ziemskimi problemami, kryzysem, inflacją, wojną – słowem: tym wszystkim, co dotyka każdego z nas. Otóż z pewnością zauważyli Państwo w dwóch ostatnich wydaniach „Gościa” papier nieco gorszej jakości. Jest to spowodowane wstrzymaniem produkcji papieru wykorzystywanego przez nas do tej pory. Z tego powodu także i w tym wydaniu występują dwa różne rodzaje papieru. Staramy się pokonać te, mam nadzieję, przejściowe trudności. Świętych Pańskich prosimy o wstawiennictwo, a szanownych Czytelników o wyrozumiałość. •

1

  

 

Uważajmy na ideologię które niszczą nasze rodziny.

Papież: uważajmy na ideologie, które przemalowują i niszczą rodziny

Przed ideologiami niszczącymi rodzinę Franciszek przestrzegł Papieski Instytut Teologiczny Jana Pawła II dla Nauk o Małżeństwie i Rodzinie. Jak zauważył, są ideologie, które zakradają się, by z ideologicznego punktu widzenia wyjaśniać czy wręcz przemalować rodzinę. W ten sposób niszczą wszystko. Rodzina to mężczyzna i kobieta, którzy się kochają i są płodni – przypomniał Franciszek.

KRZYSZTOF BRONK

VATICANNEWS.VA

Papież przypomniał też o niezastąpionej roli rodziny. Zauważył, że jest ona swoistą gramatyką podstawowych ludzkich uczuć. W niej uczymy się więzów solidarności i miłości. Dlatego, kiedy jest zaniedbana lub zaburzona, poraniony zostaje cały porządek ludzkich i społecznych relacji.

Od jakości rodziny zależy jakość życia jednostki i społeczeństwa

„Jakość małżeństwa i rodziny decyduje o jakości miłości konkretnej osoby oraz więzi w ludzkiej społeczności. Obowiązkiem zatem państwa, jak i Kościoła jest słuchać rodzin, aby okazywać im serdeczną, solidarną i skuteczną bliskość, aby je wspierać w ich pracy, którą wykonują z pożytkiem dla wszystkich, dodając im zachęty w wypełnianiu ich powołania na rzecz coraz bardziej ludzkiego świata, czyli bardziej solidarnego i braterskiego. Musimy strzec rodziny, ale nie możemy jej więzić. Musimy jej pomagać, aby rozwijała się tak jak powinna się rozwijać. Uważajmy na ideologie, które zakradają się, by wyjaśnić rodzinę z ideologicznego punktu widzenia. Rodzina nie jest ideologią, ale rzeczywistością. Rodzina rozwija się według realnej dynamiki. Lecz kiedy przychodzą ideologie, by wyjaśnić, czym jest rodzina, lub by ją przemalować, dzieje się to, co teraz widzimy, i wszystko zostaje zniszczone. Rodzina ma tę łaskę, że tworzą ją mężczyzna i kobieta, którzy się kochają i są płodni. By zrozumieć rodzinę, trzeba odnosić się do konkretu, a nie do ideologii. Ideologie rujnują, ideologie zakradają się, by wprowadzić na drogę zniszczenia. Uważajcie na te ideologie!“

Franciszek zaznaczył, że dopóki nie będziemy w niebie, rodziny i małżeństwa zawsze będą miały jakieś niedoskonałości. Ale rodziny potrafią też w obliczu zagrożenia odtworzyć się na nowo i jest to, jak wyznał Papież, wielka łaska. Podkreślił, że niezbędne jest w tym wzajemne przebaczenie, powierzanie swych niedoskonałości Panu Bogu oraz czerpanie błogosławieństwa z łaski sakramentu. „W naszym poranionym społeczeństwie wiele zależy od ponownego odkrycia rodzinnej przygody, którą inspiruje Pan Bóg” – dodał Papież.

Przeczytaj:  Abp Guzdek: Trzeba bronić nierozerwalności małżeństwa i świętości rodzin

Wbrew temu, co może sugerować nazwa, Instytutu dla Nauk o Małżeństwie i Rodzinie nie można mylić z nieistniejącym już instytutem, który został założony w 1981 r. przez samego Jana Pawła II. Ten bowiem został rozwiązany przed pięciu laty przez Franciszka, by na jego miejsce ustanowić nowy, o zmienionej nieco nazwie. Papież przypomniał o tym na początku przemówienia, wyjaśniając, że w ten sposób, chciał wnieść do instytutu nowy wigor i zapewnić mu szerszy rozwój, aby odpowiedzieć na nowe wyzwania naszych czasów. Są one związane z przemianami, które zachodzą w postrzeganiu relacji między mężczyzną i kobietą, między miłością i rodzicielstwem, a także między rodziną i wspólnotą. Od samego początku wielkim kanclerzem tego nowego instytutu jest abp Vincenzo Paglia, który w imieniu zebranych pozdrowił Franciszka, zapewniając, że od pięciu lat przeżywa on nową wiosnę, opierając swą działalność na głównych dokumentach obecnego pontyfikatu.

Przeczytaj:  Jak być mamą na 100 procent i się nie wypalić?

Zdaniem Papieża teologia więzi małżeńskiej musi uwzględniać konkretną sytuację, w jakiej znajduje się rodzina. Bezprecedensowe zawirowania, które wystawiają na próbę więzi rodzinne, wymagają uważnego rozeznania, aby uchwycić zarówno znaki Bożej mądrości, jak i Jego miłosierdzia. Franciszek podkreślił więc, że trzeba być prorokami nadziei, a nie zagłady. Oznacza to, że rozważając przyczyny kryzysu, nie można przeoczyć pocieszających, czasem wzruszających przejawów potencjału, jaki nadal wykazują więzi rodzinne.

//Familiaris consortio

Adhortacja Apostolska o zadaniach rodziny w świecie współczesnym.

Spis treści

WPROWADZENIE

CZĘŚĆ PIERWSZA. BLASKI I CIENIE RODZINY W DOBIE OBECNEJ

CZĘŚĆ DRUGA. ZAMYSŁ BOŻY WZGLĘDEM MAŁŻEŃSTWA I RODZINY

CZĘŚĆ TRZECIA. ZADANIA RODZINY CHRZEŚCIJAŃSKIEJ

Tworzenie wspólnoty osób

W służbie życiu

Uczestnictwo w rozwoju społeczeństwa

Uczestnictwo w życiu i misji Kościoła

CZĘŚĆ CZWARTA. DUSZPASTERSTWO RODZIN: ETAPY, ORGANIZACJA, PRACOWNICY I OKOLICZNOŚCI

Etapy duszpasterstwa rodzin

Struktury duszpasterstwa rodzin

Pracownicy duszpasterstwa rodzin

Duszpasterstwo rodzin w przypadkach trudnych

ZAKOŃCZENIE

WPROWADZENIE

Kościół w służbie rodziny

1. Rodzina w czasach dzisiejszych znajduje się pod wpływem rozległych, głębokich i szybkich przemian społecznych i kulturowych. Wiele rodzin przeżywa ten stan rzeczy, dochowując wierności tym wartościom, które stanowią fundament instytucji rodzinnej. Inne stanęły niepewne i zagubione wobec swych zadań, a nawet niekiedy zwątpiły i niemal zatraciły świadomość ostatecznego znaczenia i prawdy życia małżeńskiego i rodzinnego. Inne jeszcze, na skutek doznawanych niesprawiedliwości, napotykają na przeszkody w korzystaniu ze swoich podstawowych praw.

Reklama

Kościół, świadomy tego, że małżeństwo i rodzina stanowią jedno z najcenniejszych dóbr ludzkości, pragnie nieść swoją naukę i zaofiarować pomoc tym, którzy znając wartości małżeństwa i rodziny, starają się pozostać im wierni; tym, którzy w niepewności i niepokoju poszukują prawdy; i tym, którzy niesłusznie napotykają na przeszkody w realizowaniu własnej wizji rodziny. Podtrzymując pierwszych, oświecając drugich i wspierając tych, którym stwarzane bywają trudności, Kościół pragnie służyć każdemu człowiekowi, zatroskanemu o losy małżeństwa i rodziny1.

W sposób szczególny Kościół zwraca się do ludzi młodych, którzy mają wstąpić na drogę życia małżeńskiego i rodzinnego, aby ukazać im nowe horyzonty, pomóc odkryć piękno i wielkość powołania do miłości i służby życiu.

Synod roku 1980 kontynuacją poprzednich Synodów

2. Znakiem tego głębokiego zainteresowania Kościoła problematyką rodziny był ostatni Synod Biskupów, który odbył się w Rzymie, w dniach od 26 września do 25 października 1980 roku. Był on naturalną kontynuacją dwóch poprzednich Synodów2. Rodzina chrześcijańska jest bowiem pierwszą wspólnotą powołaną do głoszenia Ewangelii osobie ludzkiej, która jest w stałym rozwoju, i doprowadzenia jej, poprzez stopniowe wychowanie i katechezę, do pełnej dojrzałości ludzkiej i chrześcijańskiej.

Ponadto problematyka ostatniego Synodu wiąże się ściśle z tematyką Synodu o kapłaństwie służebnym i o sprawiedliwości w świecie współczesnym. Rodzina bowiem, jako wspólnota wychowawcza, powinna pomóc człowiekowi w rozpoznaniu własnego powołania i podjęciu koniecznych wysiłków na rzecz większej sprawiedliwości, przygotowując go od samego początku do relacji międzyosobowych, opartych na sprawiedliwości i miłości.

Ojcowie Synodu przedstawili mi na zakończenie swych obrad obszerny wykaz propozycji, w których zebrali owoce refleksji wysnutych w czasie dni intensywnej pracy, i jednomyślnie prosili, abym wobec całej ludzkości wypowiedział żywe zainteresowanie Kościoła sprawą rodziny oraz udzielił potrzebnych wskazań dotyczących nowych zadań pasterskich w tej podstawowej dziedzinie życia ludzkiego i kościelnego.

Wypełniając to zadanie poprzez niniejszą Adhortację, która jest szczególnym wyrazem powierzonego mi urzędu apostolskiego, pragnę podziękować wszystkim uczestnikom Synodu za cenny wkład nauki i doświadczenia oddany do mojej dyspozycji, zwłaszcza w postaci „Propositiones”; powierzam je Papieskiej Radzie do Spraw Rodziny celem głębszego studium dla ukazania pełnej wartości zawartego tam bogactwa.

WIARA I ŻYCIE  RODZINA

1.Częste rozmowy Ważne jest, żeby codziennie ze sobą rozmawiać i nie ylko na tematy bieżące, ale również o tym, co się przeżywa i myśli o danych sprawach. Nie należy ograniczać się tylko do wymiany informacji czy analizy faktów. Rodziny, które znajdują czas na częste rozmowy i lepsze poznawanie siebie tworzą ze
sobą silne i trwałe więzi. Natomiast w rodzinach, w których brakuje czasu lub chęci na wspólny dialog, ich członkowie zaczynają szukać zaspokojenia potrze-
by bycia wysłuchanym poza domem, a w przypadku dorastających dzieci – najczęściej wśród rówieśników.
Rozmowom w rodzinie sprzyja jadanie posiłków o tej samej porze przy wspólnym stole, który bez wątpienia jest jednym z naj- ważniejszych mebli w domu. Wspólny posiłek jest zatem
dobrym momentem na integrację rodziny.

2. Wspólne działanie
Kiedy wykonujemy ra-
zem różne czynności, na-
wet te najbardziej prozaiczne, działamy dla wspólnego
dobra, jakim jest dom i ro-
dzina. To bardzo nas zbliża
do siebie. Rodzina zajmują-
ca się wspólnie gotowaniem,
sprzątaniem czy robieniem
zakupów wytwarza sil-
ne więzi. Dobrze jest stwo-
rzyć przy tym dobry podział
obowiązków. Dzięki takim
wspólnym działaniom do-
mownicy lepiej się poznają,
odkrywają swoje uzdolnie-
nia, doceniają wysiłek wło-
żony przez każdego w daną
czynność i bardziej szanują
owoce wspólnie poniesione-
go trudu.

Rekreacja Warto starać się wy- brać takie formy spędzania czasu i odpoczynku, które możemy robić razem. Dobrze jest wykorzystywać do tego weekendy, kiedy możemy wybrać się całą rodziną na spacer, rowery
czy wspólnie zagrać w gry planszowe. Dobrze prze- żyte wspólne chwile bardzo silnie przybliżają nas do siebie i dają nam po- czucie wspólnoty. Wszel-
kie wyjazdy, nawet krótkie wycieczki, temu sprzyja- ją. Oczywiście nie oznacza to, że wszystkie wspólnie spędzone chwile będą idealne. Sprzeczki czy spory są czymś naturalnym i nie da się ich uniknąć. Wartojednak wykorzystać je do tego, by nauczyć się szukania kompromisów i wypracować w rodzinie skuteczne metody radzenia sobie z konfliktami, tak, aby je szybko łagodzić.

4. Celebrowanie świąt i uroczystości Dla budowania więzi w rodzinie ważna jest pamięć o uroczystościach przeżywanych tylko w najbliższym gronie. Warto radośnie ob-
chodzić Dzień Matki, Dzień Ojca, Dzień Dziecka, a tak- że imieniny czy urodziny poszczególnych członków rodziny, nie zapominając o niespodziankach dla nich w tym dniu. Szczególnie ważne jest coroczne przeżywanie kolejnych rocznic ślubu – dobrze, gdy pamiętają o nich zarówno współmałżonkowie jak i dzieci. Elementem integrującym rodzinę jest podtrzymywana przez domowników jakaś rodzinna tradycja.
Wspólne zwyczaje wzmacniają poczucie tożsamości i przynależności. Trzeba tylko pamiętać, żeby 
odpowiednio je pielęgnować.
5. Wspólna modlitwa i sakramenty
Wiara jest tym, co najbar- dziej jednoczy rodzinę.
Wspólna codzienna modli- twa, niedzielna Euchary-
stia i regularne korzystanie z sakramentów pozwalają
nam żyć w stanie łaski, która uświęca nas, umacnia, po-
zwala łatwiej znosić słabości drugiej osoby i akceptować
trudne sytuacje. n

 

Orędzie na Światowy Dzień Misyjny 2022. Mamy iść do ludzi, którzy są daleko od źródeł zbawienia....śp abp Henryk Hoser

Orędzie na Światowy Dzień Misyjny 2022

Światowy Dzień Misyjny, zwany w Polsce Niedzielą Misyjną, to dzień solidarności misyjnej w całym Kościele powszechnym. Angażuje wszystkich katolików do współpracy w dziele przekazywania Ewangelii wszystkim narodom.

Publikujemy treść papieskiego orędzia.

Drodzy Bracia i Siostry!

Są to słowa z ostatniej rozmowy Jezusa zmartwychwstałego z uczniami, przed Jego wstąpieniem do nieba, opisanej w Dziejach Apostolskich: „Gdy Duch Święty zstąpi na was, otrzymacie Jego moc i będziecie moimi świadkami w Jerozolimie i w całej Judei, i w Samarii, i aż po krańce ziemi” (1, 8). Jest to również temat Światowego Dnia Misyjnego 2022 r., który jak zawsze pomaga nam przeżywać fakt, że Kościół ze swej natury jest misyjny. W tym roku daje nam on okazję do upamiętnienia kilku ważnych rocznic w życiu i misji Kościoła: 400-lecia ustanowienia Kongregacji Propaganda Fide — dziś ds. Ewangelizacji Narodów — oraz 200. rocznicy powstania Dzieła Rozkrzewiania Wiary, które wraz z Dziełem Misyjnym Dzieci i Dziełem św. Piotra Apostoła sto lat temu uzyskało miano „papieskiego”.

Zastanówmy się nad tymi trzema kluczowymi wyrażeniami, które streszczają trzy podstawy życia i misji uczniów: „Będziecie moimi świadkami”, „aż po krańce ziemi” i „otrzymacie moc Ducha Świętego”.

1. „Będziecie moimi świadkami” — Powołanie wszystkich chrześcijan do świadczenia o Chrystusie

Jest to punkt centralny, istota nauczania Jezusa, skierowanego do uczniów, odnośnie do ich misji w świecie. Wszyscy uczniowie będą świadkami Jezusa dzięki Duchowi Świętemu, którego otrzymają — zostaną nimi ustanowieni przez łaskę. Gdziekolwiek pójdą, gdziekolwiek by byli. Tak jak Chrystus jest pierwszym posłanym, to znaczy misjonarzem Ojca (por. J 20, 21) i Jego „wiernym świadkiem” (por. Ap 1, 5), tak też każdy chrześcijanin jest powołany do bycia misjonarzem i świadkiem Chrystusa. A Kościół, będący wspólnotą uczniów Chrystusa, nie ma innej misji, jak tylko ewangelizowanie świata, dając świadectwo o Chrystusie. Tożsamość Kościoła polega na ewangelizowaniu.

>>> Niedziela Misyjna otworzy Tydzień Misyjny

Bardziej dogłębna ponowna lektura całości wyjaśnia pewne aspekty, które są zawsze istotne dla misji powierzonej przez Chrystusa swoim uczniom: „Będziecie moimi świadkami”. Forma liczby mnogiej podkreśla wspólnotowo-eklezjalny charakter misyjnego powołania uczniów. Każdy ochrzczony jest powołany do misji w Kościele i z mandatu Kościoła — misja jest więc realizowana razem, a nie indywidualnie, w komunii ze wspólnotą kościelną, a nie z własnej inicjatywy. I nawet jeśli ktoś w jakiejś szczególnej sytuacji sam wypełnia misję ewangelizacyjną, to wypełnia ją i powinien ją zawsze wypełniać w komunii z Kościołem, który go posłał. Jak uczył św. Paweł VI w adhortacji apostolskiej Evangelii nuntiandi, dokumencie, który jest mi bardzo bliski: „Dzieło ewangelizacji nie jest niczyim aktem osobistym i samotnym, ale całkowicie kościelnym. Dlatego, kiedy choćby najpospolitszy kaznodzieja, katechista czy duszpasterz, w jak najbardziej odległym kraju, głosi Ewangelię, gromadzi swą małą wspólnotę, udziela Sakramentów, choćby był sam, wykonuje akt Kościoła, a jego dzieło zapewne łączy się z działalnością ewangelizacyjną całego Kościoła, nie tylko przez więzy «instytucjonalne», ale także przez więzy niewidzialne i przez ukryte zakorzenienie w łasce niebieskiej” (n. 60). Nie przypadkiem bowiem Pan Jezus posyłał swoich uczniów na misje po dwóch. Świadectwo chrześcijan o Chrystusie ma przede wszystkim charakter wspólnotowy. Stąd wynika zasadnicze znaczenie obecności wspólnoty, choćby małej, w wypełnianiu misji.

Po drugie, uczniowie są wezwani do przeżywania swojego osobistego życia w kluczu misji — są posłani przez Jezusa do świata nie tylko po to, by wypełniać misję, ale przede wszystkim, by żyć misją, która została im powierzona; nie tylko po to, aby dawać świadectwo, ale przede wszystkim, aby być świadkami Chrystusa. Jak mówi apostoł Paweł w prawdziwie poruszających słowach: „Nosimy nieustannie w ciele naszym konanie Jezusa, aby życie Jezusa objawiało się w naszym ciele” (2 Kor 4, 10). Istotą misji jest dawanie świadectwa o Chrystusie, to znaczy o Jego życiu, męce, śmierci i zmartwychwstaniu ze względu na Jego miłość do Ojca i do rodzaju ludzkiego. To nie przypadek, że apostołowie szukali następcy Judasza wśród tych, którzy, tak jak oni, byli świadkami Jego zmartwychwstania (por. Dz 1, 22). To Chrystus, i to Chrystus zmartwychwstały, jest tym, o którym musimy świadczyć i którego życie musimy dzielić. Misjonarze Chrystusa nie są posyłani, aby przekazywać siebie samych, aby popisywać się swoimi zaletami, zdolnościami przekonywania czy umiejętnościami kierowniczymi. Mają natomiast najwyższy zaszczyt ofiarowania Chrystusa słowem i czynem, głosząc wszystkim Dobrą Nowinę o Jego zbawieniu z radością i szczerością, tak jak pierwsi apostołowie.

Dlatego, w ostatecznym rozrachunku, prawdziwym świadkiem jest „męczennik”, ten, kto oddaje swoje życie za Chrystusa, odwzajemniając dar, którym On uczynił dla nas siebie samego. „Pierwszą motywacją do ewangelizacji jest miłość Jezusa, jaką przyjęliśmy, doświadczenie bycia zbawionym przez Niego, skłaniające nas, by Go jeszcze bardziej kochać” (Evangelii gaudium, 264).

Wreszcie stale aktualne jest spostrzeżenie św. Pawła VI na temat świadectwa chrześcijańskiego: „Człowiek naszych czasów chętniej słucha świadków aniżeli nauczycieli; a jeśli słucha nauczycieli, to dlatego, że są świadkami” (Evangelii nuntiandi, 41). Dlatego fundamentalne znaczenie dla przekazu wiary ma świadectwo ewangelicznego życia chrześcijan. Z drugiej strony, zadanie głoszenia Jego osoby i Jego orędzia pozostaje tak samo konieczne. Zresztą sam Paweł VI mówi dalej: „Tak, przepowiadanie, owo ustne głoszenie orędzia jest zawsze jak najbardziej potrzebne. […] Słowo zawsze posiada swą wyższość i skuteczność, zwłaszcza gdy niesie z sobą moc Bożą. Z tego powodu i w naszych czasach zachowuje swą aktualność Pawłowe: «Wiara ze słuchania» (Rz 10, 17): słowo usłyszane prowadzi do wierzenia”(tamże, 42).

W ewangelizacji zatem przykład życia chrześcijańskiego i głoszenie Chrystusa idą w parze. Jedno służy drugiemu. Są to dwa płuca, którymi każda wspólnota musi oddychać, aby być misyjna. To pełne, konsekwentne i radosne świadectwo o Chrystusie będzie z pewnością siłą przyciągającą dla rozwoju Kościoła także w trzecim tysiącleciu. Dlatego zachęcam wszystkich do odzyskania odwagi, szczerości, owej parezji pierwszych chrześcijan, aby dawać świadectwo o Chrystusie słowem i czynem, w każdej dziedzinie życia.

2. „Aż po krańce ziemi” — Odwieczna aktualność misji powszechnej ewangelizacji

Zachęcając uczniów do bycia Jego świadkami, zmartwychwstały Pan zapowiada, gdzie są posłani: „w Jerozolimie i w całej Judei, i w Samarii, i aż po krańce ziemi” (Dz 1, 8). Bardzo jasno wyłania się tutaj powszechny charakter misji uczniów. Podkreślono „odśrodkowy” ruch geograficzny, niemal w koncentrycznych kręgach, od Jerozolimy, uważanej przez tradycję żydowską za centrum świata, do Judei i Samarii, i aż po „krańce ziemi”. Nie są posłani, aby uprawiać prozelityzm, ale by głosić. Chrześcijanin nie uprawia prozelityzmu. Dzieje Apostolskie mówią nam o tym ruchu misyjnym — dają nam piękny obraz Kościoła, który „wychodzi”, aby wypełnić swoje powołanie do dawania świadectwa o Chrystusie Panu, kierowany Bożą Opatrznością poprzez konkretne okoliczności życia. Istotnie, pierwsi chrześcijanie byli prześladowani w Jerozolimie, dlatego rozproszyli się w Judei i Samarii i wszędzie dawali świadectwo o Chrystusie (por. Dz 8, 1.4).

Coś podobnego wciąż dzieje się w naszych czasach. Z powodu prześladowań religijnych oraz sytuacji wojny i przemocy, wielu chrześcijan jest zmuszonych do ucieczki ze swojej ojczyzny do innych krajów. Jesteśmy wdzięczni tym braciom i siostrom, którzy nie zamykają się w cierpieniu, ale dają świadectwo o Chrystusie i Bożej miłości w krajach, które ich przyjmują. Do tego zachęcał ich św. Paweł VI, mając na uwadze „obowiązek i zadanie emigrantów w tych krajach; które ich przyjęły w gościnę” (Evangelii nuntiandi, 21). Rzeczywiście, coraz częściej doświadczamy, jak obecność wiernych różnych narodowości wzbogaca oblicze parafii i czyni je bardziej powszechnymi, bardziej katolickimi. Zatem duszpasterstwo migrantów jest działalnością misyjną, której nie należy zaniedbywać, a która może również pomóc miejscowym wiernym w ponownym odkryciu radości wiary chrześcijańskiej, którą otrzymali.

>>> Misyjność – co to w ogóle znaczy? Wyjaśniamy punkt po punkcie

Wskazanie „aż po krańce ziemi” powinno uczniom Jezusa każdego czasu stawiać pytanie i powinno ich zawsze przynaglać, by wychodzili poza tradycyjne miejsca, aby dawać o Nim świadectwo. Pomimo wszelkich udogodnień, jakie niesie ze sobą postęp nowoczesności, istnieją dziś jeszcze obszary geograficzne, do których nie dotarli jeszcze misyjni świadkowie Chrystusa z Dobrą Nowiną o Jego miłości. Z drugiej strony, żadna ludzka rzeczywistość nie może być obca uwadze uczniów Chrystusa w ich misji. Kościół Chrystusowy był, jest i będzie zawsze „wychodzący” ku nowym horyzontom geograficznym, społecznym i egzystencjalnym, ku miejscom i ludzkim sytuacjom „granicznym”, aby dawać świadectwo o Chrystusie i Jego miłości do wszystkich ludzi, każdego narodu, wszystkich kultur i wszystkich stanów społecznych. W tym sensie misja będzie zawsze także missio ad gentes, jak nauczał nas Sobór Watykański II, ponieważ Kościół zawsze będzie musiał wychodzić poza swoje granice, aby wszystkim świadczyć o miłości Chrystusa. W związku tym pragnę przypomnieć i podziękować wielu misjonarzom, którzy poświęcili swoje życie, aby wyjść „poza”, ucieleśniając miłość Chrystusa do wielu braci i sióstr, których spotkali.

3. „Otrzymacie moc Ducha Świętego” — Zawsze dać się umacniać i prowadzić Duchowi Świętemu

Zapowiadając uczniom ich misję bycia Jego świadkami, Chrystus zmartwychwstały obiecał również łaskę w związku z tak wielką odpowiedzialnością: „Gdy Duch Święty zstąpi na was, otrzymacie Jego moc i będziecie moimi świadkami” (Dz 1, 8). Rzeczywiście, zgodnie z opisem Dziejów Apostolskich, właśnie po zstąpieniu Ducha Świętego na uczniów Jezusa miało miejsce pierwsze świadectwo o Chrystusie, który umarł i zmartwychwstał, poprzez kerygmatyczne głoszenie, tak zwane przemówienie misyjne św. Piotra do mieszkańców Jerozolimy. Tak rozpoczęła się era ewangelizacji świata przez uczniów Jezusa, którzy wcześniej byli słabi, zalęknieni, zamknięci. Umocnił ich Duch Święty, dał im odwagę i mądrość, aby przed wszystkimi świadczyli o Chrystusie.

Tak jak „nikt nie może powiedzieć bez pomocy Ducha Świętego: «Panem jest Jezus»” (1 Kor 12, 3), tak też żaden chrześcijanin nie może dawać pełnego i autentycznego świadectwa o Chrystusie Panu bez natchnienia i pomocy Ducha Świętego. Dlatego każdy uczeń, misjonarz Chrystusa, jest wezwany do uznania fundamentalnego znaczenia działania Ducha Świętego, do życia z Nim w codzienności oraz do nieustannego czerpania od Niego siły i natchnienia. Co więcej, właśnie wtedy, gdy czujemy się znużeni, pozbawieni motywacji, zagubieni, pamiętajmy, aby zwrócić się w modlitwie do Ducha Świętego, która — chciałbym to jeszcze raz podkreślić — odgrywa fundamentalną rolę w życiu misyjnym, by dać się pokrzepić i umocnić Jemu, będącemu niewyczerpanym Bożym źródłem nowej energii i radości dzielenia się życiem Chrystusa z innymi. „Otrzymanie radości Ducha jest łaską. I jest to jedyna siła, jaką możemy mieć, aby głosić Ewangelię, by wyznawać wiarę w Pana” (przesłanie do Papieskich Dzieł Misyjnych, 21 maja 2020). Tak więc to Duch Święty jest prawdziwym protagonistą misji — to On daje właściwe słowo we właściwym czasie i we właściwy sposób.

Właśnie w świetle działania Ducha Świętego chcemy również odczytać rocznice misyjne obecnego 2022 roku. Utworzenie Kongregacji Rozkrzewiania Wiary, w 1622 roku, było podyktowane pragnieniem wspierania polecenia misyjnego na nowych terytoriach. Była to opatrznościowa intuicja! Kongregacja okazała się kluczowa dla uczynienia misji ewangelizacyjnej Kościoła prawdziwie taką, to znaczy niezależną od ingerencji mocarstw światowych, aby ustanowić te Kościoły lokalne, które dziś wykazują jakże wielką żywotność. Miejmy nadzieję, że podobnie jak w minionych czterech wiekach, Kongregacja, ze światłem i z mocą Ducha Świętego, będzie kontynuowała i intensyfikowała swoją pracę w zakresie koordynowania, organizowania i ożywiania działalności misyjnej Kościoła.

Ten sam Duch, który prowadzi Kościół powszechny, inspiruje także zwyczajnych mężczyzn i kobiety do nadzwyczajnych misji. I tak się stało dokładnie 200 lat temu, gdy pewna młoda Francuzka, Paulina Jaricot, założyła Stowarzyszenie Rozkrzewiania Wiary. Jej beatyfikacja odbędzie się w tym roku jubileuszowym. Chociaż żyła w niedostatku, przyjęła natchnienie Boże, aby stworzyć sieć modlitw i zbiórek na rzecz misjonarzy, żeby wierni mogli czynnie uczestniczyć w misji „aż po krańce ziemi”. Z tego genialnego pomysłu narodził się Światowy Dzień Misyjny, który obchodzimy co roku, a z którego ofiary, zbierane we wszystkich wspólnotach, przeznaczone są na fundusz powszechny, poprzez który papież wspiera działalność misyjną.

>>> O. Tadeusz Nowak OMI: Niedziela Misyjna przypomina o misji Kościoła [WIDEO]

W tym kontekście wspominam również francuskiego biskupa Karola de Forbin-Jansona, który założył Dzieło Misyjne Dzieci, aby promować misję wśród dzieci, pod hasłem: „Dzieci ewangelizują dzieci, dzieci modlą się za dzieci, dzieci pomagają dzieciom na całym świecie”; a także panią Joannę Bigard, która powołała do życia Dzieło św. Piotra Apostoła, aby wspierać seminarzystów i księży na terenach misyjnych. Te trzy dzieła misyjne zostały uznane za „papieskie” dokładnie sto lat temu. To również pod natchnieniem i kierownictwem Ducha Świętego bł. Paweł Manna, urodzony 150 lat temu, założył obecną Papieską Unię Misyjną, aby uwrażliwiać i animować do misji kapłanów, osoby konsekrowane i cały lud Boży. Paweł VI potwierdził uznanie papieskie tego Dzieła, którego sam był członkiem. Wspominam o tych czterech Papieskich Dziełach Misyjnych ze względu na ich wielkie zasługi historyczne, a także po to, aby zachęcić was do radowania się wraz z nimi, w tym szczególnym roku, ich działalnością na rzecz misji ewangelizacyjnej w Kościele powszechnym i w Kościołach lokalnych. Oby Kościoły lokalne mogły znaleźć w tych dziełach solidne narzędzie do umacniania ducha misyjnego w ludzie Bożym.

Drodzy bracia i siostry, nie przestaję marzyć o całym Kościele jako misyjnym i o nowym okresie działalności misyjnej wspólnot chrześcijańskich. I powtarzam życzenie Mojżesza dla ludu Bożego w drodze: „Oby tak cały lud Pana prorokował!” (Lb 11, 29). Tak, obyśmy wszyscy byli w Kościele tym, czym już jesteśmy na mocy chrztu: prorokami, świadkami, misjonarzami Pana! Z mocą Ducha Świętego i aż po krańce ziemi. Maryjo, Królowo Misji, módl się za nami!

Rzym, u św. Jana na Lateranie, 6 stycznia 2022 roku, w uroczystość Objawienia Pańskiego

W TYGODNIUKU IDZIEMY .....- Nie jesteśmy członkami kościoła parafialnego czy jakiejś "prywatnej kapliczki", ale Kościoła powszechnego, którego wiarę wyznajemy w niedzielnym Credo - przypomniał ordynariusz warszawsko-praski. Podkreślił, że ten fakt jest również zobowiązaniem. - Jesteśmy posłani z Dobrą Nowiną na krańce świata. Nie tyle jednak w spojrzeniu geograficznym, bo świat dziś jest już mały, ale na krańce ludzkiej świadomości. Tam, gdzie jest ona ograniczona jedynie do życia osobistego czy sąsiedzkiego, mamy ją rozszerzać o światło wiary i widzieć rzeczywistość w Bożej perspektywie - tłumaczył abp Hoser...„Z misjonarzami głośmy Chrystusa”. Abp Hoser mówił też o duchowej i materialnej solidarności z Kościołem w krajach misyjnych, do których wyjeżdżają polscy misjonarze. Hierarcha doskonale zna realia misyjne. Sam pracował jako misjonarz. Teraz jako biskup regularnie odwiedza swoich misjonarzy. - Wielu z nich bardzo często znajduje się w sytuacjach granicznych, jakimi są zagrożenie życia czy mienia, które zbierają z takim trudem. Wielokrotnie zdarza się, że prowadzone przez nich przychodnie, szpitaliki, szkoły czy kaplice są grabione przez różnego rodzaju rebeliantów. Takie sytuacje wiążą się z ogromnym stresem i bólem. Sprawiają, że misjonarz musi zaczynać od początku. Jest to coś w rodzaju „syzyfowej pracy” - mówił abp Hoser o Polakach, którzy przebywają w wielu zakątkach świata. Podkreślił też, że praca misyjna wymaga wsparcia materialnego. - Zderzając się z ogromnym ubóstwem i potrzebami ludzi, wśród których żyją, misjonarze często odczuwają bezsilność, stąd tak ważna jest nasza ofiara - tłumaczył arcybiskup.

Program "Szkoła Szkole" przywraca radość małym Syryjczykom

Podczas trwającej od 11 lat wojny domowej w Syrii odnotowano cztery tysiące ataków na szkoły. W powrocie syryjskich dzieci do klas – odbudowanych ze zniszczeń i na nowo wyposażonych – pomagają polscy rówieśnicy, ich rodzice i nauczyciele.

Fot. Caritas Polska - "Szkoła Szkole": Polskie Dzieci - Dzieciom syryjskim

Khatonik Khajigian jest absolwentką prawa i od siedmiu lat pracuje jako asystentka kierownika jednej ze szkół w Aleppo. Kiedy wspomina przedwojenne czasy, jej twarz się rozpogadza, szybko jednak przychodzą przygnębiające wspomnienia.

Przed wojną mieliśmy 1000-1500 uczniów, teraz jest ich dziesięć razy mniej. Aż do wybuchu wojny, szkoła bardzo prężnie się rozwijała, potem wszystko zaczęło się pogarszać. Byliśmy narażeni na ciągłe ostrzały. Kompletnie zniszczony został plac zabaw, gdzie bawiły się dzieci ze szkoły oraz część przedszkolna, która znajduje się na trzecim piętrze. Żyliśmy w ciągłym strachu. W razie zagrożenia dzieci i personel, jeśli byli w tym czasie w szkole, uciekali do piwnicy albo do budynku teatru obok

- relacjonuje.

Na remonty i zakupy

W podobnej sytuacji jest 70 proc. szkół w Syrii — tyle z nich uległo zniszczeniom w wyniku działań wojennych. Oprócz remontów niezbędne są zakupy wyposażenia i sprzętu. Z pomocą przychodzi Caritas Polska, umożliwiając polskim szkołom przekazywanie wsparcia placówkom oświatowym w Syrii.

Służy temu program Szkoła Szkole, którego celem jest poprawa jakości edukacji w syryjskich szkołach oraz zapewnienie ich uczniom godnych warunków nauki i rozwoju. Zebrane przez polskie szkoły fundusze pozwalają nam na zakup materiałów edukacyjnych, przeprowadzenie podstawowych remontów i organizację dodatkowych zajęć dla dzieci

- wyjaśnia ks. dr Marcin Iżycki, dyrektor Caritas Polska.

Podziękowania z Aleppo

Dzięki programowi polskie szkoły przekazały na rzecz szkół w Syrii ponad 150 tys. zł.

Zbiórki na ten cel są organizowane między innymi podczas szkolnych imprez. Przykłady płyną z dużych miast i małych miejscowości. Szkoła Podstawowa w Jędrzejewie zorganizowała wielki festyn z licznymi atrakcjami (konkurs Mam Talent, kiermasz z rękodziełem i ciastami, malowanie twarzy, zawody sportowe); dzieci z Katolickiej Szkoły Podstawowej im. Heleny Kmieć Fundacji na Rzecz Rodziny w Warszawie wykonały kartki i nagrały film z życzeniami z okazji Dnia Dziecka dla kolegów z Syrii, a wolontariusze Szkolnego Koła Caritas działającego przy Publicznej Szkole Podstawowej im. Przyjaciół Dzieci w Przytyku przygotowały kiermasz własnoręcznie zrobionych palm wielkanocnych

- wylicza Gabriela Pawlak z Caritas Polska.

Społeczności syryjskich szkół wspieranych w ramach programu są wdzięczne polskim darczyńcom. Uczniowie z Aleppo nagrywają podziękowania dla swoich rówieśników z Polski, dziękują również ich opiekunowie.

Wsparcie z programu pozwoliło szkołom wyposażyć swoje pracownie i wypełnić biblioteki książkami, wiele szkół wyremontowało i wyposażyło swoje przedszkola oraz stworzyło miejsca do zabaw na okres zimowy. Dzięki funduszom jedna z placówek zakupiła nawet panele słoneczne, by nie zabrakło prądu podczas lekcji! Między szkołami polskimi a syryjskimi nawiązała się piękna relacja, uczniowie wymieniają się listami i pozdrowieniami. Wielkie podziękowania płyną od nas i od wszystkich dzieci w naszych szkołach

- mówi Carla Audo, koordynatorka projektów edukacyjnych z Hope Center, organizacji współpracującej z Caritas Polska w Syrii.

Na meble, komputery i place zabaw

W bieżącym roku szkolnym Caritas Polska zamierza zebrać dla syryjskich szkół 300 tys. zł.

To ambitny cel, dlatego każda lokalna inicjatywa jest cenna. Wsparcie ułatwi dokonanie najpilniejszych zakupów, np. sprzętu multimedialnego, wyposażenia placu zabaw dla najmłodszych uczniów, czy też mebli lub sprzętu biurowego.

- zapewnia Gabriela Pawlak.

Zachętą do udziału społeczności szkolnych w programie jest konkurs, w ramach którego wyłoniona zostanie ta, która pochwali się największą kreatywnością podczas zbiórki funduszy. Nagrodą będzie wizyta gwiazdy, Idy Nowakowskiej, która jest ambasadorką programu.

Ogromnie się cieszę, że mogę być ambasadorką programu Szkoła Szkole i gorąco zachęcam polskie społeczności szkolne do wspierania tej inicjatywy. Ten program naprawdę odmienia los syryjskich dzieci! One są bardzo wdzięczne za pomoc

- mówi znana dziennikarka i prezenterka TVP. Dodaje, że "dla wszystkich wspaniałych szkół, które już włączyły się w program lub chcą to zrobić, przygotowaliśmy pomoc. Jest to kalendarz świąt i wydarzeń, w czasie których warto organizować aktywności wspierające szkoły w Syrii".

Mechanizm udziału w programie jest bardzo prosty. Jego etapy to: rejestracja polskiej szkoły na stronie programu, wpłata zebranej kwoty na konto bankowe Caritas Polska, przekazanie przez Caritas środków szkole syryjskiej i wreszcie zakup sprzętu, przeprowadzenie prac remontowych bądź organizacja zajęć przez szkołę zgodnie ze zgłoszonymi potrzebami. Na zakończenie następuje rozliczenie środków i powstaje ilustrowany zdjęciami raport końcowy.

Więcej informacji oraz rejestracja w programie Szkoła Szkole edycja 2022/23: https://caritas.pl/szkola

LEKARSTWEM na rozpalenie WIARY JEST MODLITWA P FRANCISZEK

Papież: „Lekarstwem na rozpalenie wiary jest nieustanna modlitwa”

W rozważaniu poprzedzającym modlitwę „Anioł Pański” papież zachęcił do praktykowania aktów strzelistych – bardzo krótkich modlitw, powtarzanych w ciągu dnia. Porównał je do sms-ów, wysyłanych do osób, które kochamy.

Lekarstwem na rozpalenie wiary jest modlitwa

Ojciec Święty zwrócił uwagę, że „często skupiamy się na wielu rzeczach pilnych, ale niepotrzebnych, zajmujemy się i martwimy wieloma sprawami drugorzędnymi”, a „zaniedbujemy to, co najważniejsze i pozwalamy, aby nasza miłość do Boga oziębła”.

Lekarstwem „na rozpalenie wiary, która stała się letnią”, jest modlitwa. Musi to być jednak „modlitwa nieustanna”. Potrzebujemy „czasu poświęconego Bogu, aby mógł On wkroczyć w nasz czas; stałych chwil, w których otwieramy Jemu nasze serca, aby mógł obdarzać nas każdego dnia miłością, pokojem, radością, siłą, nadzieją; to znaczy karmić naszą wiarę”.

Pomocą akty strzeliste

Z pomocą może nam przyjść mądra praktyka duchowa, chociaż jeśli dziś ona nieco zapomniana, a którą dobrze znają osoby starsze, zwłaszcza babcie: praktyka tak zwanych aktów strzelistych – wskazał Franciszek, dodając, że „nazwa jest trochę przestarzała, ale treść dobra”. Wyjaśnił, że chodzi o „bardzo krótkie modlitwy, łatwe do zapamiętania, które możemy powtarzać często w ciągu dnia, w trakcie różnych czynności, aby «dostroić się» do Pana”.

Zaraz po przebudzeniu możemy powiedzieć: „Panie, dziękuję Ci i ofiarowuję Tobie ten dzień”. Potem, przed jakąś czynnością, możemy powtarzać: „Przyjdź, Duchu Święty”. A między jedną rzeczą a drugą możemy modlić się w następujący sposób: „Jezu, ufam Tobie i miłuję Ciebie” – proponował papież.

SMS do Pana Boga

Porównał to do wysyłania sms-ów do osób, które kochamy. Czyńmy to również z Panem, aby serce było z Nim stale złączone. I nie zapominajmy o czytaniu Jego odpowiedzi. Gdzie je znajdziemy? W Ewangelii, którą trzeba trzymać pod ręką i otwierać każdego dnia, aby otrzymać skierowane do nas Słowo życia – zachęcił Franciszek